"Requiem dla snu" to film z gatunku tych filmów, o których często zdarza się mówić: "...to jak powrót do domu...". 10
"Requiem dla snu" to film z gatunku tych filmów, o których często zdarza się mówić: "...to jak powrót do domu...".
W tym pejoratywnym znaczeniu, przedstawia się karykaturę domu, który znamy, ale jednak "domu", do którego zawsze się wraca... Zachowania opisane i przedstawiano w tym filmie - podane nam w formie podobnej do narkotyku - to przecież całe nasz życie, gdy upadamy, a później znów wstajemy, aby upaść jeszcze szybciej, bardziej, dotkliwiej ... Złamanej gałęzi nie da się już na powrót złączyć w jedno, podobnie odebranego nam życia, którego - o ironio - zawsze uważamy, że my jesteśmy Jego Panami, nie da się na nowo odbudować. Ciekawe jest także odczytania faktycznego znaczenia tytułu, który przecież, jak doskonale wiemy, jest wizytówką filmu i kryje w sobie dwie strony medalu.
Po pierwsze widzimy to, co zauważalne, po drugie odkrywamy coś, czego się nie spodziewaliśmy. A zatem nasz "Requiem for a dream" w wolnym tłumaczeniu znaczy tyle, co "Umarłe sny" lub "sny umarły (zmarły)". Tytuł doskonale spełnia więc swoją rolę, kiedy przeciwstawimy go faktycznemu zamiarowi reżysera, który nie stworzył przecież trywialnego filmu o narkomanach, lecz obraz upadających Stanów Zjednoczonych, które tracą swe, znane wszystkim, przyrównywanie do "raju utraconego" czy swego znanego określenie "American dream"...
Film ukazuje całkowitą degradację amerykańskiego Edenu, który nie potrafi się przeciwstawić rosnącemu kapitalizmowi, gdzie wszystko ma swoją cenę, i gdzie życie ludzkie nie posiada wcale najwyższej opłaty...
Dla ludzi o… – mocnych nerwach…