Alexandre (Jean Reno) jest mistrzem kuchni w elitarnej restauracji. Gdy traci swoją kulinarną wenę, zaczyna się dopiero dziać, a właściciel lokalu postanawia zastąpić uznane menu nowym udziwnionym. Mistrz staje przed dylematem: dostosować się czy walczyć o tradycyjne smaki. Ale jest jeszcze ktoś, kto może mu pomóc, Jacky Bonnot (Michael Youn). Co z tego wyjdzie?

Daniel Cohen, reżyser i scenarzysta, o Facetach od kuchni

NOWY PRZEPIS

Po wejściu na ekrany mojego ostatniego filmu, Dwa światy, Sidonie Dumas, producentka i reżyserka z wytwórni Gaumont, chciała kontynuować ze mną współpracę. Zapytała mnie więc o plany. Zawsze chciałem nakręcić film z duetem aktorów. Moją karierę zaczynałem jako aktor teatralny. Często grywałem w duetach. Były to sztuki klasyków: Szekspira, Goldoniego, Moliera i Feydeau. Jestem zafascynowany ich dynamiką. Jeśli chodzi o kuchnię bardzo szybko, bo już jako nastolatek, stałem się pasjonatem gotowania. Minęło trochę czasu i w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że od dawna nie pokazano w kinach fabuły o wykwintnej kuchni. Od czasu nakręcenia Skrzydełka, czy nóżki i Sławnej restauracji minęło trzydzieści pięć ubogich w komedię lat. Dzisiaj „krzątanie się po kuchni” jest w modzie, organizuje się konkursy i pokazy kulinarne. Niemal każdy kanał telewizyjny ma swoje „gotowanie na ekranie”. Ich popularność i entuzjazm, jaki budzą wśród widzów każą sądzić, że opowiedziana przeze mnie historia jest jak najbardziej na czasie.

NO TO DO DZIEŁA

To był mój pierwszy film o świecie wykwintnej sztuki kulinarnej, świecie, o którym nie miałem pojęcia. Musiałem zatem zebrać mnóstwo materiału. Poznałem prawdziwych mistrzów kuchni: Alaina Passarda, Alaina Ducasse’a i Pierre’a Gagnaire’a, którzy oprowadzali mnie po swoim królestwie. To niesamowite! Gdy wszedłem do jednej z nich, a konkretnie do jej kuchni, poczułem się jak w jednym z ekskluzywnych salonów jubilerskich na placu Vendôme w Paryżu. Zafascynowała mnie staranność i precyzja, z jaką szefowie kuchni traktują każdy szczegół. We Francji nie przypadkiem nazywa się ich artystami. Każdy z nich reprezentuje swój niepowtarzalny styl, a jednak wszyscy oni mają jedną wspólną cechę: wielką pasję gotowania, co sprawia, że jak artyści, żyją w trochę innym świecie, do którego zwykli śmiertelnicy nie mają wstępu. Codziennie, przy każdym podanym klientowi daniu ich reputacja jest wystawiona na próbę. Dlatego stale dążą do doskonałości i walczą z rutyną. Obserwując kulinarne „zapasy” każdego z szefów, miałem wrażenie, że jestem w pracowni mistrza malarstwa z XVIII wieku. Wokół niego krzątają się uczniowie, a on wyczarowuje potrawę tak, jak tworzy się arcydzieło na płótnie. Szefowie kuchni są twórcami z prawdziwego zdarzenia. O warzywach opowiadają jak o obrazie Rembrandta. A to, co potrafią z nich przyrządzić przekracza pojęcie nie tylko zwykłego zjadacza chleba. Np. Alain Passard podał mi zupę z zielonego groszku. Stanęły mi łzy w oczach, ale nie dlatego, że była gorąca, czy zbyt ostra. Nigdy bym nie przypuszczał, że zupa może przywołać szczęśliwe chwile z dzieciństwa. Byłem pod wrażeniem. Moja znikoma wiedza kulinarna i spotkania z szefami kuchni stanowiły materiał, na podstawie którego wraz z Olivierem Dazat budowaliśmy sytuacje i sceny. Zależało mi na humorystycznym podejściu do tematu. Jednocześnie chciałem zachować pewne charakterystyczne szczegóły i ich symboliczną wymowę, jak to ma miejsce w Facetach od kuchni w scenie spotkania szefa kuchni z jego wielbicielem, który zna na pamięć wszystkie potrawy swojego idola.

PRZEZ KUBKI SMAKOWE DO SERCA

Kuchnia jest tematem nośnym, ma wpływ zarówno na intymność i wyobraźnię ludzi. Są potrawy, które jemy na co dzień i dania, które dostarczają nam nowych, niezwykłych doznań. Czasem gotujemy obiad dla innych, a czasem próbujemy ich potraw. W kuchni dzieje się mnóstwo rzeczy. Ale nie zapominajmy, że jej przestrzeń przenikają uczucia i emocje ludzi. To właśnie pod tym kątem „warzyliśmy” składniki fabuły. W ten sposób powstał przepis na naszą komedię. I chociaż niektóre jej fragmenty przypominają burleskę, pasja i słabości człowieka nigdy nie schodzą na plan dalszy. Najważniejsze jest to, żeby nawet wymyślone sytuacje posuwały akcję do przodu i służyły fabule.

Mimo różnego bagażu doświadczeń, nasi bohaterowie zaczynają powoli oddziaływać na siebie. Aleksander odnajdzie zapomniane wymiary smaków, które doprowadziły go na szczyt kariery, zaś Jacky znajdzie środki, żeby zrealizować swoje marzenia. Rozwinęliśmy temat skrzyżowania dróg życiowych amatora popychanego ciekawością i witalnością, pragnącego stać się profesjonalistą oraz starszego od niego mistrza sztuki kulinarnej, który w zasadzie już wszystko przeżył. Taka wymiana doświadczeń, wspólne zastanawianie się nad własnym życiem sprawiają, że obaj zaczynają posuwać się do przodu. Ten prosty pomysł nabiera nowego wymiaru, zwłaszcza w wykonaniu tak znakomitych aktorów jak Jean Reno i Michael Youn.

GARNKI PRZECIW PRÓBÓWKOM

Podczas kompletowania dokumentacji uświadomiłem sobie, że przygotowaniu posiłków nie zawsze towarzyszy ten sam cel. Dania robione metodą przemysłową są przeznaczone do wypełnienia żołądka milionów konsumentów, lub raczej tłumu, podczas gdy kuchnia dla smakoszy stara się zaoferować to, co najlepsze przez dostarczanie nowych doznań i to za każdym razem. W kuchni wykwintnej istnieją różne prądy i tendencje, które czasami się zderzają. Kiedyś dowiedziałem się, że w przewodnikach zachwala się kuchnię molekularną. Jej najbardziej znanym przedstawicielem jest Hiszpan Terran Adria. To dlatego w naszym filmie zagrał Santiago Segura, hiszpańska gwiazda komediowa. A ponieważ kucharze angielscy są dziś na fali, postaraliśmy się też o akcenty brytyjskie. Miałem prawdziwą frajdę przy zestawianiu tych kontrastujących ze sobą trendów. W gruncie rzeczy film jest fuzją zebranej przeze mnie dokumentacji, czyli rzeczywistości, i wymyślonej przeze mnie historii. Przy czym nie chciałem opowiadać się po którejkolwiek stronie, ponieważ i tak decyduje to, czy nam coś smakuje, czy nie.

DOBÓR ODPOWIEDNICH SKŁADNIKÓW: OBSADA

Miałem szczęście, że znalazłem świetną obsadę. Kto jak kto, ale Jean Reno w wyjątkowy sposób ucieleśnia postać wielkiego francuskiego szefa kuchni. Jest władczy, a przy tym bardzo ludzki, cichy i uparty. Jego pasja zawodowa, jako aktora, znajduje swoje odzwierciedlenie w filmie, tyle że w zagranej wiarygodnie i z precyzją roli mistrza. Nasz scenariusz bardzo spodobał się Jeanowi, ale w tamtym czasie był zaangażowany w inny projekt. Postanowiliśmy więc zaczekać, aż skończy zdjęcia. Wybór Michaela Youna był również oczywisty. Już po mojej pierwszej realizacji chciałem zaproponować mu rolę w jednym z moich filmów. Nie wiem, ale może dlatego, że sam jestem aktorem teatralnym, a moją ulubioną postacią jest Arlekin - trochę szelmowaty, ale uroczy, nie wiadomo, czy jego pomysły są genialne, czy szalone... Słowem, zaproponowałem współpracę Michaelowi i natychmiast się zgodził. Gdy zobaczyłem Raphaëlle Agogué w filmie Obława postanowiłem obsadzić ją w roli żony Michaela. Jej urok, żywiołowość i powaga wiarygodnie oddają niezależność tej młodej kobiety. Jest na tyle silna, że może od niego odejść, nawet jeśli oczekuje dziecka. Zatrzymanie jej przy sobie jest wielkim wyzwaniem dla Jacky’ego. Julien Boisselier wykazał w roli czarnego charakteru jadowitą elegancję. Jest wspaniały, a przy tym przerażający. Na planie mieliśmy świetny ubaw. Kocham to, co robi: jego dykcję, perfekcyjny sposób opanowania tekstu i mistrzowską interpretację. Juliena znam od dawna, to znaczy odkąd zagraliśmy w tym samym filmie. Nie zapomniałem o nim. W roli córki Jeana wystąpiła Salome Stévenin. Na castingu była po prostu genialna. I, jak inne aktorki w filmie, ma siłę charakteru i niesamowity wygląd. To było wzruszające, jak na planie tworzyła z Jeanem relację córki z ojcem.

PIERWSZE AROMATY

Strasznie byłem ciekawy, jak ułoży się współpraca między Jeanem i Michaelem. Podczas castingu zrobiliśmy coś w rodzaju zwiastuna promującego film na całym świecie. Porozumienie było natychmiastowe. Znalazło to odzwierciedlenie w relacji między postaciami, które później interpretowali. Jean -opiekuńczy, silny, Michael -zawsze czujny i wpatrzony w starszego aktora. Takie porozumienie i uzupełnianie się tych aktorów jest jednym z wielkich atutów filmu. Oglądanie ich było prawdziwą ucztą dla oka. Pierwszą nakręconą sceną było spotkanie Aleksandra i Jacky’ego w domu starców na podwórzu z rusztowaniem. Scena ta oddaje istotę sprawy, a przy tym uwydatnia pewien paradoks, ponieważ ten, który jest psychicznie „zdołowany”, fizycznie rzecz biorąc, znajduje się wyżej, natomiast ten, który znalazł się w sytuacji proszącego jest mistrzem. Podczas pisania scenariusza wyobrażałem sobie, że Aleksander był zmuszony patrzeć na kogoś, kto jest na dnie otchłani... Ta wzięta z życia scena trochę podsumowuje ducha mojego filmu.

NIESPODZIANKA SZEFA

Wiedziałem, że mając na planie dwie tak wielkie osobowości będę musiał naładować baterie do maksimum. Nie chciałem zmarnować takiej szansy. Od razu przeszliśmy z Jeanem i Michaelem na wysokie obroty: dokładnie przygotowywaliśmy sceny, nanosiliśmy poprawki i staraliśmy się do siebie dostroić. Stawałem na głowie, żeby czuli się ze są dobrze, co później znalazło swoje przełożenie w relacjach między Aleksandrem i Jacky’m. W każdą sobotę powtarzaliśmy tekst scen, które mieliśmy kręcić w następnym tygodniu. Jean i Michael, każdy na swój sposób, ciągle mnie zaskakiwali. Michael genialnie sterował swoim poczuciem humoru: zwykle jest powściągliwy, aż tu nagle odkrywa swoje słabości. To było urocze. Myślę, że jego osobowość nadała głębszego wymiaru wykreowanej przez niego postaci. Jean również mnie zaskakiwał. To było zabawne, że nigdy nie robił tego, czego od niego oczekiwaliśmy. Wielcy szefowie kuchni mówią, że gotowanie jest aktem tworzenia. Jean wprowadził nową wartość: był jak pryzmat, przez który sączą się różne informacje, a on potrafi je sczepić w jedną wiązkę i nadać im koloryt.

STRZAŁ W DZIESIĄTKĘ: MIEJSCA

Przez osiem tygodni kręciliśmy w Paryżu i na przedmieściach. Sceny w kuchni filmowaliśmy w Ecole Gregoire-Ferrandi. To tam kształciły się pokolenia francuskich i zagranicznych mistrzów kulinarnych. Jest to bardzo spektakularne miejsce. Restaurację Aleksandra, Lagarde Cargo, wyobraziliśmy sobie jako miejsce, które mogło ucieleśniać wyobrażenia o ekskluzywnej gastronomii. Całe wnętrze jest efektem inwencji naszej ekipy. Restaurację molekularną, którą odwiedzają przebrani za Japończyków Jean i Michael, zaaranżowaliśmy w podziemiach Instytutu Świata Arabskiego. Architektura i kolumny są zaprojektowane przez Jeana Nouvela. Całą dekorację i niesamowitą atmosferę tego miejsca zawdzięczamy talentowi Huguesa Tissandierera.

JEMY RÓWNIEŻ OCZAMI I USZAMI: TECHNIKA

Należało skupić się na bohaterach i ich historii. Całe szczęście, że miałem tak wybitnych techników jak wielki Robert Fraisse. Dzięki niemu obraz mojego filmu jest elegancki, świetlisty i apetyczny. To było pozornie łatwe filmowanie, ponieważ w wielu scenach w tle przewijało się dwadzieścia pięć ubranych na biało osób, które gotowały w równie białych wnętrzach pośród urządzeń ze stali nierdzewnej. Każda potrawa miała być piękna, zaś każda twarz emanować ciepłem. Po raz pierwszy użyłem dwóch kamer, które często ustawiałem w tej samej osi, ale z różnymi ogniskowymi. Powód był jeden: zależało mi na nakręceniu jak największej ilości materiału, by później mieć poszerzone możliwości w określeniu rytmu montażu. To pozwoliło mi również uchwycić każdy szczegół ruchu scenicznego aktorów. Sekwencje kręcone w kuchni musiały być wiarygodne, co stwarzało problemy techniczne. Nie mogliśmy zadowolić się filmowaniem ludzi, którzy udają, że gotują. Mieliśmy więc prawdziwych kucharzy, uczniów lub emerytów, którzy znali się na fachu. Mieliśmy do dyspozycji brygadę zawodowców. Łatwiej było pracować z prawdziwymi kucharzami, którym wystarczyło udzielić parę wskazówek, niż z aktorami naśladującymi gesty ludzi spod znaku chochli.

Dodatkowym elementem, który nadaje filmowi swoisty rytm jest muzyka. Ponieważ od początku miała to być komedia, pomyślałem o połączeniu kilku elementów muzyki latynoskiej przyprawionej szczyptą Vivaldiego. Skomponował ją Nicola Piovani, zdobywca Oscara za Życie jest piękne Roberta Benigniego. Jego muzyka była z kolei ucztą dla ucha: lekka, a przy tym, paradoksalnie, bardzo francuska, mimo, że Piovani jest Włochem.

PO UCZCIE

Jestem aktorem, scenarzystą i reżyserem. Ale, gdybym jeszcze raz miał dokonać wyboru, zostałbym reżyserem. Zawsze o tym marzyłem. Chociaż, przyznam, że każda z wymienionych tu profesji pozwala mi na zachowanie dystansu do siebie i otoczenia. Jednak, ostatecznie, reżyserowanie sprawia mi prawdziwą radość. Cieszę się jak dziecko, gdy obserwuję plan, sprzęt filmowy, techników i wreszcie aktorów, dzięki którym mogę opowiedzieć jakąś historię. Gdy przypatrywałem się grze Jeana i Michaela czułem się wręcz zaszczycony. Uwielbiam pracę z ludźmi takiego formatu, z takim talentem, charyzmą i energią. Pamiętam jak z Olivierem Dazalem - rżeliśmy dziko podczas pisania sceny, w której Michael i Jean degustują wino w piwniczce, jak topniałem słuchając muzycznej ścieżki filmowej, jak delektowałem się procesem wywoływania zdjęć, i wreszcie, jak reżyserując Facetów od kuchni, po raz pierwszy poczułem, co to znaczy praca w zespole. To bardzo budujące uczucie. Chociaż jestem autorem tego filmu, to tak naprawdę wiele pomysłów nie jest moich, ponieważ powstały one w wyniku wymiany i wspólnego dążenia zespołu do zaprezentowania widzowi tego, co najlepsze. Na planie dobre relacje i więź międzyludzka są absolutnie niezbędne. W końcu, przypominają te, które są tak wszechobecne właśnie w kuchni.

GOTOWAĆ TAK, BY SPRAWIĆ PRZYJEMNOŚĆ INNYM

Moją ambicją było zrobienie filmu, który sprawi, że widz poczuje się głodny: zarówno jeśli chodzi o jedzenie, jak i potrzebę głębszych relacji z innymi. Słowem, że widz dozna nieodpartego apetytu na gotowanie. Od początku chciałem zrealizować film dla szerokiej publiczności, żywy i świeży w treści ubranej w klasyczną, szlachetną formę, doprawioną moim wyczuciem smaku i wieloma drobnymi, ale zaskakującymi szczegółami. Przypomina to przepis na wykwintną potrawę wyczarowaną przez postać Jeana Reno i wykonaną przez bohatera Michaela Youna!

MICHAEL YOUN - wywiad

Co zadecydowało, że zagrałeś w tym filmie?

Spodobał mi się pomysł Daniela. Był bardzo na czasie. Uwielbiam filmy z udziałem Louisa de Funesa, a zwłaszcza Skrzydełko czy nóżka, w którym zagrał Coluche. Właśnie ten film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Odnalazłem w nim prawdziwego ducha komedii. Podobnie było podczas lektury scenariusza Facetów od kuchni. Znalazłem w nim świetne narzędzia komediowe. Dzięki nim można wykreować świat, o którym ludzie marzą i który ich dotyczy, ponieważ, czy tego chcemy, czy nie, wszyscy musimy jeść.

Daniel chciał zrealizować film zabawny, ciepły w odbiorze, z pozytywnymi akcentami. To było także moim pragnieniem: zagrać w filmie bez prowokacyjnego humoru. Nie wiem, ale może to dlatego, że jestem coraz starszy i zostałem tatą! Drugim kluczowym punktem była chęć zagrania z Jeanem Reno. Gdy dowiedziałem się, że mamy tworzyć duet w filmie Daniela z emocji dostałem gęsiej skórki i dreszczy. Przed rozpoczęciem zdjęć, cały czas obawiałem się, że Jean zaangażuje się w inny projekt! A jednak zjawił się na planie. Jean należy do tych ludzi, którzy wyzwalają we mnie chęć do wzbicia się na wyżyny profesjonalizmu. To aktor, który ma instynkt. Wie, gdzie tkwi prawda, potrafi wywęszyć talent. Byłem z siebie bardzo dumny, ponieważ miałem zagrać z tą wielką osobowością kina. Byłem do tego stopnia podekscytowany, że niewiele brakowało, a popsułbym nasze pierwsze ujęcie.

Jestem wielkim miłośnikiem dobrej kuchni. Nie ma znaczenia, czy chodzi o gotowanie, czy jedzenie. Podobnie moja żona. Jest w tym coś z ducha epikureizmu. Doskonale się uzupełniamy, tyle że ja uwielbiam gotować, ona zaś ucztować. Moje menu jest dość zróżnicowane. Lubię przyrządzać kaczkę w pomarańczach, lasagne ze szpinakiem, gulasz, albo potrawkę z cielęciny, zapiekanki, ryby... W zasadzie, moja kuchnia jest śródziemnomorska. Używam dużo czosnku, oliwy z oliwek, warzyw. Podczas zdjęć jedną z największych atrakcji i przyjemności były lekcje gotowania z mistrzem Alainem Ducassem. Spędziłem u niego tydzień. Nauczył mnie różnych procedur i technik, a także jak posługiwać się nożami, sprzętem kuchennym. Między innymi dowiedziałem się, że w ekskluzywnej restauracji nie kroimy pomidora tak, jak to robimy w domu. Musiałem również oswoić się z terminologią i rytmem pracy ekipy. W kuchni jest trochę jak w wojsku: to taka mała, zhierarchizowana społeczność, w której każdy musi wypełnić swoje zadanie. Nawet jeśli Jacky nie zawsze przestrzega kuchennego protokołu, to kultura, którą liznąłem w kuchni i na lekcjach mistrza Alaina pozwoliła mi uwiarygodnić moją postać.

Jakie jest Twoje zdanie na temat debaty o kuchni tradycyjnej i awangardowej?

Rzeczywiście, zauważyłem, że profesjonaliści traktuję tę debatę bardzo poważnie. Gdy wspomniałem mistrzowi Alainowi o kuchni molekularnej natychmiast pokazał pazury. Ponad wiek temu pojawił się „rewolucjonista” kulinarny - August Escoffier. Najpierw skodyfikował kuchnię, a potem ustanowił kanon zespołu. Ludzie ze świata wykwintnej kuchni byli zbulwersowani. W rzeczywistości, dzięki „zbuntowanemu” Augustowi świat poznał "nową kuchnię francuską ". Robuchon, Troisgros, Ducasse, Bocuse - są jego spadkobiercami, tyle że to, co było wówczas nowością, dziś stało się tradycją. I to właśnie dzięki nim zawdzięczamy wspaniałą reputację kuchni francuskiej znanej na całym świecie.

Całkiem niedawno, Anglicy, ale przede wszystkim Hiszpanię, jak Terran Adria, stworzyli kuchnię molekularną, wyznaczając tym samym nowe podejście do sztuki kulinarnej. W istocie, gdy spróbowałem potrawy tej kuchni, natychmiast uświadomiłem sobie, że nigdy czegoś podobnego nie jadłem. Poczułem przedziwne sensacje: jakieś trzaski i mini-eksplozje. Zresztą, nie tylko w ustach, ale także w nosie. Ta kuchnia przemawia do zmysłów.

Wielcy mistrzowie francuscy potrzebują w kuchni wspaniałych produktów. Dla mistrzów kuchni molekularnej nie ma to większego znaczenia. Pocieszające jest to, że niektórym kucharzom francuskim udaje się połączyć te dwa kulinarne nurty: tradycyjny i awangardowy. I w tym widzę przyszłość. Uważam, że nie należy radykalizować ani jednego, ani drugiego podejścia do sztuki kulinarnej, tylko rozkoszować się tym, co najlepsze.

Jak budowałeś swoją rolę?

Łatwiej jest znaleźć w sobie cechy postaci, niż je adoptować. Dlatego szukałem cech, które były nam wspólne. Daniel powiedział, że postać jest miła, niezbyt szorstka, a na początku nawet odważna. Dopiero w miarę rozwoju akcji poznajemy, kim naprawdę jest Jacky. Biorąc pod uwagę jego łagodne usposobienie, musiałem pohamować swoją przesadną ekspresję. Mimo to praca nad rolą sprawiła mi wielką frajdę.

Jak przebiegała praca w tym nieco innym rejestrze?

Jestem ciekaw wszystkiego. Interesuje mnie każdy aspekt tego rzemiosła. Jestem tak zafascynowany grą na planie, czy na scenie, że mógłbym wcielić się w mojego znienawidzonego wroga, czy perfidnego drania. Gdy wyobrażam sobie, co moja postać myśli i jak reaguje, czuję się jakbym był w innym wymiarze. Wykonywanie zawodu aktora pozwala mi bardziej akceptować nie tylko siebie, ale również innych. Każda zagrana przeze mnie postać sprawia, że moja osobowość wzbogaca się o nowy aspekt rzeczywistości, a przy tym czuję jakąś odnowę i zmianę. Jest to jak powiew świeżego powietrza.

Czasem widzimy w filmie sytuacje typowo burleskowe, które idealnie pasują do fabuły. Co o tym sądzisz?

Daniel chciał zrealizować film w tonacji burleskowej. Oczywiście, w burlesce czuję się jak w domu. Ale początkowo wahałem się. Jednak ostatecznie to on miał rację, ponieważ burleska doskonale wpisuje się w tę historię, tym bardziej, że Daniel zadbał o realizm, a także uwypuklił ludzkie słabości. Przegadaliśmy wiele godzin, ponieważ zależało mi na zdefiniowaniu wiarygodności postaci w sytuacjach ekstremalnych.

Jak przebiegała współpraca z Jeanem?

Nasz duet od razu wszedł na ten sam diapazon. To się widzi i czuje podczas oglądania filmu. Mamy parę: wielkiego, władczego gbura oraz małego, skaczącego na wszystkie strony pajaca. Zresztą, także poza planem niewiele różniliśmy się od naszych postaci. On był jak dowódca, a ja, niczym głupi adiutant, opowiadałem mu jakieś bzdury. Natychmiast polubiliśmy się. Jean ma wiele zalet. W rozmowach z aktorami, czy technikami zawsze okazuje im szacunek. Zawsze nastawiony jest na dialog, zrozumienie i wymianę poglądów. Wiem, że tego nie lubi, gdy tak się o nim mówi, ale ma w sobie coś z Ventury, czy Gabina. Ten szacunek do innych odnajdujemy w jego pracy, na planie i poza nim.

A inni aktorzy?

Raphaëlle Agogué zagrała w Obławie. Była po prostu genialna. Ponieważ byłem przekonany, że jest Niemką zapytałem ją: „Jak to się stało, że tak pięknie mówisz po francusku?” Naprawdę, zasługuje na podziw: jest świeża, iskrząca, łagodna i do tego piękna. Nie trudno zgadnąć, że Jacky wręcz ubóstwia swoją żonę. Z miłości do niej jest gotów zrezygnować z marzenia swojego życia.

Bardzo miło wspominam sceny z Julienem Boisselierem. To była świetna zabawa. Julien jak mało kto zna się na rzemiośle, a przy tym potrafi być przyjacielski i rozładować kłopotliwą sytuację. Kiedyś, gdy mieliśmy bardzo trudny dzień ni z tego, ni z owego, ogarnął nas dziki śmiech. Julien jest aktorem wyrazistym. W swoich interpretacjach lubi podejmować ryzykowne rozwiązania, co na planie nie było takie łatwe, ponieważ było nas dwóch.

Co sądzisz o pracy z Danielem Cohenem?

Daniel jest z natury człowiekiem otwartym. Uważnie słuchał naszych propozycji dotyczących zmian w scenariuszu, co można usunąć, co ulepszyć... Jean i ja wręcz bombardowaliśmy go nowymi rozwiązaniami. Dzisiaj wiem, że dokonanie tylu zmian nie było dla Daniela zbyt łatwe. A jednak wykorzystał wiele naszych sugestii, ponieważ chodziło o udaną realizację jego projektu. W pracy z zespołem zawsze okazuje zrozumienie. Jest zabawny, a w trudnych sytuacjach potrafi być też czuły.

Jak się czułeś oglądając film?

Odkryłem jego delikatną, iskrzącą i łagodną stronę. Przeczuwałem ją już podczas lektury scenariusza, jednak nie zdawałem sobie z tego sprawy na planie filmowym.

Byłem mile zaskoczony dynamiką filmu, który sprawia, że czujesz się głodny, wraca ci dobry humor i zaczynasz dostrzegać dobre strony życia.

Co odkryłeś w sobie dzięki tej postaci?

Smak finezji. Ta rola dała mi okazję do zagrania postaci delikatnej przy zastosowaniu wyważonej ekspresji. Grałem w duecie z kimś, kto wywodził się z nieznanego mi świata. Nie ukrywam, że miałem wielkie obawy przed wejściem w szranki z Jeanem Reno. Nie widziałem, co mnie czeka i jak potoczą się sprawy. To doświadczenie nauczyło mnie również, że nie istnieją żadne granice, że w tym fachu wszystko jest możliwe. Od chwili rozpoczęcia pracy nad rolą, od momentu, w którym zagłębiamy się w świat postaci odkrywamy tkwiący w nas potencjał.

Jak będziesz wspominał tę przygodę?

Na dzień przed nakręceniem końcowej sceny zostałem tatą. Byłem w siódmym niebie. Zmieniałem tekst, improwizowałem, zza planu podały salwy śmiechu, a ja byłem szczęśliwy jak skowronek. Gdybym mógł za każdym razem wchodzić na plan z taką beztroską, naiwnością i energią, byłoby idealnie. Nawet rano, gdy nie miałem ochoty zostawiać żony oraz dziecka na planie odczuwałem prawdziwą radość. Zabawne, ale dwa dni później kręciliśmy scenę, w której mój bohater oznajmia, że został tatą. To było dziwne i bardzo silne przeżycie. Wracając do spraw zawodowych chcę powiedzieć, że największą satysfakcję sprawia mi pisanie scenariuszy i reżyseria. Jednak dzięki Facetom od kuchni odkryłem, że jako aktor też mogę czerpać przyjemne, graniczące ze szczęściem doznania. To tak, jakbym złapał oddech i naładował baterie.

Synopsis

Pyszna komedia prosto z Paryża!

Alexandre Lagarde (Jean Reno), uznany w całym Paryżu mistrz kuchni, cierpi na brak kulinarnej weny. Choć prowadzona przez niego restauracja jest niczym Luwr wśród muzeów, a goście z wielotygodniowym wyprzedzeniem muszą oczekiwać na stolik, Alexandre wpada w nie lada tarapaty. Nowy właściciel restauracji planuje zastąpić dotychczasowe menu rewolucyjną, znacznie tańszą kuchnią molekularną. Na miejsce Alexandra czyha niejeden młody kucharz, a on sam stoi przed bardzo trudnym wyborem. Albo dostosuje się do nowych zasad, albo zawalczy o to, co najbardziej kocha. Na szczęście na jego drodze stanie niesforny, ale bardzo zdolny Jacky Bonnot – człowiek, który potrafi ugotować wszystko. Szykuje się kuchenna rewolucja!

Paryż, wyśmienite jedzenie oraz ludzie, którzy umieją ugotować wszystko, czyli duet - Jean Reno i Michael Youn jako Faceci od Kuchni!

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Pozostałe

Proszę czekać…