Dwie dekady po pierwszej inwazji w Dniu Niepodległości. Ziemia staje w obliczu nowego zagrożenia z kosmosu. Nowe mechanizmy obronne ludzkości mogą nie wystarczyć.

Największą bolączką lekkiej formy jest fakt, że fabuła ociera się o głupotę. 4

Dwadzieścia lat temu obcy przybysze z kosmosu szturmem wdarli się na Ziemię i dokonali przerażających zniszczeń. Terasz szykują się do kontr ataku i ostatecznej destrukcji. Kino katastroficzne, rozbuchana apokalipsa i science-fiction tworzą mieszankę, która wyjątkowo kuleje już na poziomie scenariusza. Roland Emmerich tworzy widowiskowe przestawienie, ale technologia i współczesne możliwości obdzierają kontynuację z klimatu pierwowzoru.

Dzień Niepodległości: Odrodzenie (2016) - James A. Woods, William Fichtner, Jeff Goldblum, Brent Spiner

Wiele się zmieniło przez lata: prezydentem Stanów Zjednoczonych została kobieta, podbiliśmy księżyc, podróżujemy bez ograniczeń po kosmosie, a wszystkie narody żyją w pokoju. Badacze zyskują coraz więcej odpowiedzi na pytania o przybyszy z kosmosu, jednak wciąż żyjemy w strachu przed nieznanym. Reżyser dobrze buduje poczucie zagrożenia, choć z pozoru wszyscy mają kontrolę i wiedzą, co robić. Ostatecznie nie udaje się przewidzieć wszystkich możliwości, dlatego rozpętuje się piekło i prawdziwa gratka dla CGI. Po niebie latają odrzutowce, miasta zostają zniszczone, a w koło wędrują laserowe pociski. Filmowa apokalipsa przybiera na sile, wszystkiego jest więcej i mocniej, choć wcale nie lepiej. Kiedy od samego początku wiadomo, że na ostateczne starcie przyjdzie nam czekać cały film, mamy jeszcze nadzieję na kilka ciekawych atrakcji po drodze. Tymczasem Emmerich zabiera widzów w podróż dookoła świata, pokazuje wyszukane laboratoria, szczątki maszyny obcych i samych kosmitów w otoczeniu gromadki starych i nowych bohaterów, przez co mamy długie i nudne wprowadzenie.

Córka prezydenta (Maika Monroe) jest pilotem i asystentką pani prezydent, a syn kapitana Hillera odważnie pielęgnuje pamięć o ojcu. Na ekranie pojawia się również Charlotte Gainsbourg, która wydaje się być wyjątkowo przerażona romansem z Hollywood. Zagubienie i zadziwienie malujące się na twarzy nie pomaga jej bohaterce tym bardziej, że aktorka nie otrzymała materiału do grania. Zadaniem pani psycholog jest towarzyszenie męskiej części obsady i nieustanne zadawanie pytań z nieco artystycznym oderwaniem od rzeczywistości.

Dzień Niepodległości: Odrodzenie (2016) - Jeff Goldblum, Gbenga Akinnagbe, Bill Pullman (I)

To właśnie scenariuszowo film odnośni największą porażkę. Pełno w nim absurdów, jednowymiarowych postaci, rozszarpanych wątków i komicznych dialogów. Całość wygląda dobrze, dopóki bohaterowie nie zaczynają wymieniać się papierowymi stwierdzeniami. Zresztą cały film obfituje w rozwiązania wywołujące uśmiech niedowierzania. Absurd goni absurd, pędzący szkolny autobus znajduje się w samym centrum wojny światów, a przebiegłość ludzi zostaje jak zwykle nagrodzona. Choć wiemy, że amerykańskie kino rozrywkowe należy oglądać z przymrużeniem oka, Dzień Niepodległości: Odrodzenie jest daleki od ideału. Największą bolączką lekkiej formy jest fakt, że fabuła ociera się o głupotę. A przecież George Miller w Mad Max: Fury Road udowodnił, iż kino popularne stać na dużo więcej. Film może podobać się w warstwie wizualnej, ale nie osiągnie zachwytu na poziomie starszej produkcji. Lasery błyskają, bohaterowie dzielnie walczą, a 4 lipca ponownie rozbłysną fajerwerki. Taki jest Dzień Niepodległości całej planety. Szkoda, że więcej w nim śmiechu niż grozy.

2 z 2 osoby uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 19
i_darek1x 4

…umoczone 200 000 000 USD ;) Ale może komuś się podoba ? Są gusty i guściki !A o gustach się nie dyskutuje ! Mi się nie podobał i tyle ! ;)

EpicKama_14 7

Nie był zły spoko film 👍

dawidek98 4

Ten film po prostu ssie. Nie był on ani trochę potrzebny. Jeff Goldblum już nie gra tak fajnie, jak w pierwszej części. Ronald Emmerich wypala się od "10 000 B.C."

Barbarka88Rz 4

Jako samodzielny film może i by się obronił, ale ponieważ uparcie jedzie na sławie "Dnia Niepodległosci" z ’96 (przydługie sceny powitań bohaterów z 1 części, liczne nawiązania i wspomnienia bohaterów) to na tym tle wypada dużo gorzej. Wiele scen i wątków jest przydługich i niepotrzebnych, sporo zbędnych rzutów kamery, całość się dłuży i mocno nuży. Na początku jest koszmarnie, pózniej trochę lepiej bo zaczyna się coś dziać (bezpośrednia walka z obcymi).

Nie wiem co myślał Emmerich reżyserując ten film, może skupił się na swojej nowej willi. Nazwisko zobowiązuje, widzowie mu ufają, a tu wypuścił taki gniot (jak na niego). Proponuję też scenarzyście i montażyście żeby nie wpisywali tego do CV, nie ma czym się chwalić.

Uwielbiam Goldbluma i Fichtnera, ratują trochę sytuację (niestety nie dostali szansy pokazać swoich umiejętności). Fajny był też afrykański król (watażka?). Efekty specjalne w porządku. Mógłby wyjść niezły film sf, gdyby nie te dłużyzny. Niekoniecznie do polecenia, ale tragiczny też nie był.

tyta 3

Oglądałem na 2 raty. Niezła kaszanka z tego wyszła, a dialogi to jakaś porażka. Te 3 gwiazdki to tylko dlatego, że CGI było nawet niezłe.

Więcej informacji

Proszę czekać…