> Beznickowy o 2014-10-15 21:28 napisał:
> Niestety, gdy z offu i retrospekcji wyjaśnia się tajemnica zniknięcia
> kobiety, czar pryska.
Dokładnie mam takie same odczucia. Cała otoczka i tajemniczość filmu pryska w momencie o którym napisałeś.Nie chcę tutaj używać spoilerów ale później jest już trochę gorzej. Gra aktorów trzyma dobry poziom.Muzyka też klimatyczna. Końcówka trochę mnie rozczarowała.Dla mnie 7/10 za całość. Polecam mimo wszystko.Kawał dobrego kina.
8.5/10 – Rewelacyjny scenariusz, który został świetnie nakręcony przez Finchera. Ogląda się z dużą przyjemnością, pomimo tego, że trwa dwie i pół godziny cały czas trzyma w napięciu. Do tego bardzo dobra Rosamund Pike (czy Oscar? raczej nie) i Ben Affleck w najlepszej roli w jakiej go widziałem. Całkowicie uwierzyłem w skomplikowane relacje między ich bohaterami. Nieco irytował mnie wątek medialnej otoczki wokół zaginięcia, ale niestety był on bardzo ważny dla akcji oraz to, że w Neilu Patricku Harrisie cały czas widziałem Barney’a. Film ma kilka troszkę słabszych momentów, ale całokształt wypada bardzo korzystnie – jeden z najlepszych dreszczowców (bo myślę, że można go tak określić) XXI wieku, a książka już czeka w kolejce do przeczytania.
Pozostałe
Proszę czekać…
Rozczarowanie [tytuł tematu może być mylący] – Dywagacje na temat tego filmu to oscylowanie między kolejnymi spojlerami, ale bez obawy – tutaj ich nie znajdziecie.
Zaczęło się wręcz doskonale. Dostajemy gęsty thriller, w którym nie wiemy, co się stało. Kojarzycie "Labirynt" czy "Zodiaka"? To dokładnie ta sama wysoka półka. Niestety, gdy z offu i retrospekcji wyjaśnia się tajemnica zniknięcia kobiety, czar pryska. Czułem się, jakby ktoś mi mówił: "Możesz już wyjść z kina, widzu. Teraz zacznie się nowy film". I tak faktycznie było, thriller zamienił się w film sensacyjny, by na koniec stać się dramatem psychologicznym. A jak dobrze wiemy, Fincher najlepiej się czuje w tym pierwszym gatunku. Marzyło mi się obejrzeć film, w którym nie poznamy przyczyn zniknięcia żony w ogóle. Zabrakło tej tajemnicy do samego końca. Ponadto, zmierzanie do punktu kulminacyjnego było wrednie przewidywalne (mówię o tej najbardziej krwawej scenie w filmie).
Mimo to, jest to (tylko) dobry film. Mroczny, pełen tajemnicy klimat. Świetnie obsadzony, zwłaszcza Rosamund Pike i drugoplanowe postacie (megazaskoczenie: Tyler Perry!). I bronić będę Afflecka; jego sposób gry genialnie się sprawdza, gdy jeszcze nie znamy tajemnicy zniknięcia żony – trudno widzowi określić, czy zabił ją czy nie. Muzyki Reznora zawsze się dobrze słucha i w filmie, i potem po filmie.