Vincent (Tom Cruise) jest zimnym, wyrachowanym płatnym mordercą, prowadzącym swoją grę. Max (Jamie FoxxRay, Ali) jest taksówkarzem o wielkich ambicjach i małych szansach. Tej fatalnej nocy Max ma zawieźć Vincenta na kolejną robotę – jedna noc, pięć postojów, pięć strzałów i ucieczka. Dwaj mężczyźni o krańcowo odmiennych życiorysach, połączeni wbrew woli – żaden z nich nie będzie już taki sam. Ta noc zmieni wszystko...

Jedna noc

Akcja filmu "Zakładnik" rozgrywa się w ciągu jednej zaledwie nocy, a miejscem rozgrywających się wydarzeń jest Los Angeles. W tak krótkim wydawałoby się czasie losy dwóch mężczyzn zostają ze sobą nierozerwalnie złączone i już nigdy nie będą takie jak wcześniej.

Reżyser/producent filmu Michael Mann mówi: "Jednym z elementów, które zainteresowały mnie w tym projekcie była kwestia ogromnej kompresji czasu akcji – rozgrywa się ona przecież w ciągu jednej nocy. Wszystkie wydarzenia mają miejsce pomiędzy godziną szóstą po południu a czwartą nad ranem, w jednym z najbardziej nowoczesnych amerykańskich miast. To właśnie w takiej scenerii Max i Vincent zostają wpisani w swoje role. Tej nocy zmieni się całe ich dotychczasowe życie. Całkowicie i na zawsze. Następuje zderzenie ze sobą dwóch ludzkich historii, a wszystko to ma miejsce w niecodziennych okolicznościach. Obserwujemy niesamowitą kompresję wszystkiego tego, kim byli do tej pory, kim chcieliby być w przyszłości – a przy tym absolutne załamanie dotychczasowych wydarzeń z ich życia. Nie dziwi więc chyba moja fascynacja intensywnością i nieoczekiwanym obrotem wydarzeń przedstawionych w filmie."

Mann dodaje, że od samego początku bardzo spodobał mu się tekst scenariusza filmu, który przełamuje konwencję struktury trzyaktowej, z typowym początkiem, środkiem-rozwinięciem akcji i zakończeniem. "Wydaje się, że w przypadku tego filmu mamy do czynienia z dwoma aktami niejako wpisanymi w początek zdarzeń – to wydarzenia, które się rozegrały jeszcze przed rozpoczęciem całej akcji. Na ekranie widzimy właściwie trzeci akt rozgrywającego się dramatu, dlatego też bardzo podobało mi się przełamanie klasycznej konwencji akcji."

Mimo takiego założenia twórczego, widzowie nie będą mieli większych trudności z rozszyfrowaniem, dlaczego znaleźli się w takim, a nie innym punkcie historii filmu – tło wydarzeń w miarę rozwoju akcji okazuje się być całkiem oczywiste. Mann wyjaśnia założenia głównej intrygi: "Zagraniczny kartel przemytników narkotyków dowiaduje się, że kilku z jego agentów ma zostać osądzonych w Los Angeles. Podejmują zatem kroki w celu uniemożliwienia postawienia oskarżonym zarzutów, a ma do tego doprowadzić najprostszy sposób likwidacji świadków – morderstwo pięciu osób zeznających na niekorzyść przemytników. Zrozumiałe jest, że dla ratowania swojej skóry przestępcy zrobią wszystko – mają przecież pieniądze, mogą sobie pozwolić na zatrudnieni najlepszych ludzi z branży ... ludzi takich jak Vincent. Prawdopodobnie przygotowywali się do ostatecznego ataku przez wiele miesięcy, cały scenariusz został dopracowany w szczegółach. Teraz jest już tylko czas, żeby zrealizować ten misterny plan - Vincent zjawia się w mieście, żeby wykonać swoje zlecenie. Nieprzewidziane okoliczności zmuszają jednak najemnika do improwizacji, a koniec końców wzięcia zakładnika – kierowcy taksówki Maxa."

"Max staje się zakładnikiem w swojej własnej taksówce, ponieważ Vincent zmusza go, aby wykonywał kursy do miejsc, w których ma dokonać zabójstw" dodaje scenarzysta Stuart Beattie. "Sednem całej historii jest relacja tych dwóch postaci, która z czasem przeradza się w trzymającą w napięciu grę w kotka i myszkę."

Dziwić może fakt, iż pomysłem, który zainspirował Stuart Beattiego do napisania tekstu "Zakładnika" nie była pierwotnie myśl o tym, co dzieje się w mózgu seryjnego mordercy, ale raczej zastanowienie się nad niebezpieczeństwami, które czyhają na człowieka w tak pozornie bezpiecznej pracy, jaką jest bycie kierowcą taksówki. Scenarzysta mówi: "Inspiracją była dla mnie rozmowa, którą przeprowadziłem kiedyś z kierowcą taksówki, na trasie z lotniska. Zagadnąłem do niego wtedy, a on okazał się na tyle rozmowny, że dojeżdżając do mojego domu gawędziliśmy jak starzy kumple. Nagle zdałem sobie sprawę z tego, że właściwie to ten facet nie wie z kim ma do czynienia. Mógłbym być przecież każdym – maniakalnym mordercą, terrorystą, do którego on cały czas odwrócony jest plecami. Uderzyła mnie ta myśl i przyszło mi do głowy, że byłby to niezły pomysł na scenariusz trzymającego w napięciu filmu – dwóch obcych sobie ludzi, z których jeden siedzi tyłem do drugiego, w zamkniętej przestrzeni samochodu, całkowicie odcięci od reszty świata. Tak właśnie zaczął kiełkować pomysł "Zakładnika"."

Mann podsumowuje: "Pamiętam, kiedy przeczytałem tekst scenariusza po raz pierwszy, świetny wydał mi się pomysł prostego w swoim wyrazie przedstawienia dwóch całkowicie odmiennych od siebie ludzkich egzystencji, które nagle zderzają się ze sobą i sprawiają, że nieuchronnie tych dwoje ludzi musi ze sobą wejść w relację. A wszystko to, podczas jednej nocy w L.A."

Kto kim tutaj kieruje?

W dość rzadkim, jak na Toma Cruise'a przypadku, aktor wciela się tym razem w rolę czarnego charakteru – Vincenta, chociaż sam nie postrzega tego mordercy całkowicie w kategoriach dobra i zła. Jak mówi aktor: "W swojej karierze przychodziło mi grywać czarne i białe charaktery, pomyślałem zatem, że Vincent jest po prostu ciekawą postacią... bardzo dynamiczną. Miałem ochotę zgłębić tę postać, zrozumieć ją w pewien sposób, szczególnie zaś z uwagi na demonstrowane przez niego na każdym kroku zachowania antyspołeczne", śmieje się Cruise.

"Za każdym razem, kiedy zabieram się za jakąś rolę staram się najpierw dociec jaki jest kodeks moralny mojego bohatera, czy sam się z nim zgadzam, czy też nie. Każdy z nas bowiem reprezentuje jakieś wewnętrzne zasady. Vincent został wynajęty do wykonania czarnej roboty i w jego mniemaniu nie wykonanie zadania byłoby złamaniem jego kodeksu postępowania. Jest profesjonalistą w każdym calu. Starałem się zatem spojrzeć na niego z takiego punktu widzenia, docierając w ten sposób do wewnętrznych pokładów jego motywacji."

Reżyser Mann dodaje: "Sądzę, że ludzie są istotami bardzo złożonymi, ścierają się w nich różne siły, których obserwacja jest niezwykle fascynująca. Jeśli chodzi zaś o graną przez Toma postać Vincenta, to jest ona właściwie nie podobna do żadnej granej przez niego wcześniej roli. To ryzyko zawodowe związane z właściwym pokazaniem postaci musiało z pewnością spodobać się Tomowi, dlatego też zdecydował się zmierzyć z tą rolą. W Tomie jest wielka siła i pewnego rodzaju autorytet, które chciałem widzieć również u Vincenta. Daje się to zauważyć już choćby w jego eleganckim wyglądzie. Widzowie dość szybko dostrzegą, że pod dobrym garniturem wrą bardzo silne emocje."

Wygląd zewnętrzny Vincenta też stanowi pewne odejście od klasycznego wizerunku Cruise'a – w filmie ma on stalowo-siwe włosy oraz kilkudniowy zarost. Mann stwierdza: "Chciałem nadać naszej głównej postaci wygląd odmienny od charakterystycznego image'u Toma Cruise'a. Miał on być w założeniu postacią nieco bardziej szorstką i przez to nieco anonimową. Podobnie rzecz się ma z jego garderobą, ponieważ z racji okrojonej ramami czasu akcji Vincent występuje tutaj tylko w jednym kostiumie – eleganckim garniturze. Strój ten wygląda tak, jakby wyszedł spod igły bardzo drogiego, prywatnego krawca, jednak nie jest skrojony w stylu amerykańskim, ani też europejskim. Przywołuje na myśl najdroższych krawców z jakichś egzotycznych miejsc, nadaje więc naszemu bohaterowi charakteru jakby 'nie stąd'."

Cruise wspomina: "Michael wyszedł z całym wachlarzem pomysłów na to, jak powinna wyglądać grana przeze mnie postać i to w najdrobniejszych szczegółach – włosy, zarost, garnitur. Najpierw składał ze sobą wszystkie te elementy w komputerze, a trzeba przyznać, że ma niesamowite oko do szczegółów. Praca z nim była czystą przyjemnością, ponieważ wszystko od samego początku było jak najbardziej klarowne. Spędziliśmy na początku pracy nad filmem sporo czasu, żeby poukładać ze sobą wszystkie elementy historii Vincenta, co dało nam punkt odniesienia jeśli chodzi o początek rozgrywającej się na ekranie historii." Mann dodaje: "Przed rozpoczęciem zasadniczej części kręcenia zdjęć do filmu parę miesięcy zajęło nam rozpracowanie postaci Vincenta, nadając mu rys bohatera bardzo dynamicznego, z krwi i kości. Co ciekawe, większość z naszych rozmów dotyczyła biografii Vincenta jeszcze sprzed okresu pokazanego w filmie, w kontekście jego wcześniejszych doświadczeń. To całe jego 'dziedzictwo przeszłości' daje się jednak znakomicie wyczuć we wszystkim co Vincent robi. Nie ma praktycznie żadnej reakcji, postawy, czy też wypowiedzi, która nie byłaby w jakimś stopniu zakorzeniona w tym, czego doświadczył w swoim życiu nasz bohater zanim wydarzyła się ta pamiętna noc. Przez różne skrawki wypowiedzi i zachowań, mamy poczucie, że w środku tej postaci wiele się rozgrywa. Następują w nim niejako przesunięcia tektoniczne, które podskórnie wyczuwamy i staramy się zrozumieć."

"Jednym z zagadnień, nad którym często i długo zastanawialiśmy się było określenie momentu, w którym następuje pierwsze pęknięcie w masce, którą przybrał Vincent", mówi Cruise i dodaje: "Na początku filmu nasz bohater wygląda wręcz perfekcyjnie – srebrny lis, który odwiedził miasto. Sądzę jednak, że Max miał w dużym stopniu wpływ na Vincenta, stad też pod wpływem doświadczeń tej jednej nocy w tym facecie coś powoli zaczyna się kruszyć, rozpękać ... pojawia się jakaś ludzka szczelina."

Ze zdaniem tym absolutnie zgadza się reżyser Mann: "Vincent to inteligentny facet, jednak do tej pory przez ostatnich sześć-siedem lat żył właściwie z wykonywania zleceń likwidowania niewygodnych ludzi. Do tego stopnia zidentyfikował się ze swoim wizerunkiem twardziela, że jego prawdziwa osobowość doznała poważnego uszczerbku. Być może w takiej sytuacji nie mógłby znaleźć sobie gorszego towarzysza wyprawy niż Max."

Jamie Foxx, który w filmie gra rolę Maxa, potwierdza, że w miarę, jak jego bohater zaczyna dochodzić do siebie po początkowym szoku odkrycia, kim tak naprawdę jest Vincent i o co w tym wszystkim chodzi, następuje stopniowa zmiana w jego zachowaniu i ich wzajemnej relacji. Jak mówi aktor: "W relacji, którą obserwujemy na ekranie niesamowite jest to, że w jakiś absolutnie szalony sposób Max znajduje w swoim pasażerze inspirację. To tak, jak gdyby w jego życie wtargnęło zupełnie niespodziewanie coś nowego, a on przyjmuje otwarcie to doświadczenie."

Michael Mann utrzymuje, że wybór Foxxa do roli Maxa było 'majstersztykiem obsady', ponieważ Jamie jest: "facetem na każdą pogodę, ma do tego niezaprzeczalny talent i jest po prostu świetnym aktorem. Ten film nie jest nawet w ułamku obrazem komediowym, ale są sceny, w których Jamie i Tom są absolutnie komiczni. Nikt lepiej nie potrafiłby odegrać subtelności postaci i napięcia sytuacji niż Jamie Foxx." Reżyser dodaje: 'Chodziło nam w filmie również o stworzenie odpowiedniej atmosfery, swoistej 'chemii' pomiędzy głównymi bohaterami, paradoksalnie pomimo ogromnych różnic pomiędzy nimi. Max to typowy przedstawiciel klasy średniej, coś w rodzaju przeciętnego 'everymana'. Reprezentuje dość konwencjonalne przekonania, wierzy święcie w obywatelski obowiązek i kieruje się ludzkimi odruchami. Nigdy w życiu nie widział na własne oczy brutalnej zbrodni ... a paradoksalnie przyszło mu zmierzyć się z lodowato zimnym i opanowanym socjopatą, którego wiezie na tylnym siedzeniu."

Foxx stwierdza: "Na początku filmu Max jest całkowicie obojętny, jeśli chodzi o osobę, którą wziął jako pasażera. Jest to dla niego po prostu kolejna taryfa, ponieważ sam uważa się za jedynie kierowcę taksówki. W moim przekonaniu w postaci tej i jego życiu nie było właściwie nic specjalnie ekscytującego, być może poza jedynym faktem, że jest po trosze typem marzyciela. Vincent, który wsiada do jego samochodu jako pasażer ma nieoczekiwanie zmienić raz na zawsze jego życie, jednak prawda wygląda również w ten sposób, że każdy z nich na swój sposób przechodzi pewna transformację – potrzebują się nawzajem, żeby określić, jakim torem ma dalej pójść ich życie. Jeśli chodzi o Maxa, to albo pozostanie 'przykuty' na zawsze do swojej taksówki, albo przez tragiczne wydarzenia kilku wieczornych godzin zrobi wszystko, żeby tylko nie trafić za kratki. Jestem przekonany, że w życiu nic tak na prawdę nie dzieje się bez przyczyny. Dotyczy to także ludzi, którzy stają na naszej drodze w jakimś 'wyższym' celu, a ich energie zaczynają się z jakiegoś powodu przyciągać z naszymi energiami. Jest kilka rzeczy, które w taki właśnie sposób przytrafiły się Maxowi. Kiedy do samochodu Maxa wsiada grana przez Jadę postać Annie, tych dwoje wymienia ze sobą kilka przypadkowych wydawałoby się stwierdzeń, które jednak w jakimś stopniu wpływają na minimalną zmianę ich życia. Annie odwraca się i wręcza Maxowi swoją wizytówkę. Annie jest bardzo atrakcyjną kobietą, silną i niezależną ... dlaczego miałaby dawać swoje namiary kierowcy taksówki? Coś jednak sprawiło, że zdecydowała się wykonać taki gest."

Jada to Jada Pinkett Smith, która w filmie "Zakładnik" gra rolę pani Prokurator Generalnej, Annie Farrell. Aktorka mówi: "Jednym z wątków tego filmu, który mnie szczególnie zainteresował, było zagadnienie tego, w jaki sposób krzyżują się ze sobą ludzkie ścieżki – dynamika, którą niesie ze sobą fakt spotkania na swojej drodze kogoś, kogo nigdy nie bylibyśmy sobie w stanie wyobrazić. Tak właśnie sprawy mają się z Annie i Maxem. On daje jej możliwość wyrzucenia z siebie tego, o czym nikomu nigdy wcześniej nie mówiła, osoba Maxa sprawia bowiem, że Annie czuje się naprawdę sobą. Kiedy grana przeze mnie postać wysiada z taksówki, myśli sobie ‘Być może nigdy więcej nie spotkam tego człowieka ... być może powinnam zostawić mu swoją wizytówkę ... ale to przecież tylko kierowca.' Jednak w tym momencie zaistniało między nimi silne połączenie, dzięki któremu udało się przełamać wcześniejsze uprzedzenia i opinie na temat tego, kto tutaj kim jest. Jest to spora nauczka dla każdego z nas, żeby być otwartym na innych i nowe kontakty, ponieważ nigdy nie wiadomo do jakiego zakończenia może doprowadzić całkiem przypadkowe spotkanie."

Przygotowując się do swojej roli Pinkett Smith dużo czasu spędziła w towarzystwie osoby wykonującej zawód prokuratora, zarówno na samej sali sądowej, jak i poza nią. Jak wspomina: "Przyglądałam się z uwagą tej kobiecie, zwracając uwagę na to, w jaki sposób zachowuje się, kiedy rozmawia z innymi prawnikami, jakie są jej relacje interpersonalne na sali sądowej i poza nią. Zwracałam uwagę na takie elementy jak mowa ciała i sposób ubierania się – dlaczego na przykład zakłada spódnicę zamiast spodni, wysokie obcasy zamiast wygodnych butów na płaskim obcasie, jaki nosi makijaż... Wszystkie te elementy pomogły mi stworzyć postać, szczególnie w kontekście pracy z reżyserem Michaelem Mannem, który wręcz nalega na tego rodzaju zabiegi w analizowaniu roli. W jego podejściu do pracy liczy się precyzja. Kropka. Na planie filmowym trzeba być przygotowanym, a on (Mann) pomaga wykonać wszystkie niezbędne zabiegi kreowania postaci. Potem czeka cię już tylko wspaniała przygoda w dotarciu do sedna tej postaci."

Reżyser Mann nie pozostaje aktorce dłużny w komplementach: "Doceniam pracę, którą Pinkett Smith włożyła w tę rolę. Niewątpliwie, cały jej wysiłek stokrotnie się opłacił, co widać na ekranie. Pamiętajmy, że spotykamy filmową Annie na początku całej historii, a później w momencie, kiedy filmowa opowieść rozwinęła się już znacznie. Taka chronologia wymagała, aby początkowe pojawienie się aktorki na długo zapadało w pamięć widza, robiło niesamowicie silne wrażenie. Jada udowodniła, że jest w stanie osiągnąć taki efekt, jest niezwykle charyzmatyczną osobą w życiu codziennym i widać to również w postaci filmowej Annie."

Inną osobą, z którą Max ma co prawda krótki, ale niezwykle ważny dla dalszej akcji kontakt jest detektyw Fanning, tajny agent do spraw narkotyków, który wpada na trop Vincenta w momencie, kiedy plan zlikwidowania pierwszej jego ofiary wydaje się iść nie do końca po jego myśli.

W roli Fanninga w filmie wystąpił Mark Ruffalo, który od samego początku otwarcie przyznawał się do zainteresowania fabułą i akcją filmu. Jak mówi aktor: "Scenariusz wydawał mi się wręcz fascynujący. Trzymający w napięciu, przybierający nagłe zwroty akcji, nabierający stale tempa, zmierzający w nie do końca odgadnionym kierunku. Przy tym opis akcji był bardzo specyficzny, plastyczny - mogłem wręcz namacalnie wyobrażać sobie kolejne sekwencje, co nigdy wcześniej mi się nie przydarzyło."

Ruffalo zauważa, że pierwsza myśl, która przyszła mu do głowy kiedy myślał o Fanningu to typ policjanta 'z ulicy'. Z drugiej strony reżyser chciał, żeby była to postać z klasą, ponieważ to właśnie Fanning pierwszy oficjalnie wpada na trop Vincenta i w pewien sposób musiał być jego godnym przeciwnikiem. Jak wspomina aktor: "W rozmowie z Michaelem (Mannem) powiedziałem mu na początku zgodnie z prawdą, że nie bardzo wiem, od czego zacząć pracę nad rolą. On wtedy powiedział mi 'Mam dla ciebie pewną pomocną postać'. Wręczył mi zdjęcie jakiegoś detektywa mówiąc, że nazywa się on 'Q' i że od tej chwili mam z nim spędzić tyle czasu, ile tylko potrzebuję zanim zaczną się zasadnicze zdjęcia do filmu. Zakończył stwierdzeniem 'To ty jesteś 'Q'."

Mann mówi: "'Q' to tajny agent do spraw zwalczania przestępstw narkotykowych. W swoim życiu spotkałem wielu tajnych agentów. Czasem któryś z nich pokazywał mi kogoś na ulicy i mówił 'ten facet to gliniarz', ja zwykle nie mogąc w to uwierzyć mówiłem 'niemożliwe'. Patrząc na takiego faceta w żaden sposób nie można przypuszczać, że jest to detektyw z departamentu policji L.A. do spraw narkotykowych. Pod wieloma względami postać grana przez Ruffalo została naszkicowana na podstawie takiego właśnie portretu policjanta."

W obsadzie "Zakładnika" znaleźli się także Peter Berg, grający również detektywa do spraw przestępstw narkotykowych – Richarda Weidnera, który jednak sceptycznie odnosi się do teorii swojego partnera – Fanninga; Bruce McGill jako Pedrosa, agent Federalny zajmujący się śledztwem w sprawie kartelu narkotykowego, na którego zlecenie działa Vincent; Barry Shabaka Henley wystąpił w roli Daniela, muzyka jazzowego, który ma nieszczęście figurować na liście Vincenta – 'osób do zlikwidowania'; oraz Irma P. Hall jako co prawda przykuta do łóżka, ale nadal trzeźwo myśląca matka Maxa, Ida. Nominowany do Nagrody Akademii Javier Bardem (Zanim zapadnie noc) występuje w epizodycznej roli jako Felix, jeden z bossów kartelu narkotykowego, który to właśnie zatrudnił do 'mokrej' roboty Vincenta.

Nocne światła wielkiego miasta

Film "Zakładnik" kręcony był w całości w nocnej scenerii miasta, które reżyser Michael Mann zna prawdopodobnie lepiej niż jakikolwiek inny współczesny filmowiec – to miasto to Los Angeles.

"Michael Mann bywał w takich miejscach, o których istnieniu nie mieliśmy zielonego pojęcia", mówi Foxx. Ja sam niejednokrotnie mówiłem mu: "Mike, wychowałem się w 'gettcie' L.A.', na co on reagował: 'Tak? A chcesz żebym ja pokazał ci zakazane rewiry tego miasta?' i zabierał mnie w takie miejsca, gdzie nawet ja reagowałem nerwowo, sprawdzając, czy na pewno mamy pozamykane drzwi. Michael to prawdziwy geniusz budowania nastroju i atmosfery miasta, które świetnie zna. On nie stara się przy tym pokazać Toronto czy Vancouver na podobieństwo L.A. W jego filmach my po prostu oddychamy powietrzem L.A. Poznajemy to miasto, a naszym przewodnikiem jest osoba, która zna je od podszewki."

Ze zdaniem aktora zgadza się w pełni scenograf filmu David Wasco, twierdząc: "Wielu twórców filmowych jest przekonanych, że Los Angeles 'ograło się' już na ekranie, co absolutnie mija się z prawdą. Wystarczy popatrzeć na to, co pokazuje Michael, udowadniając, że zawsze jest jeszcze coś ciekawego do uchwycenia. Tym razem naszym założeniem było pokazanie wielu aspektów i różnorodności tej aglomeracji, wielu społeczności i kultur, zarówno tych z 'wyżyn', jak i z 'nizin'."

Sam Mann stwierdza: "Zarówno dla tych, którzy nie znają L.A., jak i dla jego mieszkańców, obraz miasta pokazany w filmie to nie pocztówkowe obrazki drzew palmowych i Malibu, ale samo serce tej aglomeracji – Wilmington, South Central, L.A. Wschodnie, centrum... Do tego nieporównywalny z niczym nastrój nieba nad L.A. o drugiej, czy trzeciej nad ranem. Uliczne światła odbijające się od nisko wiszących chmur. Nawet w ciemności można sięgnąć wzrokiem w dal i spostrzec sylwetki palm na tle nieba... Niesamowite wrażenia wizualne. Musiałem mocno główkować w jaki sposób pokazać na płaskim ekranie tę trójwymiarowość kalifornijskiej nocy w L.A."

Mann zdawał sobie sprawę, że standardowa 35-milimetrowa taśma filmowa nigdy nie będzie w stanie uchwycić nocnego oblicza Los Angeles w taki sposób, w jaki chciałby, żeby widzieli to widzowie. Jako jeden z pierwszych reżyserów, podjął zatem decyzję, żeby film nakręcony został prawie w całości w technice cyfrowej. Jako pierwszy skorzystał też z kamery Thomson Grass Valley Viper FilmStream rejestrującej obraz miasta w godzinach pomiędzy zmierzchem a świtem.

"Taśma filmowa nie jest w stanie zarejestrować tego, co nasze oczy widzą wieczorem", stwierdza Mann i dodaje: "Dlatego też zdecydowałem się skorzystać z techniki cyfrowej o dużej rozdzielczości obrazu – był to zabieg pozwalający zajrzeć 'w głąb' nocy i spostrzec wszystko to, co możemy w takich warunkach uchwycić gołym okiem – zmienny krajobraz, wzgórza, drzewa, intrygującą grę świateł. Chciałem właśnie, żeby w takim świecie znaleźli się Vincent i Max."

W trakcie kręcenia zdjęć do filmu Mann prowadził bliską współpracę z producentem stowarzyszonym Bryanem H. Carrollem, z pomocą którego wprowadzał modyfikację do obrazu kamery Viaper, w sposób jak najbardziej korzystny dla pokazanej w filmie akcji.

Film "Zakładnik" okazał się być koniec końców projektem multimedialnym, w którym 80% zdjęć zarejestrowano cyfrowo, przy użyciu kilku różnych kamer, w tym Viaper FilmStream i Sony CineAlta, a także tradycyjnej taśmy filmowej. Mann podkreśla zalety i korzyści płynące z użycia kamery Viaper FilmStream, szczególnie dla palety kolorystycznej, charakterystycznej dla nocnych obrazów miasta. "Viaper rejestruje kolory w całkowicie odmienny sposób, szczególnie odcienie pomarańczowego, żółci i czerwieni są imponująco nasycone."

Reżyser zauważa: "Dla mnie obraz pokazuje nie tyle miejsca, w których rozgrywa się akcja, co emocje im towarzyszące. Chodzi o to, żeby otoczenie, w których widzimy bohaterów filmu tworzyło specyficzną atmosferę. Ja sam postrzegam Los Angeles jako miasto o niezwykłym napięciu emocjonalnym. Chciałem zatem opowiedzieć historię, która w pewien sposób będzie odbiciem tej dzikości, która kryje się pod 'naskórkiem' miasta."

Dzikość, o której mówi reżyser, znalazła swoje dosłowne odzwierciedlenie w jednej ze scen filmu, w której po wstępnym zapoznaniu oglądających z Maxem i Vincentem widzimy trzy sylwetki kojotów, przebiegających przed samą taksówką. Scena ta była zainspirowana osobistym doświadczeniem Manna, który wspomina: "Wracałem kiedyś samochodem do domu, a było to już późną nocą. Zatrzymałem się w pewnym momencie na czerwonym świetle i wtedy jak gdyby nigdy nic trzy kojoty przeszły z jednej strony ulicy na drugą, w taki sposób jakby był to ich własny rewir. Tego obrazu nie zapomnę nigdy. I nie chodzi tu tak do końca o sam fakt pojawienia się dzikich zwierząt w środku wielkiego miasta, ale raczej dający się wyczuć ich stosunek do tego terenu – cywilizacja jest tylko czasowa, jest to nadal ich obszar."

Tom Cruise twierdzi, że scena, w której ścieżki Vincenta, Maxa i dzikich kojotów krzyżują się ma w sobie coś hipnotycznego. "W tym momencie zaczynamy zdawać sobie sprawę, że ci dwaj faceci tylko teoretycznie są osobno, w praktyce są nierozerwalnie ze sobą połączeni. Razem wyruszają w tajemniczą podróż."

Więcej informacji

Proszę czekać…