Z innego świata nie przekonuje, ale próbuje opowiedzieć o micie romantycznej miłości, która by być spełniona musi być szalona. 5
Melodramat to trudny gatunek, bo o wpisanie się w uniwersum „Okruchy życia” nietrudno. W dużym stopniu w pułapkę wielu wątków, z nadmierną histerią i rozpoczęciem wielu zdań, żadnego nie kończąc, wpada Z innego świata. Nie da się przenieść do innego świata, bo co chwilę coś jednak uwiera, a imię tego szpikulca – pretensjonalność.
Nasza bohaterka ma być tytułową tą z innego świata. Gabrielle od początku jest w domu uważana za dziwaczkę, ekscentryczkę, która niespecjalnie zakłada nogę na nogę w towarzystwie. Po nietrafionej i niespełnionej miłości do swojego nauczyciela, choruje wewnętrznie i zewnętrznie. Matka chce ją wydać za mąż za solidnego mężczyznę i oczywiście o zaślubinach nie zadecyduje uczucie, a strach Gabrielle, że w innym wypadku zostanie wysłana do szpitala psychiatrycznego. W międzyczasie dowiaduje się, że jej skurcze nie są spowodowane nerwowością tylko kamieniami nerkowymi, przez co trafia do uzdrowiska w Alpach. Tam poznaje poturbowanego żołnierza i przestaje ją boleć to, o co naprawdę chodzi – czyli serce – a miejsce zamknięcia, okazuje się jedynym, w którym zaznaje chwile szczęścia.
Film się rozwidla i rozpada w rękach. Z jednej strony mógłby to być parafrazując Kasię Nosowską gorzki dramat o uwikłaniu w mit romantycznej, trochę istniejącej tylko na kartach książek, miłości: MIŁOŚĆ! UWAGA! RATUNKU! POMOCY! Nasza bohaterka dla uczucia zapomina o konwenansach, jest oddana i potrafi dużo wycierpieć (nawet dosłownie – gdyż wiele razy upada). Jej wiara w uczucie totalne doprowadza ją niemalże do obłędu – a małżeństwo z rozsądku tylko pogłębia jej niezainteresowanie światem rzeczywistym. Niestety jest to opowiedziane pretensjonalnie, nieprzekonująco, a do tego porozrywane wątkami pobocznymi, rozczepiającymi uwagę i tworzącymi wszystkoizmy: powojenna refleksja, małżeństwo z rozsądku, ekscentryzm jako pojęcie kiedyś zakazane, pożądanie jak opium. Jednak nie ma w tym baku paliwa. Nasza Gabrielle nie przedstawia przebojowo swojego sprzeciwu wobec świata, dyskusje o sensie wojny są jak dygresje, dopóki woda na herbatę się nie zagotuje, a o miłości jest tutaj dużo, ale reżyserka chyba nie jest zdecydowana jakie ma w tej kwestii stanowisko. Właśnie – Z innego świata – to film tak bardzo niezdecydowany.
Z innego świata to film, który nie potrafi o tym innym świecie opowiedzieć. Jest rozbiegany, chaotyczny, a tak naprawdę krąży wokół własnej, przeciętnej i melodramatycznej osi. Jest jak wstęp do dyskusji, a nie poważna rozmowa, czy decydujące starcie. Z innego świata nie tworzy specjalnie ciekawego świata.
Nijaki i nudny. Szkoda Cotillard.