Bez rękawiczek: Amy Adams jako Charlene
Do roli Charlene, cwanej barmanki i dziewczyny Micky’ego, David O. Russell zaangażował Amy Adams, która w krótkim okresie czasu awansowała do aktorskiej pierwszej ligi. Aktorka z radością przyjęła propozycję i była zachwycona możliwością współpracy z Russellem. „Spotkałam się już wcześniej z Davidem i bardzo chciałam z nim kiedyś nakręcić film, a on sam do mnie zadzwonił z propozycją roli”, wspomina Adams.
Aktorka była podekscytowana możliwością zagrania roli innej niż zazwyczaj. Charlene to bezczelna, uparta kobieta pracująca, która wie, kim jest i czego chce i nie daje sobie pluć w kaszę. Mówi dokładnie to, co myśli i nie boi się wdać w bójkę. Russell tak mówi o roli: „To ostra kobieta, która potrafi z miejsca przywalić, była dokładnie tym, czego Micky potrzebował”. I dodaje na temat Adams: „Amy zagrała przeciwko aktorskim szufladkom. Zmieniła nawet ton głosu. W rzeczywistości jest bardzo ciepłą osobą, ale gdy zaczęła wcielać się w Charlene, przestała się przyjaźnie uśmiechać. Pewnego dnia zapytałem się, czy wszystko w porządku, na co odpowiedziała, że po prostu wciela się w swoją postać. Nie wychodziła ani przez chwilę z roli”.
Inspiracją dla Adams stała się – tak jak aktorka się tego spodziewała – praca z Russellem. „Miał tyle fantastycznych pomysłów dotyczących Charlene i tego, jak chciałby ją przedstawić, jak chciałby żeby mówiła itd. Miała stać się dla Micky’ego prawdziwą opoką w tym zwariowanym świecie, w którym on jest zmuszony żyć. Rozmawialiśmy o niej dużo – że to właśnie Charlene pomaga Micky’emu zwolnić tempo i przeanalizować swoje życie”, wyjaśnia Adams. I dodaje: „David zmusił mnie do pozostawienia przeszłych aktorskich doświadczeń za sobą, pokazał mi, że trzeba się poddać tej historii”. Jak Wahlberg i Bale, Adams również spędziła sporo czasu z osobą, którą miała zagrać. „Chciałam lepiej poznać Charlene, szkoda, że nie mogłam przebywać z nią tyle czasu, ile bym chciała. To osoba, która twardo stąpa po ziemi”, komentuje aktorka. „Cała rodzina wniosła na plan bardzo pozytywną energię. Oglądanie ich każdego dnia, doświadczanie tego, że są ze sobą ciągle tak blisko, było inspirujące”.
Prawdziwy Micky Ward zgadza się, że Adams była najlepszym wyborem do roli jego żony. „Ma w sobie tę zadziorność”, wyjaśnia bokser.