Porywająca, nakręcona z epickim rozmachem historia wyścigu dwóch wielkich umysłów, Thomasa Edisona (w tej roli Benedict Cumberbatch, pamiętny Sherlock i Doktor Strange) oraz Nikoli Tesli (granego przez Nicholasa Houlta znanego m.in. z X-Men: Apocalypse). Film ukazuje kulisy morderczej rywalizacji Edisona i Tesli o to, który system elektryczny zrewolucjonizuje nie tylko współczesny obu wynalazcom świat, ale cały następny wiek.
Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Coś więcej, niż podrasowana biografia. Jest energia, ale to prąd bardziej stały, niż zmienny. 6

Lubimy naukowców z charakterem i charyzmą, którzy w kinie są nam prezentowani z różnych perspektyw, wwierca im się w głowę, osobowości, a ich postaci nie są tylko prezentowane poprzez wyliczanie osiągnięć. Taka z lecącymi iskrami, naukowa potyczka, szermierka efektowna, ale nie efekciarska spotyka nas w filmie Wojna o Prąd. Film trochę postępuje według bezpiecznych procedur twórczych, ale w bardzo solidny oraz kreatywny sposób pokazuje nam dwa wielkie umysły –Thomasa Edisona i Nikola Tesle, bez kucia im pomników. Za pięknymi i szlachetnymi intencjami nie chodzi w pewnym momencie o sam efekt i sukces. Energię wielkich napędzało i napędza również często obsesja ambicji, ego i rywalizacja. Dosyć po powierzchni, ale bez prostactwa opowiada o tym film.

Wojna o prąd (2017) - Benedict Cumberbatch, Tuppence Middleton

Thomas Edison to tutaj celebryta wśród naukowców. Celebryta w czasach, kiedy owe słowo znaczyło bycia kimś z jakiegoś powodu, a nie samo bycie. Jest na trudnym etapie swojej kariery. Z jednej strony to człowiek, który jest naukowcem z rewolucyjnymi dla ludzkości osiągnięciami, a z drugiej zaczyna powoli odczuwać oddech innych i swoistą grę o tron. Odrzucony i potraktowany z ignorancją młody i żywiołowy chłopak, mający wizje i chcący współpracować z wielkim umysłem, jest podwójnie zdeterminowany przy zacząć tytułową wojnę o prąd. Edison zamknięty w świecie swojego umysłu, obojętny często z konsekwencjami dla innych, nie zauważa, że minął się z człowiekiem, który wyprzedzi świat myślą o wiele lat – Nikola Teslą. Ten napędzany wizją jest jeszcze bardziej zdeterminowany, by wcielić swoje pomysły w życie.

Wojna o prąd jest filmem o umiarkowanej skuteczności swojego przekazu i jego siły. Świetnie, że nauka nie została potraktowana tutaj popcornowo, tylko potrafi być fascynująca dla kompletnego laika. Wynika to z bardzo szczegółowo i pełnokrwiście skonstruowanych portretów Edisona i Tesli oraz różnic pomiędzy nimi. Niestety to bardziej wojenka, niż wojna i brakuje pogłębienia tego obrazu psychologiczne, by pewne emocje wybrzmiały wiarygodnie. Mamy dosyć prosto rozpisany konflikt. Ale dynamiki oraz nużącego nastroju temu filmowi nikt nie zarzuci.

Wojna o prąd (2017) - Tom Holland (X), Benedict Cumberbatch

Intrygującym wątkiem, dobrze poprowadzonym jest nie przepychanka pomiędzy naukowcami, a wewnętrzna Thomasa Edisona. Kamera kocha ze wzajemnością Benedicta Cumberbatcha w rolach ekscentrycznych geniuszy, który zapala żarówkę, ale i pewien ogień w sobie. Ciekawie poprowadzona jest refleksja o popularności naukowca, którego poczynań większość z nas by nie zrozumiała od środka, ale i fenomenu jakim się stał poprzez również sposób bycia. Aktor doskonale rozkłada te akcenty, ale jest na swój sposób pewniakiem – magnetyzujący talent oraz intrygujący sposób bycia od czasów Sherlocka. Ta rola wydaje się, że wystawiła mu papiery i rekomendacje na granie takich żywiołowych, niedających się sportretować jednoznacznie i działających nie od linijki, pociągających myślicieli. Błysk w oku ma niecodzienny. Dlatego też Nikola Tesla wyskakujący zza rogu jest jeszcze wiarygodniejszy, bo całą uwagę przykuwa Edison, a film próbuje przypomnieć kto w tych oparach popularności będzie trochę zaniedbanym przez historię wizjonerem.

Jednak film jest nierówny i popada w pewnym momencie w bardzo szablonowo i ckliwe manewry scenariuszowe. Mało subtelności jest w hienach polujących na cudze sukcesy, wątek zaniedbania rodziny też jest bardzo czołobitny oraz trzeba przyznać, że film mnóstwo energii wytwarza z aktorskich kreacji, a o wiele mniej z opowiadania. Te jest chwilami koturnowe, nadmierne wyniosłe i wykalkulowane na określone reakcje. Te przedstawienie do najskromniejszych nie należy, a czasami podziałałoby to na jego korzyść.

Wojna o prąd (2017) - Katherine Waterston, Michael Shannon (V)

Wojna o prąd nie jest filmem rewolucyjnym, mimo że o rewolucyjnych momentach i postaciach za nie odpowiedzialnych opowiada. Dramaturgia jest czasami zbyt czytelna, a uniesienia wmuszane, jednak tempo, błyskotliwość i błysk w oku bohaterów tuszuje wiele oczywistości. Nie jest to z pewnością nudna lekcja fizyki, czy podrasowana biografia. Jednak film gdzieś stoi w rozkroku, bo nie chce być epicką wojną, ale też nie minimalistycznym, psychologicznym studium geniuszów i to mu szkodzi. Jest w tym, mimo wszystko, zdecydowanie prąd… jednak stały, a nie zmienny.

Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 3
Chemas 8

A ja daję 8 pkt. Bardzo dobra biografia paru osób. Być może faktycznie za mało Tesli było, ale chyba końcówka to wynagradza. Kwestia gustu. Doskonałe kreacje aktorskie (podkreślam, że wszystkich) do tego dobre wczucie się w epokę. Z ostatnich filmów biograficznych, jakie oglądałem, stoi w jednym prawie rzędzie z Openheimerem.

Asmodeusz 6

Fatalna kreacja Nicholasa Houlta jako Tesli, sam film przeciętny

Elizabeth_Linton 5

Tak naprawdę to Tesli było tu mało, a rywalizacja toczyła się pomiędzy Edisonem a Georgem Westinghousem.

Więcej informacji

Proszę czekać…