Krew Boga

4,9
5,4
Wczesne średniowiecze. Na ostatnią pogańską wyspę, cudem uniknąwszy śmierci, dociera rycerz Willibrord. Okrutnie doświadczony przez los, lecz twardo stąpający po ziemi wojownik, już dawno zginąłby, gdyby nie pomoc Bezimiennego - pełnego ideałów chłopaka, skrywającego przed światem prawdziwą tożsamość. Pomimo różnic w światopoglądzie i podejściu do religii, mężczyźni zostają towarzyszami podróży. Kontynuują wędrówkę połączeni wspólnym celem - chcą odnaleźć i ochrzcić ukrytą w górach osadę pogan. Chociaż chrystianizacja mieszkańców to jedyny sposób, by uchronić ich przed zbliżającą się zagładą, misję bohaterów spróbują zatrzymać kapłan pogan oraz ich wódz, Geowold. Ich działania wystawiają poglądy obcych na wielką próbę. Jednak w ostatnim bastionie "starej wiary" Willibrord i Bezimienny mogą liczyć na nieoczekiwanego sojusznika. Jest nim Prahwe - charyzmatyczna córka Geowolda. Wkrótce miłość skonfrontuje się z nienawiścią, dialog z przemocą, szaleństwo z zasadami, a wielu będzie musiało zginąć.
Redaktor na FDB.pl oraz innych portalach filmowych. Pisze, czyta, ogląda i śpi. Przyłapany, gdy w urzędzie w rubryczce "imię ojca" próbował wpisać Petera Greenawaya.

Banalne pojedynki na miecze twórca zamienił na metafizyczne dywagacje nad istotą wiary. Swój obraz skąpał oniryzmem i arthousem – mógłby tylko popracować nieco dłużej nad dialogami. 6

Czasy Słowian czy pierwszych wieków państwa polskiego to obszar właściwie niezdobyty na rodzimym poletku kinematograficznym. Swoje plany na ekspansję podobnej tematyki przedstawił już kilka lat temu Wojciech Smarzowski – najpierw wolał przystąpić jednak do realizacji tytułu ważniejszego, nie mając czasu na chwilę zwłoki (mowa o Klerze). Swoje starania w kwestii kina historycznego przedstawił światu również Bartosz Konopka. Banalne pojedynki na miecze – jakże częste w obrębie tegoż gatunku – zamienił na metafizyczne dywagacje nad istotą wiary. Swój obraz skąpał oniryzmem i arthousem – mógłby tylko popracować nieco dłużej nad dialogami.

Krew Boga (2018) - Krzysztof Pieczyński (I)

Jeden z polskich krytyków dużego serwisu popkulturowego określił Krew Boga jako "tytuł wyglądający, jakby był wyprodukowany w Hollywood". Nie dajcie się zwieść tym słowom – najnowszy film Bartosza Konopki w niczym nie koresponduje z głośnymi historycznymi widowiskami, realizowanymi za gargantuiczne kwoty gdzieś za Dużą Wodą. Paradoksalnie, znacznie bliżej mu do Danii, do twórczości Nicolasa Windinga Refna oraz jego Valhalli: Mrocznego wojownika. Polski reżyser również podejmuje się tematu spięć i konfliktów na linii wiara-natura-pierwotność. Lokuje swoją fabułę w okresie wczesnego średniowiecza i wysyła bohaterów z misją chrystianizacji pogan. Niestety, smakowicie transowy i oniryczny charakter Krwi Boga pozostawia spory niedosyt w warstwie merytorycznej. Twórcy wielokrotnie sięgają po zawiłe tropy znaczeniowe i ambitne metafory, przeplatając je mniej wysublimowanymi treściami, kawa na ławę wykładającymi tematyczne clue produkcji. Arthouse miesza się tutaj z populizmem, "slow movie" – z dynamicznym kinem akcji. Szkoda, że tak ciekawy projekt zrealizowany na rodzimym poletku filmowym w żadnym razie nie można uznać jako dzieło spełnione.

Krew Boga jawi się jako kolejna próba dywagacji nad istotą wiary, które ostatnimi czasy coraz częściej pojawiają się na polskim rynku kinematograficznym. Niczym Jagoda Szelc w Wieży. Jasny dzień, także Bartosz Konopka bierze na twórczy warsztat temat przestrzeni symbolicznej w ramach funkcjonowania wiary w Boga, ustala granicę percepcji ludzkiej (a zwłaszcza: Polaków) na to, co niewypowiedziane i metafizyczne. Przede wszystkim jednak zauważa hipokryzję chrześcijan już na samym początku rozpowszechniania się tej religii.

Krew Boga (2018) - Krzysztof Pieczyński (I)

Krzysztof Pieczyński wciela się w postać biskupa Willibrorda, boskiego szaleńca i fanatyka, który nie oprze się żadnej przeszkodzie, aby głosić słowa Pisma wśród niewiernych. Król wysyła go na wyspę zamieszkaną przez pogan – tam przyjdzie mu stawić czoła prawdziwej próbie wiary. Problem polega na tym, że sytuacja niewiernych jest w gruncie rzeczy patowa. Gdyby dzikusi – wierzący jeszcze w słowiańskiego boga burzy i błyskawic, Peruna – nie zdecydowali się przyjąć chrześcijaństwa, czekałaby ich nieuchronna śmierć z ręki potężniejszego przeciwnika. Już samo obsadzenie Pieczyńskiego w roli biskupa nacechowanego fanatyzmem religijnym ociera się o ironię. Aktor znany jest z licznych kontrowersyjnych wypowiedzi pod adresem polskiej prawicy oraz kościoła. Kiedyś, w jednym z wywiadów zauważył: "[Jako Polacy] mamy ten przywilej bycia najbardziej zacofanym krajem duchowo".

Dodatkowym kontekstem narzuconym przez twórców Krwi Boga jest pozorna moc Pisma ponad unaocznionymi czynami wiernych, stosujących się do dekalogu oraz opisanych w Biblii postaw moralnych. Przedstawione plemię pogan nie rozumie ojczystego języka „konkwistadorów” (prócz rodzimego kontekstu, wyspa może być kojarzona jeszcze z XV-XVI-wiecznymi wyprawami Europejczyków do obu Ameryk – oni również narzucali rdzennym mieszkańcom własne kody cywilizacyjne, obracając ich wioski i miasta w pył). Granica znajomości języków sprawia, że chociaż bp Willibrord z pamięci potrafi cytować biblijne frazy, nie może trafić za ich pomocą do umysłów niewiernych. Niestety, jego postępowanie w niczym nie oddaje głoszonych wcześniej słów. To ciekawy motyw, podejmujący się zasadniczej kwestii: skoro wiara bazuje na metafizyce, czy da się o niej mówić za pomocą prostych, przyziemnych fraz oraz sloganów? Dlaczego wierni wciąż muszą na własne oczy widzieć tytułową krew Boga – często namalowaną czerwoną akwarelką na taniej pamiątce z dewocjonaliów.

Krew Boga (2018) - Krzysztof Pieczyński (I)

Film sfotografowany zostaje w przepiękny sposób. Kamera od podstaw buduje oniryczny ton produkcji, wydobywając transcendentną magię z leśnych plenerów oraz wąskich szczelin skał, zamieszkanych przez pogan. Klimat podkreśla niebanalny ton produkcji – paradoksalnie ten zabity zostaje kiepskimi dialagami (a więc słowem... czyżby zabieg celowy twórców, zwłaszcza w przytoczeniu z powyższą interpretacją?). Scenarzyści, Bartosz Konopka, Przemysław Nowakowski i Anna Wydra, w mało wyrafinowany sposób podchodzą do podjętej krytyki. Ich argumentacja ma w sobie coś z banalnych kwestii wypowiadanych przez zbuntowanego nastolatka. Oczywiście, te pojawiają się w Krwi Boga tylko sporadycznie – zwłaszcza w rozmowie bp Willibrorda ze swoim bezimiennym uczniem (Karol Bernacki). Przytoczone tezy antychrześcijańskie również nie ewoluują - zatrzymują się na pewnym pułapie krytyki, popadając w zgubną cyrkulację. Z drugiej strony klimat widowiska budowany jest w duchu arthouse'owe kina z naleciałościami "slow movie". Widzowie muszą się przygotować, że idąc na film zakorzeniony w czasach średniowiecza, nie otrzymają tutaj epickich scen walk na miarę Władcy Pierścieni (no, chyba że mówimy o finale Drużyny Pierścienia).

Krew Boga jawi się jako tytuł nieszablonowy, dalece odbiegający od utartych wzorców kina gatunkowego. Trzynasty wojownik, Tropiciel czy inne tytuły zza Oceanu ustępują tutaj miejsca kinematograficznej kontemplacji na wysokim poziomie – budowana cisza wzmacnia transowy charakter widowiska, szpikując go poruszającym, mrocznym ambientem. Do tego dochodzi poetycka stylizacja poszczególnych bohaterów, zwłaszcza jeśli chodzi o rdzenne, pierwotne przedstawienie pogan oraz ich słowiańskich szamanów. Film to formalny popis z nierównym tempem narracji, wybrzmiewający bardziej z niemych scen, a niżeli z drewnianych dialogów.

1 z 1 osoba uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 3
justangel 5

Zmęczył mnie ten filmi szczerze czekałam na jego zakończenie. O ile sam pomysł i treść może nie była najgorsza, o tyle sposób pokazania dla mnie był po prostu męczący. Zbyt dużo w tym filmie scen w których nie za wiele się dzieje, zdjecia chaotyczne (chociaż to zapewne taki zamysł, niemniej nie w mojej estetyce), dialogi niedopowiedziane jak i fatalnej jakości (ja nie wiem w czym jest problem, że prawie w każdym polskim filmie nie słychać o czym mówią). Słabe 5. A oczekiwałam, że będzie co najmniej 7.

aristosek 5

Futurystyczny stafaż niepotrzebny. Jako bogartowskie noir w powojennym Berlinie wyszłoby lepiej. A Duncanowi może powinni dać na próbę odcinek 'Altered Carbon'?

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Pozostałe

Proszę czekać…