Obyczajowe motywy celnie łączą się z wartką akcją rodem z kina nowej przygody. 7
Gra trwa nadal - dostępny jest już kolejny poziom. Kolejny etap, kolejne postacie i kolejne wyzwania. Na tym jednak eksploracja nowych poziomów wcale się nie kończy. Kontynuacja Przygody w dżungli winduje również poziomem artystycznym. Wartka akcja jest wyrozumiała wobec kameralnych i wyciszonych momentów oraz gagowych scen, które rozbawią nawet największego ponuraka w kinie.
Już dawno nie oglądałem blockbustera, który mówiłby o trudnych tematach w równie przystępny i bezpretensjonalny sposób. W Jumanji: Następny poziom twórcy kreują międzypokoleniową mieszankę skrajnych charakterów. Każdy bohater zostaje przeniesiony do cybernetycznego świata tytułowej gry. Pokolenie mileniallsów będzie musiało zrozumieć zachowanie i sposób myślenia swoich dziadków. Dziadkowie z kolei zostaną zmuszeni do zaakceptowania alternatywnego świata oraz strategii nim kierujących, o których najlepiej wiedzą znacznie młodsze postacie. Kolejny etap w Jumanji okaże się cennym doświadczeniem dla każdej postaci w filmie oraz nas samych, widzów na sali kinowej.
Przede wszystkim jestem pod ogromnym wrażeniem sposobu, w jaki twórcom udało się pokazać w filmie skierowanym do mas pokrytą zmarszczkami twarz starości. W dużym stopniu bowiem Jumanji 3 jest słodko-gorzką historią o jesieni życia. Z jednej strony – niczym W starym, dobrym stylu albo polskim Na bank się uda – w komediowy, ale nie: obraźliwy sposób zostają ograne tutaj niemal wszystkie klisze utożsamiane ze starością. Z drugiej - twórcy mierzą się z problemami choroby oraz śmierci najbliższych. Równocześnie żaden ze wskazanych motywów nie sprawia, że widowisko staje się trudnym moralnie i emocjonalnie dziełem na miarę Miłości w reżyserii Michaela Hanekego. Dodatkowo, młodym widzom film pozwala przyjrzeć się problemom, które wielokrotnie ciążą na sercu ich dziadków.
Starość jest jednym zakresem problematycznym w filmie. Drugi dotyczy trudności młodych w odnalezieniu się w nowych miejscach, do których wyruszyli na drodze własnego rozwoju. Ciekawe, że w przypadku obu tych wątków, gra Jumanji staje się eskapistyczną odskocznią od codzienności. Bohaterowie dostają nowe ciała i nieznane dotąd możliwości. Tym samym przebywanie w cybernetycznym świecie można odczytywać jako uzależnienie od gier wideo albo jako sięganie po inne używki - z dużym naciskiem na narkotyki - pozwalające nałogowcom uwolnić się od trudów codzienności.
Pod względem fabularnym Jumanji 3 przypomina swojego poprzednika. Twórcy stawiają przed bohaterami podobne zadania jak w poprzedniej części. Nie zmieniają również stawki prowadzonej rozgrywki. Co najwyżej - jak przystało na klasyczny amerykański sequel – "maksują" niektóre motywy. Wszystkiego jest dwa razy więcej, głośniej, mocniej. Nie stanowi to problemu, ponieważ sztampowa historia o złym władcy z fantastycznej krainy jest tylko pretekstem, aby aż do przesady rozbudować wachlarz klasycznych żartów z komedii o zamianie ciał. Na szczęście tym razem bardzo mało jest transpłciowych gagów o dziewczynie w ciele mężczyzny, których niesmaczny – by nie powiedzieć: przaśny - ton drażnił mnie w Przygodzie w dżungli.
Jumanji: Następny poziom pełen jest samoświadomych, tyleż gatunkowych co archaicznych klisz z kina nowej przygody lat 80. XX wieku. Twórcy igrają tutaj z fantasy, grając na nosie miłośnikom Gry o tron. Obrywa się również fanom filmów przygodowych. W niczym to nie przeszkadza, tym bardziej że przedstawione stereotypy bardziej uwypuklają pewne gatunkowe cechy, niż z nich drwią.
Bardzo proste ramy fabularne, na których osadzona zostaje przedstawiona historia, mają bowiem na celu zacieśnienie więzi między poszczególnymi postaciami. I właśnie ta więź staje się doskonałym motorem napędzającym film. Nie udałoby się to, gdyby nie plejada znakomitych gwiazd w obsadzie. Na duże ekrany powraca najniższy król komedii – Danny DeVito. Dodatkowo większość “avatarów” w Jumanji grają: The Rock, Jack Black, Kevin Hart oraz Karen Gillan. Odpowiedni dystans oraz dobre nastawienie każdego aktora sprawiają, że humor wybrzmiewa tu w tak wyśmienity i szczery sposób.
Jumanji: Następny poziom jest kipiącym kotłem licznych gatunkowych szablonów oraz stereotypów. Na szczęście lekkość, z jaką zostają przyrządzone i podane, tylko dodaje smaku całemu seansowi. Przy pomocy celnych żartów oraz banalnych, czasem trywialnych rozmów, twórcy podają widzom bardzo mądrą treść. Nie brakuje również celnego humoru. Do tego widowisko wypełnia wartka i dynamiczna akcja, jakby cała armia Tarzanów spotkała równie liczną gromadę Indianów Jonesów, po czym wszyscy razem zaczęli wyznawać kult Dwayne’a “The Rocka” Johnsona.
No niestety, ale według mnie nie udało się powtórzyć magii i klimatu Jumanji z 1995, a już wprowadzenie do tego filmu mięśniaka z jednym wyrazem twarzy, to porażka. Szkoda tylko Blake’a