Solidna dokumentalistyka, która nie musi zaintrygować wyłącznie entuzjastów wspinaczek, a poszukiwaczy krzepiących historii szukających potwierdzenia, że „niemożliwe” nie istnieje. 6
Powody, które determinują ludzi do zdobywania wielkich szczytów, podejmowania ekstremalnego ryzyka, są nieustannie dyskutowane, a ich lista bardzo długa. Adrenalina uzależnia, a sukcesy i rozwój są budulcami niezbędnym człowiekowi (nie generalizując) do samospełnienia. The Dawn Wall to wartka, żywiołowa dokumentalna historia o dwóch takich, co zdobyli górę nie do zdobycia. Opowieść skutecznie buduje napięcie w widzu, jakby chwilami wszystko działo się na żywo, ale nie wspina się bardzo wysoko w analizie czynników wpływających na podjęcie się takiego wyzwania. Czy to ucieczka, udowodnienie sobie czegoś, radzenie z traumą z przeszłości? Pytania zawisają w próżni niczym nasi bohaterowi obserwowani w pewnym momencie swojej wspinaczki przez cały świat. Ciekawy to dokument z perspektywy spojrzenia, jak jednostki mogą inspirować miliony. I jak ludzie walczący z własnymi demonami stają się bez zgody celebrytami.
Tommy Caldwell i Kevin Jorgeson w 2015 roku wybrali na obiekt do ujarzmienia Dawn Wall. To według opinii wielu przekraczające ludzkie możliwości wyzwanie. 900-metrowa ściana wspinaczkowa w Kalifornii, która jest pionowa, a wgłębienia w niej tak niewidoczne i minimalne. Jednak zanim dotrzemy do momentu podjęcia się niemożliwego przez panów, początek dokumentu skupia się na jednym z nich. Cała narracja właściwie jednak jest nachylona w stronę Tommy’ego, gdyż przez pryzmat jego przeszłości kleją się i kształtują pewne pytania o sens podjęcia takiego wyzwania. Tommy był zakochany w górach od małego. Czuł się na górze lepiej niż „na ziemi”. Tutaj sobie radził kiepsko w dzieciństwie, więc ojciec hartował go i udowadniał, że przekraczanie granic zbuduje z niego człowieka twardego, jak te skały, po których się wspina. Później poznał kobietę, tak samo zafascynowaną wspinaczkami, i razem doświadczyli ekstremalnej sytuacji. Podczas jednej z przygód zostali porwani przez rebeliantów w Kirgistanie. Przy próbie ucieczki Tommy podjął nieodwracalną dla jego, a właściwie ich życia decyzje. Wspięcie się ponad tę sytuację pociągnęło za sobą owo wyzwanie. Ten cel stał się dla niego najlepszą terapią, ukojeniem, a może też ucieczką od samego siebie. Udowodnieniem sobie, że nie jest tym, za kogo się uważał tam na dole. Od tego momentu słuchając różnych reakcji, relacji, wciągając nas w swoją przygodę, ale i cały świat, obserwujemy – niczym lądowanie na księżycu – wyprawę dwóch chłopaków.
The Dawn Wall to nierozklejająca się specjalnie, solidna historia o pokonywaniu barier. Odrabia lekcje na różnych poziomach. Zapoznaje nas techniczne, żebyśmy zrozumieli skalę wyzwania podjętego przez bohaterów, ale też podchodzi do nich od strony psychologicznej. Bez większej analizy, ale przysłuchuje się im z bliska. Słucha ich obaw, zbliża nas z nimi, poznaje z ich rodzinami. Ta wiązka porozumienia, która się wytwarza, sprawia, że w naturalnym odruchu kibicujemy im, interesuje nas los bohaterów. To też taki nienarzucający się widzowi utwór mobilizujący. Kiedy się to ogląda, widz czuje się zażenowany sytuacjami, w których mówił: „to niemożliwe”. To żaden coaching, a oparty na poranionych kończynach, momentach zwątpienia, bez superbohaterstwa akt człowieczeństwa w całej swojej okazałości. Dostajemy skan ludzkiej natury opierającej się na potrzebie dążenia do czegoś więcej. Może bez nadmiernego przenicowania charakterów, a bardziej w charakterze skromnego „ku chwale” tym dwóm śmiałkom.
To hołd dla ludzkiej konsekwencji w spełnianiu pragnień nieodrywający się od ziemi, w przeciwieństwie do naszych bohaterów. „The Dawn Wall” zgrabnie i mądrze, bez wielkiej fantazji, ale uczciwie nie gloryfikuje ludzi, a raczej możliwości, jakie mamy.
Krzepiący z dobrą narracją. Wcale nie płakałem. Dzięki linom widz ma nieco łatwiej nie to co przy Free Solo. Uparty czy obłąkany? Czasami to jedno i to samo.