Kino wysokiej próby. Czytanie historii poprzez emocje, spojrzeniem silnych kobiet. 9
Świat po końcu świata. Intensywnym, emocjonalnym językiem o kobiecej walce o rekonstrukcje uczuć, emocji po wojnie opowiada się w Wysokiej Dziewczynie. Nie ma tutaj eksplozji dosłownych, czy zbombardowanej architektury, a jednak świat wyjałowiony i zdezorientowany jest przedstawiony bardzo skutecznie – poprzez opustoszałe, ludzkie wnętrza. Zamiast akcji z frontu dostajemy dramat w półtonach pokazujący tragizm wojny. Można to zrobić zamieszkując pod skórą widza inaczej – po wojnie dalej dotkliwie rozprawiać o wojnie, a właściwie o człowieku po jej zakończeniu.
Znajdujemy się w zrujnowanym Leningradzie po zakończeniu drugiej wojny światowej. Główna bohaterka Ija, nazywana Tyczką wróciła z frontu wcześniej z powodu doznanego urazu. Teraz pracuje jako pielęgniarka i doświadcza chwilami stanów zamierania organizmu – tak jakby na chwilę ktoś wyciągnął jej wtyczkę. Niedługo później wraca jej przyjaciółka Masza. Dziewczyny, mimo że bliskie sobie, mają bardzo różne charaktery. Ija jest wycofana, zachowawcza i bardzo tłumi w sobie wiele emocji. Natomiast Masza jest charakterna, energiczna i od razu po powrocie chce doświadczyć życia bez wojny. Obie pragną tego samego, ale również obie niespecjalnie wiedzą, w którą stronę podążyć. Ciężar powojennej rzeczywistości jest trudny do udźwignięcia, a pewne sytuacje nieodwracalnie je zmieniły. Wiedzą z pewnością jedno, że mężczyźni wokół nich nie będą oparciem ani wsparciem. Sami podziurawieni przez wojnę fizycznie i psychicznie niosą ze sobą traumy, ale również mundury pełne odznaczeń.
Wojna nie segreguje kogo zmieni nieodwracalnie. Wysoka dziewczyna w dusznym nastroju opowiada o tej nierównowadze statusu kobiety i mężczyzn w sytuacji militarnej i post wojennej. Obie płcie doświadczają urazów, jednak oficjalna narracja gloryfikuje męskie uczestnictwo, mitologizuje ich oddanie. Jednak rzeczywistość doskonale to zweryfikuje. Wysoka dziewczyna pokazuje, że męskość nie robi z nich nieśmiertelnych. Mamy tutaj całą paletę pokiereszowanych fizycznie i emocjonalnie mężczyzn – wojna nie zastosowała wobec nikogo taryfy ulgowej. To czarna bohaterka tej gorzkiej, przepełnionej dehumanizacją opowieści, ale ani razu się niepojawiająca się osobiście. Widzimy jej odbicie w oczach bohaterów. Bardzo liryczne to dzieło, a jednocześnie tak specjalnie, niesubtelnie obchodzące się z widzem w narracji na poziomie referowania skrajnych emocji i splątanej z nią eksponowanej cielesności. Blizny na zewnątrz i od środka. Wojna ma twarz mężczyzny, a ciało kobiety. To ostatecznie one, nie mężczyźni wykazują jakiekolwiek podrygi chęci odbudowy swojego życia w świecie rozdeptanych wartości, zdehumanizowanym. Odkopać z ruin człowieczeństwo i szczęście.
Wysoka dziewczyna to silne doświadczenie o plecaku często nie do udźwignięcia. Nie stawia na fakt historyczny, a stan ducha podczas wydarzeń historycznych. Czytamy historię poprzez emocje. Naturalistyczne, z odwagą i zadziornością pokazujące kobiecą siłę oficjalnie niekonotowaną z wojną. W wielu momentach to kino niewygodne, wręcz przerażające, bo przytłaczające nas tą nieprzewidywalnością reakcji i wewnętrznymi wstrząsami bohaterów. Wiele razy w filmie bardzo smutno wybrzmiewa pełne wiary, niczym rzucane na świat zaklęcie zdanie o tym, że teraz już będzie dobrze, bo skończyła się wojna. Obraz, który dostajemy pokazuje nam, że całkowita destabilizacja i sytuacje ekstremalne dzieją się również po jej zakończeniu. Te zaklinanie rzeczywistości widać również w obrazie – sugestywnej zieleni, która przecież reprezentuje nadzieje. Widzimy, jak ta wiara zderza się boleśnie z codziennością. Ale „jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy”.
Uczucie jako główny nośnik opowiadania. Piękny obraz o rzeczach strasznych. Nieobojętny i bardzo unerwiony oraz przejęty. Wysoka dziewczyna to kino wysokiej próby.
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony jest to film wizualnie piękny, emocjonalnie również. Z drugiej strony mam wrażenie, że kompletnie nie pasowało mi zakończenie (lub może go nie zrozumiałam?). Brakowało mi konkretnej puenty, albo chociaż sensownego zakończenia tzw "otwartego", to co dostaliśmy odstaje, w moim odczuciu, od całości filmu.