To kino, które chce eksperymentować i ma na to świetny koncept, jednak w wykonaniu ani to super, ani to nowe. Zaczyna się kręcić w kółko. 5
O poczuciu nieodwracalności w postępującym chaosie, dramacie przerastającym jego uczestników oraz wymierzaniu sprawiedliwości przez społeczeństwo próbuje opowiadać film Supernova. Niestety ani to super ani to nowe. To kino, które chce eksperymentować, jednak ten postępujący fatalizm i tragedia na polskiej prowincji opowiadania jest straszne sztampowo i jednak od przybytku może boleć głowa.
Akcja całego filmu osadza się na jedności czasu, miejsca i akcji. Ważny polityk niechcący potrąci na drodze odchodzącą od swojego męża, jak się domyślamy z powodu wyczerpania jego problemami z alkoholem i brakiem z jego strony oparcia dla rodziny, kobietę z dwójką dzieci. Historia zaczyna nabierać tempa, a fabuła jest jak domino. Przyjeżdża policja, zdezorientowany polityk na początku ucieka, tłum gapiów jest coraz trudniejszy do opanowania, a na dodatek okazuje się, że mamy jeszcze tutaj jeden wątek osobisty. Nawarstwia się obłęd, nieporozumienia, związki, chęć wymierzenia sprawiedliwości oraz niekontrolowane emocje.
Supernova potrafi eksplorować żywiołowość uczuć i nieokiełznane reakcje w sytuacji niecodziennej. Z czasem specjalne jednostki od działań w takich sytuacjach zostają przytłoczone sytuację, jednak reżyser w pewnym momencie bezrefleksyjnie dociska gaz do dechy, a potem już nie wie w połowie drogi filmowej co jeszcze dorzucić, by uatrakcyjnić opowiadanie. Jednak ta formuła nie sprawdza się i jego pomysł nie dźwiga pełnego metrażu. Próbuje zbudować intensywnie realistyczny obraz łamiąc go jakimś katastroficznym dziełem. Niestety to się ze sobą nie klei, nie dogaduje, nie zazębia. Realizm jest tutaj wykalkulowany i zaczyna być w pewnym momencie wtórny. Tak samo, jak cała fabuła zaczyna zataczać koło i się jąkać.
Supernova to zuchwały skok na kino postępującego szaleństwa z różnych perspektyw postaci uczestniczących w jednym wydarzeniu. Jednak brakuje autorowi zgrabności i wyobraźni, by to przedstawić i zostajemy ostatecznie z kinem pretekstowym, które chwilkę nas zahipnotyzowało, ale potem już zaczęło nużyć, zamiast trzymać za gardło, ostatecznie kręcąc się po tej małej przestrzeni w kółko i nie znajdując pomysłów na jej wykorzystanie. Kino z ambicjami, ale z nadmiarem różnych rozgrywek, które rozrzedzają potencjał klaustrofobicznej i zróżnicowanej emocjonalnie atmosfery.
Nie jest zły, ale totalnie z….na ! końcówka ;) Brak pomysłów ?