RECENZJA: Sprzymierzeni 0

Zapierające dech w piersi spojrzenie na pustynię. Nasycenie barw i ciepło piasku pozwalają nam poczuć wibrujące powietrze upału. Max Vatan (Brad Pitt) ląduje ze spadochronem na tym odludziu, z wprawą przemierza bezkresne przestrzenie w oczekiwaniu na pomoc. Takie otwarcie filmu Roberta Zemeckisa z góry ustala nastrój. Sprzymierzeni mają być widowiskiem, które porusza zmysły. Aktorskim popisem dwójki ludzi wrzuconych w egzotyczne środowisko Casablanki i wojennej zawieruchy. Jest efektownie, ale nie efekciarsko.

Max jest brytyjskim agentem wywiadu, który trafia do Maroko z misją zlikwidowania niemieckiego oficera. Jego partnerką zostaje Marianne (Marion Cotillard) i oboje rozpoczynają teatr pozorów jako idealnie dobrane małżeństwo. Gra przenosi się na ich prawdziwą relację. Po strzelaninie na oficjalnym balu w ambasadzie uciekają do Wielkiej Brytanii, gdzie fikcja staje się rzeczywistością. Wcześniejsze balansowanie na granicy ryzyka zamienia się w szczęśliwe życie rodzinne z dala od zawirowań historii. Wszystko do czasu, aż w grę wejdzie szpiegostwo, zdradzone uczucia i walka o przetrwanie.

Zemeckis ma rękę do ciekawych inscenizacji. Stworzył kultowe sceny, które na zawsze weszły do popkultury: biegnący Forest Gump czy rozmowy z piłką w Cast Away – poza światem. Niestety Sprzymierzeni nie wpiszą się na karty wielkich osiągnięć reżysera. Choć znajdziemy tu porywające inscenizacje (poród podczas nalotu bombowego wśród huku i szalonej zawieruchy czy strzelanina na przyjęciu u ambasadora), więcej w nich przemyślanej kalkulacji niż potrzebnego opowiadania.

Podobnie jest z relacją PittCotillard. Zestawieni na zasadzie podobieństwa w elegancji i szyku, duszą się w obranej konwencji. Trudno odnaleźć między nimi wielką chemię, pomimo tego, że dobrze razem wyglądają na ekranie. Cotillard tworzy postać pełną powściągliwego seksapilu i uroku, który tkwi w dziewczęcości i zaraźliwym entuzjazmie. Pewna siebie przyciąga mężczyzn, których owija wokół palca. Nawet Pitt z nonszalancją macho niknie w jej blasku. Francuska aktorka hipnotyzuje spojrzeniem. Z perfekcją potrafi odegrać najmniejszą myśl czy stan emocjonalny bez zbędnego uzewnętrzniania.

Sprzymierzeni to ładny obraz. Piękni ludzie w stylowych kostiumach, którym przyszło żyć w niespokojnych czasach. Pomimo tego, że żyją z dala od frontu, są na usługach historii. To ona targa ich losami, są zanurzeni w kontekście, który kształtuje ich rzeczywistość. Forrest Gump był nieświadomym świadkiem wydarzeń, natomiast Max i Marianne stają się ofiarami swoich czasów.

Reżyser Kontaktu pokazuje wystawny romans z domieszką thrillera. Miłość jest u niego najważniejsza, dlatego też jest blisko swoich bohaterów. Przygląda się ich twarzom, obserwuje drobne gesty, dzięki czemu prowadzi do kilku wzruszeń. I choć całość zasadza się na pięknych plenerach i trudnych wyborach, nie powoduje wielkich porywów serc.

Moja ocena: 6/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…