Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Warszawski Festiwal Filmowy - AVA 0

Na kino z menu coming of age, nie ma jednego przepisu. Bardzo ciężko jest nanieść ciężar na historię o inicjacji młodych ludzi, bo kultura jest jednak nieustannie daleko w tyle za rozumieniem, że mali ludzie nie mają tylko małych problemów. Na dodatek, kolejną trudnością jaka się pojawia to, jak nie zrobić ckliwej historii o młodej dziewczynie, przed którą świat powoli znika, a ona chce go odkrywać, jednak z powodu choroby wzroku, za chwilę otoczy ją ciemność. Ava idealnie opowiada o totalnym doświadczaniu życia, puszczeniu lejców, bez szantażu emocjonalnego chorobą głównej bohaterki.

Ava ma 13 lat. Od dawna ma problemy ze wzrokiem, okazuje się, że sytuacja postępuje bardzo szybko i dziewczyna niedługo przestanie widzieć. Matka planuje, żeby córka przeżyła najlepsze wakacje życia – jednak jest bardziej zajęta planowaniem rozrywek dla siebie, niż dla niej. Ava też nie jest prosto zbudowaną, wzbudzającą w nas zachwyt i oczywistą sympatię, bohaterką. Potrafi być okrutna wobec matki i innych ludzi, to jej charakter – nie frustracja chorobą. Ona nie boi się mroku – nie boi się niczego. Dlatego młoda bohaterka wybiera własny sposób oswojenia się z sytuacją. Bardzo intensywnie planuje sobie wakacje, nie tak jakbyśmy mogli sobie wyobrażać historię o „wspólnym czasie wolnym, nad piękną wodą, matki z 13-letnią córką”. To bardzo kreatywny „młodzieńczy bunt”, który tak naprawdę znaczy coś więcej – jest rozrywającym serce widza patrzeniem na młodą osobę, która łapie życia na zapas, bo zegar tyka.

Ava to kino intensywne, w którego żyłach płynie mnóstwo krwi, gotującej się. To historia, w której następujące wydarzenia są nieprzewidywalne, pełne wyobraźni, a przede wszystkim smakowanie życia bohaterki. To prawdziwe zajadanie się nim, z wylizywaniem talerza, a na końcu go jeszcze rozbija.

To też historia o poznawaniu swojej seksualności i granic, opowiedziane bardzo naturalnie, szczerze i fascynująco. Tak zadziornie i ekstremalnie, ale bez uczucia, że to tylko niezobowiązująca zabawa, jak w American Honey i w każdym momencie możemy zostawić zabawki i wrócić do domu. Jednocześnie ta rewolucja, którą bohaterka wprowadza w swoje życie, jest opowiadana nad wyraz subtelnie i zmysłowo. Niemalże jakby bohaterka ucząc się odczuwać mocniej innymi zmysłami, tracąc wzrok, uczyła tego i nas. To wynika z prowadzenia przez twórców intymnej obserwacji dojrzewania.

Film ten też ma ogromną siłę swoją przekornością. Zazwyczaj kino opowiedziałoby historię silnej dziewczyny, udowadniającej jej charakter i odwagę, pokazując jak walczy i odnajduje się w świecie już nie widząc. Ava tego pójścia na skróty nie potrzebuje, a wigoru ani bohaterce, ani produkcji nikt nie odmówi. Nie ma też tutaj ucieczki od rzeczywistości, tylko 13-latka przemeblowuje ją według własnego regulaminu. I nie jest to kaprys, a poważna droga.

Ava to temperamentny, pełen wigoru film, który doskonale świeżo i piękne opowiada o rytuale przejścia i poradzenia sobie z tragiczną sytuacją niesamowicie nieszablonowo. Ave Ava!

8,5/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…