Redaktor Naczelny FDB. Od czasu do czasu, lubię obejrzeć sobie jakiś film :)

TOP 10: Najlepsze filmy 2019 roku 2

Jak co roku redakcja FDB.PL przygotowała zestawienie najlepszych filmów roku. Na naszej liście tak naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie. Od kina rozrywkowego prosto z Hollywood, aż po produkcje, które walczyły o najważniejsze nagrody w różnego rodzaju festiwalach filmowych takich jak Cannes czy Wenecja. Oczywiście nie zabrakło także produkcji, które odegrają ważną rolę na przyszłorocznych Oscarach.

Strona 2 z 2

MIEJSCE 5: Ból i blask

Ból i blask opowiada historię hiszpańskiego reżysera, który starannie chroni swoją prywatność. Weteran kina, bo śmiało można tak powiedzieć o bohaterze granym przez Antonio Banderasa, zmaga się z ciężką depresją i kryzysem artystycznym, przez co na nowo przeżywa najważniejsze momenty swojego życia. Salvador jest alter ego Pedro Almodóvara. W filmie rozlicza się ze swoim trudnym dzieciństwem, dawnymi kochankami, przemianami obyczajowymi w Hiszpanii oraz kryzysem twórczym. Świadomość tego czyni film jeszcze piękniejszym. Rewelacyjna kreacja aktorska Antonio Banderasa dopełnia ten film i sprawia, że nie można od niego oderwać oczu. Do tego piękna Penelope Cruz i czego można chcieć więcej od filmu?

Martyna Kardyś

Kino i psychoanaliza – w 2019 roku Pedro Almodovar bezbłędnie połączył obie dziedziny na styku ludzkiego umysłu oraz kultury. Ból i blask rości sobie prawa do bycia jednym z najbardziej szczerych, biograficznych filmów, w których reżyserzy albo scenarzyści szczerze zwierzają się widzom ze swoich problemów. Równocześnie widowisko jak żadne inne wcześniej analizuje proces twórczy, demaskuje inscenizacyjny charakter obrazu kinowego oraz komentuje branżę filmowców. Każda postać, która występuje w Bólu i blasku, napisana jest w bardzo wiarygodny i naturalistyczny sposób. Każda sylwetka jest z kolei kopalnią psychologicznych rozwiązań oraz dylematów. Film jest dziełem, które demitologizuje magiczne właściwości obrazu kinowego.

Kornel Nocoń

MIEJSCE 4: Pewnego razu… w Hollywood

Pewnego razu… w Hollywood to prawdziwy hołd złożony w stronę Bulwaru Zachodzącego Słońca lat 60. i przypowieść o prawdziwej twarzy Fabryki Snów, dla której kontrapunktem stała się historia Sharon Tate i "Rodziny" Charlesa Mansona. Tarantino w bardzo ludzkiej i subtelnej odsłonie snuje opowieść o wyśnionym przez wielu miejscu, gdzie codziennie tworzą się nowe filmowe historie. Tamte piękne, ale i podszyte społecznymi niepokojami i zmianami politycznymi czasy, poznajemy z perspektywy artystów powoli spychanych na margines, zapominanych "starych wyjadaczy", ale i tych dopiero początkujących i nakierowujących swoją karierę na odpowiedni tor. Wszystko to poprzeplatane znakomitą ścieżką dźwiękową, tworzy arcydzieło pełne tarantinowskich smaczków, znajomej ironii i groteski, ale tym razem również dużej dozy melancholii, poprzez którą reżyser deklaruje swoją wiarę w nieśmiertelność kina.

Martyna Dziedziak

Pewnego razu w… Hollywood to wspaniały obraz, jeden z lepszych w dorobku Quentina Tarantino. Zrodzony został z miłości do klasycznego kina i fascynacji aktorskim fachem. Poznajemy bajkowe Los Angeles u końca lat 60. XX wieku, kiedy to przemysł filmowy w Hollywood wyglądał jeszcze zupełnie inaczej. Mamy dwóch kumpli, którzy po długiej nieobecności próbują na nowo odnaleźć swoją drogę w filmowym zagłębiu. Ten ich emocjonalizm połączony z umiejętnym męskim chłodem i barwnym światem tamtych lat, w samej końcówce przeciwstawiony zostaje brutalnemu złu, jakie reprezentuje banda Charlesa Mansona. Wszystko to Tarantino tak umiejętnie połączył, że wyszedł prawdziwy filmowy majstersztyk, który mimo długiego czasu trwania wcale się nie dłuży.

Justyna Macugowska

MIEJSCE 3: Historia małżeńska

Mniej znaczy więcej. Kolejne humanistyczne dzieło o walce żywiołów autorskiego Noah Baumbacha jest pięknie i delikatnie utkane. Makroeksplozje można wyszeptać, by dobrały się do widza. Jak reżyser umie rozkładać akcenty, uwrażliwić, wciągnąć nas w sam środek, pokazując całą paletę uczuć, bez stronniczości. Pomieszanie tego z tonami komediowymi tylko urealnia obraz, a dramatyczna sytuacja tylko zyskuje na wiarygodności.

Bernadetta Trusewicz

Bo największa siła tkwi w prostocie. Film Baumbacha to absolutna definicja postawionej przeze mnie tezy. Życiowe kino, które przez większość seansu perfekcyjnie tonuje emocje i rozkłada poszczególne elementy w taki sposób, aby widz wszedł w opowieść snutą przez reżysera, jak najgłębiej. Nie ma w tym filmie sztucznie kreowanych emocji, czegoś w rodzaju szantażu. Jest to rzetelne, wybitnie zagrane kino, które można nazwać "Sprawą Kramera XXI wieku". Adam Driver za sprawą jednej sceny – w zasadzie jedynej, w której można zobaczyć istny wybuch emocji – dołącza do listy największych aktorów swojego pokolenia. Rola, którą na równi można zestawiać z równie wybitną Joaquina Phoenixa z Jokera. Filmowa wiwisekcja toksycznego związku. Po prostu życie.

Gracjan Mikitin

MIEJSCE 2: Joker

Joker to chyba najbardziej szalony film jaki wyszedł w ostatnich latach. Ukazuje on początki jednego z największych wrogów Batmana i głównego zbrodniarza z Gotham City. Tytułowa postać wpada w prawdziwe studium obłędu, którego jesteśmy naocznym świadkiem. Widzimy także miasto, które powoli pogrąża się w chaosie. Mrocznego i złowieszczego charakteru dodaje charakterystyczny, straceńczy rechot, który można by nazwać śmiechem. Wyraża on całą rozpacz Jokera oraz jego chęć zemsty na szalonym społeczeństwie, którego wytworem się stał. Tytułową postać wspaniale odegrał Joaquin Phoenix, który z powodzeniem może stanąć koło Jacka Nicholsona i Heatha Ledgera, którzy wcześniej wcielali się w tego bohatera. Pochwalić należy także stylizację na lata 80., czarny humor oraz rewelacyjnie zainscenizowane sceny przemocy, które choć brutalne nie nakazywały widzom odwracać swych głów od ekranu.

Justyna Macugowska

Pomyśl sobie słowo "Joker". Co widzisz pierwsze? Na pewno jest to słynna postać, którą znają wszyscy bardzo dobrze z kultowej serii przygód Batmana. Prawidłowo, ponieważ jest to dobry trop w przypadku omawianego Jokera. Todd Phillips postanowił przedstawić postać jako bohatera dramatu psychologicznego. Twórcy bardzo ciekawie podkreślają kwestię miasta, które jako moloch prowadzi do zguby wielu jednostek w jego ciemnych czeluściach. To film, który nie wbija w fotel, lecz zamyka usta i włącza myślenie na najwyższych obrotach. Zmusza do odpowiedzi na wiele pytań, czego obecnie brakuje w wielu filmowych propozycjach z tego pogranicza.

Kamil Żółkiewicz

MIEJSCE 1: Parasite

Doskonała hybryda gatunkowa, która zachwyca nas na poziomie filmowymi, ale również wprowadza detonuje prawdę o kryzysie i przepaści klas społecznych bez dosłowności. Z zaangażowaniem Kean’a Loacha, z intensywnością i niepokornością Quentina Tarantino tworzy dzieło niepowtarzalne, naspeedowane, pełne wydarzeń i emocji przez ponad 2 godziny – kino dynamit!

Bernadetta Trusewicz

Uważam, że największą siłą Parasite jest fakt bycia kinem dla zwykłego zjadacza chleba, który w kinie szuka rozrywki oraz dla kogoś kto poszukuje jakiejś głębi i artyzmu. Z jednej strony mamy w filmie Bonga trzymający w napięciu thriller, który jest doprawiony szczyptą cudownego, nierzadko czarnego humoru. A z drugiej jest to całkiem ciekawy traktat społeczny, w którym biedota mierzy się z bogaczami. To z jakim kunsztem reżyser bawi się i miesza gatunki to przechodzi ludzki pojęcie: w pewnym momencie Parasite można traktować nawet jako przedstawiciela heist movie, aby za chwilę dostać pełnokrwisty thriller, który powoduje takie napięcie, że serducho może wysiąść.
bq. Miałem to szczęście, że przed seansem nie czytałem absolutnie żadnego opisu, nie widziałem żadnego zwiastuna. Podszedłem do filmu na czysto i nie żałuję. Odkrywanie kolejnych kart i oglądanie wszystkich zwrotów, które serwuje Bong było cudownym doświadczeniem. Parasite to najlepszy film roku.

Gracjan Mikitin

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 4

i_darek1x

Dwa pierwsze miejsca są zasłużone ! Trzecie nie ;)

Sylvanas

Parasite i Joker oczywiste podium, daliście mi kolejny powód aby obejrzeć historię małżeńską.

Bluejohn_26

Zgadzam się w pełni z pierwszą dwójką, ale Historia małżeńska strasznie mnie irytująca i trochę nużąca, seans przerwałem po nieco ponad godzinie i nie wiem czy do niego wrócę.
Film Tarantino miał kilka dobrych scen, ale jako całość mnie nie zachwycił (chociaż finał był świetny). Dla mnie to jedna ze słabszych pozycji w dorobku tego reżysera.
Jeśli zaś chodzi o Irlandczyka, to największym minusem jest to, że jest diabelnie długi. Myślę że spokojnie dałoby się go skrócić o jakieś pół godziny, bez większego uszczerbku dla fabuły. DeNiro też nie wypadł dla mnie jakoś szczególnie przekonująco. Nie dziwię się, że jest pomijany we wszelkiego rodzaju nominacjach i nagrodach. Do tego niemrawe odmładzanie, które mnie osobiście raziło po oczach. Film ratują świetne role Pacino i Pesciego.

BuziakL

Z filmami jestem do tyłu, ale jak tylko będę miała możliwość, to pierwszy będzie na tapecie Joker. Historię małżeństwa chyba widziałam w bazie Netflixa, ale jakoś mnie nie ciągnie, by to oglądać, może kiedyś. Moim skromnym zdaniem, 2019 to dobry rok jeśli chodzi o filmy.

Proszę czekać…