Wojna secesyjna. Ranny w czasie bitwy Inmam postanawia wrócić do domu, gdzie czeka na niego ukochana Ada. Jednak po drodze będzie musiał stawić czoło zdemoralizowanym żołnierzom, łowcom nagród oraz zbiegłym niewolnikom. Tymczasem Ada po śmierci ojca walczy o przetrwanie - farma ma zostać bowiem zlicytowana. W ogarniętym wojną kraju samotnej młodej kobiecie zewsząd grozi niebezpieczeństwo. Na szczęście z pomocą przychodzi jej ciężko doświadczona przez los Ruby.

O filmie

Wojna secesyjna dobiega końca. Inmam, raniony w bitwie żołnierz wojsk Konfederacji, zmierza do domu, by połączyć się z kobietą, którą kocha – Adą. W drodze czyha na niego wiele niebezpieczeństw: zdemoralizowani maruderzy, uwolnieni niewolnicy, łowcy nagród. Tymczasem Ada usiłuje uchronić farmę swego ojca przed grabieżami i licytacją. Pomaga jej w tym twarda, doświadczona przez życie Ruby.

Tło historyczne

Ponad 3 miliony Amerykanów wzięło udział w krwawych zmaganiach wojny secesyjnej. Zginęło, według szacunków historyków, ponad 620 tysięcy ludzi. Konflikt pomiędzy uprzemysłowionymi stanami Północy, a rolniczymi Południa, których gospodarka oparta była na fundamencie niewolnictwa narastał latami. W grudniu 1860 władze Południowej Karoliny zdecydowały się na drastyczny krok – oderwanie swego stanu od Unii. Do secesji przyłączyło się kolejnych sześć stanów – Mississippi, Floryda, Alabama, Georgia, Luizjana i Teksas, a wkrótce potem kolejne cztery – Wirginia, Arkansas, Tennessee i Północna Karolina. Na prezydenta Skonfederowanych Stanów Ameryki wybrano Jeffersona Daviesa. Wybrany na prezydenta Unii Abraham Lincoln usiłował w pokojowy sposób rozwiązać konflikt, ale okazało się to z wielu względów niemożliwe. Przeszkodą był zwłaszcza jego stosunek do niewolnictwa, szczególnie zaś to, że nie chciał zezwolić na jego rozwój na sukcesywnie podbijanych nowych terytoriach.

Wojna rozpoczęła się w kwietniu 1861 roku, gdy wojska Konfederacji otworzyły ogień do okrętu federalnego w porcie w Charleston. W 1862 roku miała miejsce najkrwawsza bitwa pod Antientam. Jednego dnia zginęło ponad 26 tysięcy ludzi. Bitwy pod Gettysburgiem i Vicksburgiem w 1863 roku przechyliły szalę na korzyść Unii. 9 kwietnia 1865 roku generał Robert E. Lee ogłosił kapitulację Południa. 14 kwietnia zginął w zamachu prezydent Lincoln. Wkrótce Kongres przegłosował poprawki do konstytucji, znoszące niewolnictwo i zapewniające Murzynom prawa wyborcze.

Rezultaty wojny secesyjnej były wielorakie i nie zawsze pozytywne. Jej wyjątkowa bezwzględność spowodowała, że jest ona uznawana przez wielu historyków wojskowości za pierwszą wojnę totalną. Zniesiono niewolnictwo, ale droga do emancypacji czarnoskórych Amerykanów była jeszcze bardzo długa, a dawni niewolnicy, zwłaszcza wojenni weterani, byli gorzko rozczarowani brakiem faktycznej równości. Wzrósł rasizm, czego dowodem była działalność Ku-Klux-Klanu. Z drugiej zaś strony, zwycięzcy – kapitaliści z Północy – wprowadzili brutalne zasady gospodarcze, zachowując się w południowych stanach jak zdobywcy i rujnując wielu drobnych farmerów.

Do dziś odczuwalne są skutki tamtego konfliktu. W stanach południowych utrzymuje się nieufność do poczynań rządu, co czasem przekłada się nawet na akty terroru, jak w pamiętnym zamachu w Oklahoma City. Natomiast w stanach północnych pokutuje w wielu środowiskach obraz Południa, jako siedliska ciemnoty, rasizmu i nietolerancji.

Hollywood zaskakująco rzadko porusza – w poważniejszy sposób – temat wojny secesyjnej. Narodziny narodu (1915), arcydzieło Davida Warka Griffitha (z przekonań konserwatysty) było tak sugestywne, że wzbudziło zamieszki i nie bez racji było atakowane za apologię Ku–Klux–Klanu. Przeminęło z wiatrem (1939) Victora Fleminga, według powieści Margaret Mitchell, ustaliło wzorzec, powielany przez lata: nostalgii za romantycznym, arystokratycznym Południem. Sentymentami zastąpiło więc historyczną refleksję. The Red Badge of Courage (1951) Johna Hustona, według klasycznej powieści Vincenta Crane'a, zostało zmasakrowane przez producentów. Wojna secesyjna była tłem wielu westernów – ale tylko kilka z nich dało surowy i wiarygodny obraz tamtego konfliktu; może najbardziej Major Dundee (1965) Sama Peckinpaha, gdzie zresztą nie był to główny temat. Epicki w zamierzeniu Gettysburg (1993) Ronalda Maxwella słusznie atakowano za ilustracyjność stylu i akademizm. A Przejażdżka z diabłem (1999) Anga Lee opowiadająca o partyzantce Południowców z niespotykanym realizmem, pomimo doskonałych recenzji, poniosła w USA kasową porażkę. Powszechnie uważa się, że producenci obawiają się, że jest to temat zbyt bolesny i ciągle mogący budzić kontrowersje.

Triumf powieści, narodziny filmu

Debiutancka powieść Charlesa Fraziera „Cold Mountain” ukazała się w 1997 roku, zdobywając wielkie uznanie krytyki oraz prestiżową nagrodę National Book Award.

Frazier wychował w Blue Ridge Mountains w Północnej Karolinie. Tam pamięć wydarzeń wojny secesyjnej była ciągle żywa. Opowieści o tamtych dramatycznych wydarzeniach przekazywano z pokolenia na pokolenie. Szczególnie zafascynowała Fraziera historia W.P. Inmana, jednego z jego przodków, który odbył pełną niebezpieczeństw wędrówkę – liczącą ponad 300 mil – ze szpitala wojskowego w Wirginii w rodzinne strony. Frazier był zdania, że taka perspektywa w opisie wojny secesyjnej i jej skutków była stosunkowo rzadka w amerykańskiej literaturze. Jak wiadomo, piśmiennictwo na jej temat jest niesłychanie bogate, lecz główna jego część to szczegółowa i wyczerpująca rekonstrukcja działań wojennych, zwłaszcza krwawych bitewnych starć. Frazier podkreślał, że nie interesowały go dylematy ani decyzje słynnych dowódców, ale los zwykłych ludzi, zagubionych w okrutnym wojennym tumulcie, walczących o przetrwanie i często – pod wpływem brutalnych wydarzeń – przewartościowujących cały dotychczasowy światopogląd.

Frazier odniósł wielki sukces. Jego książka przez 45 tygodni nie schodziła z listy bestsellerów „NewYork Timesa”, powitały ją bardzo dobre, często entuzjastyczne recenzje. Na przykład „Newsweek” pisał: „ Zdumiewające – romantyczna saga, która zdobyła status prawdziwej literatury”. „Powieść tak bardzo bliska mistrzostwa, jak tylko jest to we współczesnej prozie możliwe” – wtórował krytyk na łamach „The Raleigh News & Observer”.

Anthony Minghella, reżyser, który z racji swych obowiązków producenta czyta wiele przebojowych książek, też był pod wrażeniem. Uderzył mnie naprawdę osobisty ton tej opowieści, a to się bardzo rzadko zdarza. Powieści o wojnie niespecjalnie mnie interesują. Są przeważnie przewidywalne i schematyczne. Ale to jest rzecz przede wszystkim o skutkach wojny oraz towarzyszących im brutalności i chaosu we wszelkich dziedzinach życia. O tym, jak wojna odciska się na miłości, życiu rodzinnym, przyjaźniach. Ten punkt widzenia przemówił do mnie. Uważałem, że w tej książce jest prawdziwa świeżość – wspominał reżyser. Zwracał też uwagę, że Frazier odważnie, ale twórczo i, co najważniejsze, bezpretensjonalnie, wykorzystał wzorzec nie byle jaki – „Odysei” Homera. Był przekonany, że pisarzowi udało się zachować równowagę pomiędzy mitycznym wymiarem opowieści, a prawdopodobieństwem psychologicznym, co jest niezwykle trudne. Historia Inmana to seria niezwykle ciężkich życiowych prób – poddawana jest im jego lojalność, miłość, odwaga. Ta pełna perypetii podróż ma, moim zdaniem, głęboki duchowy wymiar – podkreślał Minghella. Ale zaintrygowała go też postać Ady, kobiety, która, zamknięta wcześniej we własnym, pozbawionym trosk materialnych świecie, na skutek wojny musi wyjść poza dotychczasowe doświadczenia.

Minghella sam zajął się pisaniem scenariusza. Na pierwszy rzut oka wydaje się to łatwe. Jest waleczny bohater, jest podróż oraz intrygujące historyczne tło. Ale z doświadczenia znam wiele pułapek, jakie kryją się w adaptacji utworów literackich. Literatura i kino posługują się przecież zupełnie innym językiem. Zawsze staram się maksymalnie uszanować intencje twórców pierwowzoru literackiego – sam piszę i wiem, jaka to ciężka praca, jak trudno jest stworzyć pełny wewnętrznej prawdy, samowystarczalny świat. Ale nie mogę być niewolnikiem tekstu, bo ostateczny rezultat mógłby być katastrofalny. Zresztą zauważyłem, że nad jakimkolwiek tekstem bym nie pracował, zawsze dochodzą do głosu osobiste emocje i doświadczenia, zwłaszcza rodzinne i uczuciowe. Tak było i tym razem – tłumaczył Minghella. Sydney Pollack, współproducent filmu, który od lat współpracuje z Minghellą, tak mówił o jego pracy: Od dawna uważam – i ciągle się utwierdzam w tym przekonaniu – że Anthony to skarb. Rzadko kto, tak jak on, szanuje intencje twórców literatury. A jednocześnie, każdy tekst, nad którym pracuje, przekształca w „swój” utwór. W tym przypadku, moim zdaniem, dokonał lekkiego, ale niezwykle cennego przestawienia akcentów. Tak, „Wzgórze nadziei” to poruszająca historia miłosna, ale przede wszystkim, to seria dramatycznych sprawdzianów charakterów dla głównych postaci.

Więcej informacji

Proszę czekać…