Osada

6,4
Osada przenosi nas ponad sto lat w przeszłość. W małej wiosce zżyta ze sobą społeczność wiedzie spokoje życie, koncentrując się na zwykłych ludzkich sprawach – na pracy, nieszczęśliwej miłości i wyznaniach typu: „Kocham cię bardziej niż słońce i księżyc razem wzięte”. Społeczność jest zżyta, bo nie ma innego wyjścia – nikt z tytułowej osady nie może wystawić nosa poza wioskę, bo w okolicznych lasach żyją tajemnicze, krwiożercze stworzenia. Bestie niekiedy jednak wyłażą z lasu, rozrabiają w wiosce i atakują ludzi.

O filmie

Pensylwania, rok 1897. W pozornie idyllicznej, izolowanej od świata osadzie, życie toczy się harmonijnie, w rytmie dyktowanym przez ciężką pracę. Okazuje się jednak, że w lasach, otaczających miasteczko, żyją przerażające istoty, które, na mocy niepisanego porozumienia, nie atakują mieszkańców. Nazywane są „tymi, o których nie mówimy”. Lucius Hunt (Joaquin Phoenix), młody człowiek, pełen odwagi i ciekawości, ma zamiar złamać obowiązujący od zawsze zakaz wkraczania do lasu. Przestrzegają go przed tym zarówno burmistrz Edward Walter (William Hurt (I)), jak i jego własna matka, Alice (Sigourney Weaver), która twierdzi, że poza osadą panują żądze i chciwość. Zamiary Luciusa wspiera za to Noah Percy (Adrien Brody), uważany przez mieszkańców za odmieńca, oraz piękna niewidoma Ivy Walker (Bryce Dallas Howard), o której względy zabiegają zarówno Lucius, jak i Noah. Wiele wskazuje na to, że na skutek działań Luciusa rozejm z groźnymi mieszkańcami lasu został zerwany i należy spodziewać się ataku…

Obóz dla wytrwałych i osada jak żywa

Film kręcono w południowej Pensylwanii, gdzie w dwa i pół miesiąca wybudowano miasteczko A.D. 1897. Gdy trwały te prace, najważniejsi aktorzy brali udział w specjalnym obozie, który miał im pomóc wczuć się w atmosferę opowieści. Panowały tam prymitywne, jak na dzisiejsze czasy, warunki, swą surowością przypominające czasy, gdy miały miejsce wydarzenia, opowiedziane w „Osadzie”. Już podczas castingu reżyser uprzedził aktorów, że jeśli dostaną role, to muszą sobie zarezerwować dodatkowe trzy tygodnie i być gotowi na spartańskie warunki podczas pobytu w leśnej głuszy. Miałem zamiar stworzyć pomiędzy aktorami podobną więź, jaka istniała pomiędzy mieszkańcami osady. Liczyłem też na to, że powstaną pomiędzy nimi nowe relacje, jak to się dzieje z ludźmi odosobnionymi i w dużej mierze skazanymi na swoje towarzystwo. Jeśli byłyby autentyczne i intrygujące, to zamierzałem je włączyć do filmu. Nie jestem zwolennikiem fanatycznego trzymania się scenariusza. Aktorskie reakcje mogą go niesłychanie wzbogacić, uczynić bardziej wiarygodnym – wyjaśniał swe intencje reżyser.

Zanim aktorzy udali się w leśną głuszę, objechali tradycyjne farmy w Pensylwanii, zapoznając się z różnorodnymi dziewiętnastowiecznymi zwyczajami i technikami, jak obróbka drewna, wyrób świec czy kowalstwo. Potem zamieszkali w surowych warunkach w obozowisku, które służy dziś organizacji Girls Scout of America.

Miało to uświadomić aktorom, jak żyło się w tego typu izolowanych, utopijnych społecznościach, i jakie relacje mogą wówczas powstawać – tłumaczył reżyser. Podczas tego pobytu aktorzy poświęcili się zaleconym lekturom historycznym na temat podobnych wspólnot, wysłuchali też wykładu specjalnie w tym celu sprowadzonego specjalisty z uniwersytetu Princeton. Grupę odwiedził psycholog, który opowiedział o reakcjach na stres świadków aktów gwałtownej przemocy.

Jestem przekonany, że dla wszystkich tych aktorów, którzy przecież należą bez wyjątku do hollywoodzkiej czołówki, naprawdę była to ogromna zmiana w porównaniu do ich zwykłego trybu życia. Nie było możliwości, żeby zwiać do pięciogwiazdkowego hotelu, a jeśli chcieli, żeby było im ciepło, to po prostu sami musieli sobie skrzesać ogień. Noce też mieli zajęte: poświęcali się intensywnym próbom i analizowali charaktery swych postaci i ich wzajemne relacje – śmiał się producent Rodríguez.

Moim zdaniem, to rzeczywiście miało sens – mówił Joaquin Phoenix. – Podczas tych trzech tygodni rzeczywiście stworzyliśmy rodzaj wspólnoty. I, co najważniejsze, widać to potem dobrze na ekranie. Podobno Phoenix naprawdę boi się ciemności. Pewnego razu chciał ten lęk pokonać. Poszedł na całą noc do lasu i powrócił do obozowiska dopiero nad ranem.

William Hurt (I) komentował: Jest rzeczą powszechnie znaną i wielokrotnie sprawdzoną, że my, aktorzy, jesteśmy najlepsi, gdy intensywnie pracujemy razem, inspirujemy się nawzajem i w jakiś sposób współzawodniczymy. Obóz stworzył taką możliwość.

Natomiast Adrien Brody wspominał: Używaliśmy świec do oświetlania, a piór i papieru do pisania. Pierwszy raz od bardzo dawna nie miałem przy sobie telefonu komórkowego i powiem szczerze, nie tęskniłem za nim zbytnio. Dostaliśmy jedynie mały grzejnik gazowy, ponieważ nocą było naprawdę zimno. Nie było też elektryczności. Używaliśmy butelek z gorącą wodą. Herbata była przygotowywana w wielkich garnkach. Jedzenie przyrządzano nam według tradycyjnych przepisów. Pewnego razu przygotowano dla nas indiańską łaźnię parową. Z początku podszedłem do tego pomysłu raczej sceptycznie. Zastanawiałem się, czy w ogóle chcę to robić… Banda białych aktorów, zachowujących się jak rdzenni Amerykanie. Nie chciałem okazywać braku szacunku. Ale okazało się to naprawdę wyjątkowym duchowym przeżyciem. To pewnie ten niezwykły rodzaj ciepła i inhalacje z dymu sprawiły, że jak nigdy dotąd poczułem się tak bardzo związany z Ziemią. Po wyjściu z łaźni dosłownie wtuliłem się w Ziemię… To było naprawdę niesamowite. Potem wypłynąłem na rzekę kajakiem. I byłem przekonany, że nic mi się nie może stać, chociaż wokoło były dzikie zwierzęta.

Odcienie strachu

Reżyser M. Night Shyamalan, twórca Szóstego zmysłu i Znaków, powraca do tematu, obecnego już w jego poprzednich utworach, zwłaszcza w ostatnim z wymienionych. W naszym współczesnym, pełnym lęków świecie, sam często zadaję sobie pytanie: jak daleko można posunąć się, by chronić swoje dzieci? Czy byłbym gotów przeprowadzić się na farmę, całkowicie izolowaną od otoczenia, jak bohaterowie „Osady”? I czy takie postępowanie ma w ogóle głębszy sens?

Zwalczenie strachu jest początkiem mądrości – taki aforyzm filozofa Bertranda Russella przyświecał ponoć realizatorom filmu. Jeden z producentów, Sam Mercer, podkreślał, że choć akcja filmu rozgrywa się u schyłku dziewiętnastego wieku, to jego wymowa jest uniwersalna i łatwo tu odnaleźć czytelne odniesienia do dzisiejszych czasów. Pada w naszym filmie, moim zdaniem, ważna myśl – mówił. – Gdy mamy do czynienia z wielkim zagrożeniem, niesłychanie istotne jest oparcie, jakie możemy znaleźć w najbliższej nam społeczności. To pozwala skutecznie przezwyciężyć strach i zbudować cenną więź.

Natomiast reżyser wyznawał: Budzenie niepokoju i lęku nie było moim nadrzędnym celem. Pokazuję przerażenie, a potem chaos, by zasugerować drogi wyjścia z sytuacji. Lubię zaskakiwać widzów, uważam to wręcz za konieczne. Jednak nie chodzi mi o to, żeby wywołać szok i pozostawić ludzi w sali kinowej w stanie niepewności. Moim celem jest raczej to, by po wyjściu z kina widzowie mieli o czym pomyśleć i podyskutować.

Czasy, w których toczy się akcja filmu, od dawna intrygowały reżysera. „Osada” jest inna, niż moje poprzednie utwory – tłumaczył. – Według mnie, to przede wszystkim opowieść o niewinności. Dlatego wybrałem epokę po krwawej wojnie secesyjnej, ale przed czasami gwałtownego uprzemysłowienia. Życie było wtedy prostsze. Nie triumfowały jeszcze bezwzględny kult pieniądza i chciwość. Dlatego w tym, co mówią i jak postępują moi bohaterowie, nie ma zbyt wiele sarkazmu, jest za to więcej szorstkiej szczerości.

Scenariusz Shyamalan pisał długo. Reżyser wspominał, że najpierw powstawały pojedyncze sceny i szkice do postaci bohaterów. Potem dość mozolnie twórca pogłębiał ich charakterystyki, akcji zaś nadawał stopniowo coraz bardziej skomplikowaną i precyzyjną strukturę. Pewna trudność wiązała się też z rozbudowanym wątkiem miłosnym. Do tej pory sprawy namiętnych uczuć były na marginesie zainteresowań reżysera. Natomiast w tym przypadku motyw uczucia jest jednym z najistotniejszych.

Zdjęcia powstawały w okolicach Filadelfii, 45 minut jazdy samochodem od centrum miasta. Mieszkam w tych okolicach od lat, ale ciągle przeżywam początkowe zauroczenie. Nie byłbym w stanie żyć w Los Angeles. Myślę, że w Hollywood szybko bym zwariował. Tutaj, gdzie wszystko jest prostsze i spokojniejsze, chyba mi to nie grozi – wyznał twórca _(Niezniszczalnego) Niezniszczalny_ (2000)_ (f).

Przed realizacją ostatniego filmu Shyamalan spędził kilka intensywnych miesięcy, pracując w swoim biurze w Pensylwanii. Rozrysowywał, wraz ze swym stałym współpracownikiem, Brickiem Masonem, bardzo precyzyjne storyboardy. Producent Jose L. Rodriguez zauważył: Night jest niezwykle precyzyjny i dąży do zawarcia maksimum wizualnej informacji w sposób minimalistyczny. Kadry jego filmów są pełne treści, także tych niewidocznych na pierwszy rzut oka. Dlatego ten etap pracy jest dla niego tak bardzo ważny.

Osada jak żywa

To było raczej utopijne, gdy poprosiłem scenografa Toma Fodena, aby zbudował miasteczko w tak krótkim czasie, i by miało w dodatku tak realistyczny wygląd – mówił reżyser. – Ale końcowy efekt był naprawdę niezwykły.

Jeśli chodzi o wygląd osady, scenografowie szukali inspiracji w fotografiach i malarstwie z epoki, zwłaszcza w obrazach Andrew Wyetha, który zresztą tworzył w tych okolicach.

Foden chwalił sobie współpracę z reżyserem: Dał nam wielką, naprawdę niespotykaną swobodę. Nakreślił swoją ogólną wizję, a potem zdał się niemal całkowicie na naszą inwencję. To naprawdę rzadkie przy tak poważnych i kosztownych produkcjach. Nie mogliśmy zawieść pokładanego w nas zaufania.

W czasach, gdy toczy się akcja filmu, wiele elementów domów było budowanych z kamienia. Scenografowie dokładnie przestudiowali (na przykładzie istniejących budowli z tego okresu oraz literatury) ówczesne techniki budowlane. Dowiedzieli się, jakich dokładnie formacji skalnych używano jako budulca w tym regionie. Następnie tego rodzaju kamienie sprowadzono na plan. A potem wykonano ich wierne repliki z tworzyw sztucznych, które pokryto specjalnymi rodzajami farb. W rezultacie były one praktycznie nie do odróżnienia od oryginałów. Szczególnie dobrze widoczne jest to w scenach, rozgrywających się w sali zebrań, wzniesionej niemal w całości z tych sztucznych kamieni.

Większość wnętrz, zbudowanych na potrzeby filmu, była zbyt ciasna, by można tam było swobodnie wprowadzić kamery i niezbędny sprzęt. Reżyserowi bardzo zależało na tym, żeby kręcić film w jednym miejscu i żeby zdjęcia we wnętrzach nie powstawały w oddalonym studiu. W tej sytuacji wiele pomieszczeń wyposażono w ruchome ściany, umożliwiające swobodne jazdy kamery.

Sigourney Weaver była zachwycona pracą scenografów. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam „naszą” osadę, harmonijnie położoną w dolinie, pomyślałam sobie: tak, tu chciałoby się mieszkać na stałe – mówiła.

Ważną funkcję ogrywać też miały, według koncepcji Shyamalana, wielkie drzewa, znajdujące się w centrum osady, stopniowo gubiące liście, co miało nadać opowieści subtelnie symboliczny wymiar. Upatrzone ich rodzaje starannie przetransportowano i troskliwie posadzono w odpowiednich miejscach.

Dolina Brandyvine, gdzie powstawał film, jest miejscem, w którym można znaleźć wiele dobrze zachowanych antyków i przedmiotów codziennego użytku z okresu, interesującego filmowców. Postanowiono ten fakt wykorzystać i wiele sprzętów wypożyczono od właścicieli, aby „zagrały” w filmie. Część z nich starannie skopiowano. Dotyczyło to stołów, kubków, świeczników czy krzeseł. Potrawy, które jedli bohaterowie, przyrządzano według tradycyjnych przepisów, zachowując ich przypuszczalny wygląd i smak. W sąsiednim Lancaster County odnaleziono piekarnię, specjalizującą się w tradycyjnych, regionalnych wypiekach. To z niej pochodzi pieczywo, które można oglądać w filmie.

Instalacje wodne i elektryczne, konieczne przy realizacji filmu, na życzenie reżysera ukryto starannie pod ziemią. Zadbano też, by na planie pojawiły się zwierzęta (łącznie było ich 125), jakie hodowano w owych czasach, jak rogate owce rasy Dorset, czy krowy rasy Devon. Jeśli zaszła taka potrzeba, współczesne zwierzaki były poddane koniecznej charakteryzacji.

Nad kostiumami czuwała Ann Roth, która pracowała miedzy innymi przy tak trudnych pod tym względem produkcjach, jak Angielski pacjent czy ostatnio Wzgórze nadziei. Naszym konsekwentnym założeniem było to, by ubiory wyglądały tak, jakby wszystkie je wyprodukowali własnym siłami mieszkańcy wioski – tłumaczyła. – Żadnych wyrafinowanych tekstyliów, pochodzących z Europy. Po konsultacji z reżyserem doszła do wniosku, że ubrania powinny oddawać styl życia mieszkańców: izolację i ciężką pracę, która wypełniała im czas. Musiały być proste, funkcjonalne, utrzymane w stonowanych barwach: brązie, zieleniach i szarościach, i uszyte z dostępnych bohaterom opowieści materiałów. Jedynym, całkowicie celowym odstępstwem, były suknie Ivy Walker, w różnych odcieniach błękitu i indygo, co miało wyrażać wyjątkowość jej osobowości, jej niewinność i siłę.

Przeprowadzono szeroko zakrojony research, dotyczący ubiorów z tamtego okresu, co, wbrew pozorom, nie okazało się wcale łatwe, ani proste. Bardzo dobrze pod tym względem udokumentowany jest wcześniejszy okres wojny secesyjnej, a potem początki XX wieku, czyli czasy gwałtownego uprzemysłowienia. Na szczęście, w angielskich i włoskich muzeach odnaleziono wystarczającą liczbę ubiorów z interesującej filmowców epoki. Większość kostiumów wykonano w wyspecjalizowanych manufakturach, produkujących odzież według historycznych technologii. Na przykład całe obuwie, użyte w filmie, powstało we Włoszech.

Wcielenie niewinności i starzy wyjadacze

Shymalan nie ukrywał, że ważnym źródłem inspiracji przy tworzeniu scenariusza „Osady” były dla niego Wichrowe wzgórza. Ta książka opowiada o tym, że jeśli się naprawdę zakochasz, to nie ma wyboru, ani miejsca na kompromis. Po prostu musisz pójść za głosem serca, bez względu na konsekwencje. Przyznał, że podobne wrażenie nieuchronności chciał osiągnąć w swoim filmie.

Kluczową kwestią było obsadzenie roli Ivy. Reżyser wypatrzył Bryce Dallas Howard, gdy grała w jednym z off-broadawyowskich przedstawień szekspirowskich. I niemal z miejsca zaproponował jej rolę. Potrzebowałem aktorki, która pokaże, jak dziewczyna na naszych oczach przemienia się w kobietę. Zobaczyłem Bryce – i już wiedziałem: ona po prostu jest Ivy – mówił reżyser. Młoda aktorka tak natomiast komentowała pracę z Shyamalanem: Daje dużą swobodę aktorom, oczywiście w zakreślonych przez z siebie ramach. Wierzy w inteligencję aktorów i inteligencję widowni.

Reżyser podkreślał heroiczny wymiar tej roli: To ktoś, kto zdobywa się na wielką odwagę, jak Ripley w filmie Obcy - 8 pasażer Nostromo.

Natomiast postać Luciusa Hunta od początku rodziła się z myślą o Phoeniksie, z którym reżyser nakręcił wcześniej „Znaki”. Spodobała mi się ta rola – mówił aktor. – Lucius to buntownik, konsekwentny, choć cichy, co jest następstwem tego, jak go wychowano. „Osada” wymaga zupełnie innego stylu gry, niż „Znaki”. Tam były cztery główne postaci i relacje pomiędzy nimi. Tu jest około piętnastu ważnych postaci. Moim zdaniem, Night ma niezwykle rzadką w Hollywood zdolność. Potrafi zaintrygować publiczność, porwać ją, ale, dla wyrazistego efektu, nie robi nic taniego. I cały czas pamięta o swej całościowej wizji filmu – dodawał.

Doświadczeni aktorzy, Sigourney Weaver i William Hurt, mogli z właściwą dla siebie subtelnością oddać delikatne relacje, łączące grane przez nich postaci. Mówi Weaver: Night świetnie operuje niedopowiedzeniem. Doskonale wyczuwamy tłumione uczucia tych dwojga. Naszym zadaniem było je uwidocznić przez spojrzenia, drobne gesty.

Najtrudniejszą decyzją było dla reżysera obsadzenie roli Noaha Percy’ego, człowieka odbiegającego od normy, gwałtownego. Zaproponował ją Brody’emu już po Oscarze za Pianistę, zaznaczając, że to tylko drugoplanowa rola. Brody przyjął ją bez wahania. Wielu aktorów popełnia błąd: przyjmuje główne role w wielkich złych produkcjach. A przecież należy przede wszystkim starać się grać w dobrych filmach – mówił aktor.

Podkreślał też, że bardzo odpowiadał mu rysunek bohatera. Trzeba było połączyć dziecięcą niewinność z jego brakiem równowagi. To człowiek, który kieruje się w życiu instynktem, a nie społeczną presją. To jest mi bardzo bliskie.

Shyamalan osobiście dobierał także statystów, z ponad trzech tysięcy osób, które się zgłosiły. Uważał, że ich wygląd też musi odpowiadać charakterowi owej wspólnoty. W tym celu kazał robić im zdjęcia bez uśmiechu (tak, jak w tamtych czasach), a potem wpatrywał się w twarze i dokonywał wyboru.

Więcej informacji

Proszę czekać…