Fabuła jak zawsze porusza tematykę relacji uczuciowych, które dla Allena są niewyczerpanym źródłem inspiracji. Boris (Larry David), mężczyzna w sile wieku, radykalnie zmienia styl życia pod wpływem uczucia do zaledwie 20-letniej Melodie (Evan Rachel Wood), co nie pozostaje bez wpływu na jego najbliższe otoczenie i staje się powodem wielu zabawnych perypetii.
Komentarze do filmu 9
pajki_filmaniak 8

dobry filmik uśmiałem się

juskowiak 6

Neurotyk powraca – w przyzwoitym stylu. Nie jest to wielkie kino, nie jest nawet bardzo dobre. Bohater to musi byc alter ego Allena. Nawet fizycznie mi go przypomina. tematy te same co zawsze u Aleena. Oczywiscie specyficzny humor. no i megalomania allena. denerwujaca jest ta … sodomia w koncowce. kazdy z kazdym. niesmaczne. film OK, ale to zasdna rewelacja.

6/10

MagEllan juskowiak 8

W mojej ocenie bez wahania jest to film bardzo dobry 8/10.

Borys jako alter ego Allena – Larry David zagral naprawde wysmienicie.
Bardzo dobre dialogi, ten specyficzny humor ktory na dlugo zapada w pamiec.

Do filmów Allena lubie wracac a ten z miłą checia obejrze jeszcze raz :-)

Polecam glownie fanom tworczosci Woodiego.

caryca84 juskowiak 6

Lubię filmy Allena, ale ten nie przypadł mi do gustu. Bardzo dużo dłużyzn. 6/10

Redox 7

Tak! Tak! Tak! – Woody Allen powrócił! I to nie z byle czym. Po nieudanym projekcie jakim był "Sen Kasandry" i wyprawie do Europy ("Vicky Cristina Barcelona") reżyser powraca do klimatów, w których czuje się najlepiej (już same napisy rozpoczynające uświadamiają nam, że będziemy mieli do czynienia z atmosferą dawnych obrazów). Główny bohater filmu, niejaki Borys to alter ego Nowojorczyka, a raczej bohaterów, w których wcielał się Woody (ale to i tak samo). Do tego dochodzi grono nowojorskich intelektualistów z szeregiem wspaniałych, spontanicznych postaci. Woody kazał długo na siebie czekać. Ale opłaciło się. Monologi, wszelkie dialogi tchnięte są autoironią, sarkazmem do poglądów religijnych, stylu życia czy zwykłych drobiazgów. A całość wypełnia świetna jazzowa muzyka. Miód po prostu!

Wyszła z tego bardzo błyskotliwa komedia, bawiąca niemalże do łez, a przy tym niezmiernie inteligentna i sympatyczna. Czekam na więcej panie Allen!

Boris: Byłem na litość boską nominowany do nagrody Nobla!
Melodie: Właśnie! Za co właściwie? Za Najlepszy Film?

7+/10

Trophy Redox 8

Ale ten nowy tytuł jest… "Jakby nie było" był znacznie lepszy, a tu takie coś w zamian…

i_darek1x 7

Dobry ! –
"Jakby nie było" przypomina klimatem dawne filmy Allena (sposób kręcenia, kolorystyka i napisy w czołówce odwołują do filmów z lat 70.) i choć już od pewnego czasu krytycy pisali, że reżyser staje się epigonem samego siebie, to tym razem udało mu się stworzyć całkiem zgrabną historię.

Borys Yellnikoff – alter ego bohaterów granych przez Allena, ekscentryk w podeszłym wieku, z wszelkiego rodzaju objawami fobii i depresji, niedoszły noblista, rozwodnik, nie lubiący seksu i ludzi wokół – pewnego razu spotyka na schodach swojej kamienicy Melodie St. Ann Celestine, prostą dziewczynę z Missisipi, która uciekła z domu. Pozwala jej u siebie zamieszkać i nieoczekiwanie pobiera się z kilkadziesiąt lat młodszą od siebie dziewczyną.

Sprawy się jednak komplikują, gdy do miasta artystów, intelektualistów, ekscentryków i snobów, przyjeżdżają niezwykle religijni rodzice Melodie. Dodajmy – w separacji. Okazuje się, że w Nowym Jorku najlepiej sprawdza się tytułowe motto głównego bohatera – "Whatever Works". Cokolwiek działa, jakakolwiek miłosna konfiguracja się sprawdza – to dobrze.

Larry David znany komik, ostatnio dzięki telewizyjnej produkcji "Curb Your Enthusiasm", odrobinę przypomina Allena. Zresztą jako Borys stara się naśladować sposób gry reżysera "Jakby nie było" z dawnych czasów. Patricia Clarkson jako matka Melodie spotkała się już z Allenem przy okazji "Vicky Cristina Barcelona". Drażnić może jedynie blondwłosa Evan Rachel Wood (Melodie) w roli naiwnej i przerysowanej w swej głupocie dziewczyny z prowincji.

W pierwszym od lat nowojorskim filmie Allena wraca jego słynna ironia i sarkazm wobec siebie, nowojorczyków i samych Amerykanów.

W osobie Borysa Allen wyśmiewa własne fobie i ekscentryzm oraz związek ze sporą różnicą wieku (żona reżysera – Soon-Yi jest młodsza od niego o 35 lat). Pojawia się wieczorne granie jazzu w towarzystwie przyjaciół. Wygrane zostają też kulturowe i filmowe aluzje – pobrzmiewają echa "Pigmalionu" Shawa, w tle słychać muzykę z filmów z Fredem Astairem, nie oszczędzone zostanie nawet "Przeminęło z wiatrem".

W końcu autoironia pobrzmiewać będzie w samej narracji, w której Borys mówi wprost do "widzów zajadających się popcornem, z których większość znudzona wychodzi przed końcem" (Nadmiar skromności panie Allen!).

Akcja "Jakby nie było" podobnie jak w "Annie Hall" czy "Manhattanie", opiera się na dowcipnych monologach i dialogach, w trakcie których dochodzi do różnych konfiguracji i rekonfiguracji między bohaterami. Widać Allen w deszczowej Wielkiej Brytanii nie stracił poczucia humoru i dystansu do własnej osoby. I choć "Whatever Works" było zapewne historyjką, którą Allen (twórca "jakby nie było" płodny) nakręcił zapewne od niechcenia, między jedną a drugą produkcją, to mimo że nie jest to jego najlepszy film, ta intelektualna szermierka wciąga, rozbawia i relaksuje. A wszak "Whatever Works" – jeśli coś działa, to nad czym się tu zastanawiać.

(Martyna Olszowska, interia.pl)

Ja tylko polecam !

Redox i_darek1x 7

A myślałem @ i_­darek1x, że mnie zaskoczysz i napisałeś to wszystko sam…

luziczek i_darek1x 10

Stary dobry Allen, kapitalny obraz! Gorąco polecam!

Więcej informacji

Proszę czekać…