Gdy nowojorski gliniarz Tom O'Meara (
Harrison Ford), przyjmuje do swojego domu Roryego Deveneya (
Brad Pitt), nie wie, że daje schronienie niebezpiecznemu i poszukiwanemu terroryście. Zaakceptowany przez rodzinę Toma, Rory odnajduje spokój, jakiego nigdy przedtem nie zaznał. Jednak pewnego dnia znów musi wrócić na drogę terroryzmu, a Tom jest osobą, która musi go złapać... i która da mu jedyną szansę ujścia z życiem.
Dobry film o tym, że w każdym człowieku siedzi zło i że pozory bardzo często mylą. Wszyscy o głównym bohaterze granym przez Brada Pitta mówią, że jest prawdziwym terrorystą, a okazuje się być bardziej ludzki aniżeli ludzie w garniturach i krawatach. Harrison Ford zagrał jak zawsze na wysokim poziomie i to właśnie między innymi dzięki niemu obejrzałem "Zdradę". Co ciekawsze, pojawia się w trakcie wiadoma piosenka z wiadomej sceny filmu "Uwierz w ducha". Tego nie przypuszczałbym, że w filmie może być piosenka zawierająca pełno miłości. Najlepsze było to, jak do domu gliniarza Toma i jego żony Sheili wchodzą snajperzy, by opieprzyć całą chałupę. Ale w końcu zostali obezwładnieni i małżeństwo mogło wrócić do normalnego życia. Końcówka na statku z darowaniem życia Rory’emu (terroryście) też jest bardzo dobra. Wyżej niż 7/10 nie jestem w stanie ocenić, bo zabrakło mi odpowiedniego napięcia, jakie naprawdę powinien mieć dobry i pełnoprawny thriller.