Młody skrzypek, Kuba Brenner (Maciej Stuhr), zostaje wciągnięty w mafijne porachunki.

O filmie

REŻYSER O SCENARIUSZU Panowie Jacek Fuksiewicz i Paweł Mossakowski z "Film+" zwrócili się do mnie z propozycją przeczytania nowego scenariusza. Dostałem go nie znając ani tytułu, ani nazwiska autora tekstu. Mój pierwszy odbiór był zatem obiektywny, nie skażony nadmiarem wiedzy o projekcie. Pierwsze wrażenie było znakomite. Mogę teraz zdradzić pewien szczegół. Po lekturze od razu dałem scenariusz do przeczytania Czarkowi, nie wiedząc nawet, czy to ja będę reżyserował obraz, ani czy Czarek będzie mógł w nim zagrać. Po przeczytaniu tekstu mój przyjaciel wpadł w euforię. Szybko nauczył się go na pamięć i na szczęście pamięta do dziś. Takie były początki mojej przygody ze scenariuszem filmu "Chłopaki nie płaczą". Później spotkałem się z autorem pomysłu Mikołajem Korzyńskim - człowiekiem bardzo młodym i ciekawym, posiadającym dużą wiedzę o świecie, a przy tym specyficzne i oryginalne poczucie humoru, z jakim trzeba się chyba urodzić.

O PRACY NA PLANIE Finanse przeznaczone na kręcenie filmu są mało pokaźne. Nie dysponujemy zbyt wysokim budżetem. Taka sytuacja ma jednak pozytywne strony, ponieważ wymusza na nas wszystkich dodatkowy wysiłek. To nas mobilizuje do kombinowania. Zastanawiamy się, jak najlepiej wykorzystać środki, którymi dysponujemy. Mogę zaryzykować nawet porównanie, że obecna sytuacja finansowa pełni taką funkcję jak kiedyś cenzura. To ona przecież wymuszała na nas myślenie i sposoby opowiadania, które pozwalały przemycać w filmie niedozwolone treści. Teraz mamy inne, ekonomiczne ograniczenia - wymuszają na nas efektowne pokazywanie tego, na co nie ma wystarczających środków.

MACIEJ STUHR O SCENARIUSZU Spotkałem się z Olafem przy okazji castingu w wytwórni, gdy szukał do filmu młodych ludzi. Olaf, wychodząc z sali, zobaczył mnie i powiedział, że być może będzie miał dla mnie propozycję. Wtedy jeszcze dokładnie nie wiedział jaką, bo trwały prace nad ostatnią wersją scenariusza. Po jakimś jednak czasie miałem go już w rękach, przeczytałem i przekazałem Olafowi swoje uwagi. Tekst bardzo mi się podobał, ale miałem też sporo zastrzeżeń. Najbardziej bałem się tego, że grana przeze mnie postać będzie podobna do tej, w którą wcieliłem się w filmie "Fuks". To była główna obawa. I tak z Olafem wprowadziliśmy do tekstu parę poprawek. Dotyczyły one między innymi wyglądu granego przeze mnie bohatera, zmieniliśmy również jego imię.

MACIEJ STUHR O REŻYSERZE Moja znajomość z Olafem trwa dosyć długo. Zaczęła się na planie "Dekalogu X" Kieślowskiego, gdzie debiutowałem. Natomiast Olaf był wtedy asystentem reżysera. Przesiadując na planie grywaliśmy w kapsle i piłkę nożną. Może właśnie dzięki temu nasza współpraca układa się tak dobrze.

CEZARY PAZURA O SCENARIUSZU Scenariusz dostałem do rąk w ubiegłym roku. Przeczytałem go aż siedmiokrotnie, raz za razem. Co zabawniejszymi fragmentami delektowaliśmy się potem ze znajomymi. W tekście jest mnóstwo błyskotliwych sformułowań, skojarzeń i myślę, że film trafi w gusta kinowej publiczności. Scenariusz "Chłopaków..." - według tego jak pojmuję dobre kino rozrywkowe - ma perfekcyjną konstrukcję, jest idealny do grania. Zachwycił mnie już przy pierwszej lekturze i, co najważniejsze, przy okazji czytania po raz pierwszy zetknąłem się z nazwiskiem Mikołaja Korzyńskiego. Wcześniej nie obcowałem z jego twórczością. Tym większe było moje zdumienie, gdy uświadomiłem sobie, że autorem scenariusza na takim poziomie jest debiutant. Muszę przyznać, że jest się czym zachwycać. Cała historia została opisana z doskonałym wyczuciem i skonstruowana tak, że chce się grać, chce się mówić językiem bohaterów. Stylistyka ich mowy jest specyficzna: i śmieszna, i dziwna - jest to jednak język, jakim posługują się ludzie na ulicy, a oni, niestety, coraz rzadziej ze sobą rozmawiają .

CEZARY PAZURA O REŻYSERZE Olaf Lubaszenko umie na planie stworzyć pozytywny klimat. Jest bardzo wymagający i jednocześnie dba o luźną i bezstresową atmosferę pracy, z czym rzadko można się spotykać u innych twórców. Jako reżyser jest bardzo dobry w tym, co robi. Wciąż mnie zadziwia i zaskakuje - było tak również podczas kręcenia "Sztosu" - doskonałą sprawnością organizacyjną. Umie świetnie porozumiewać się z aktorami, bo sam zajmuje się przede wszystkim graniem. Zawsze stał przed, a nie za kamerą, więc wie, jakie uwagi dawać tym, z którymi pracuje. Jest oszczędny w słowach, ale celny. Człowiek pokroju Olafa potrafi sobie radzić zarówno z młodymi, jak i starszymi aktorami. Czasami zdarza mu się być cynicznym i potrafi dopiec, ale działa to mobilizująco.

Od scenarzysty

Pisząc "Chłopaków" starałem się być szczerym wobec siebie i napisać scenariusz takiego filmu, który sam chciałbym obejrzeć w kinie. Wydaje mi się, że cała historia została opowiedziana w zabawny sposób, a jednocześnie tak, żeby widz nie miał wrażenia, że ktoś próbuje go nachalnie rozśmieszyć. O doborze materiału do scenariusza zadecydowały trzy sprawy, które nurtowały mnie od dawna. Po pierwsze własne wspomnienia z młodości związane w dużej mierze ze Szkołą Muzyczną. Muzycy, nawet ci zajmujący się muzyką poważną, to na ogół ludzie z ogromnym poczuciem humoru, którzy uwielbiają się wygłupiać i robić sobie nawzajem kawały. Stąd wątek młodego skrzypka, dziekana Zajączka, Akademii Muzycznej i koncertu muzyki współczesnej. Po drugie doszedłem do wniosku, że postacie gangsterów choć wyjątkowo atrakcyjne do kina, są już mocno wyeksploatowane. Dlatego starałem się pokazać je w nieco inny, przewrotny sposób. Sam jestem bardzo ciekawy końcowego efektu. Stąd wątek Freda, Gruchy, a zwłaszcza Bolca - syna szefa mafii, który, aby zyskać uznanie ojca, próbuje być bardziej gangsterski od innych, choć w rzeczywistości zupełnie się na przestępcę nie nadaje. Po trzecie zawsze intrygowały mnie w filmach i literaturze postacie prostytutek i ich nieoceniona pomoc w inicjacji dojrzewających mężczyzn. Stąd wątek Oskara, jego fascynacji początkującą w zawodzie Lili i Cycofona - prostytutki o złotym sercu.

Akcja filmu choć miejscami zaskakująca, nie jest przesadnie skomplikowana. Ale też nie taki był mój zamiar. Znacznie bardziej interesowało mnie nakreślenie wyrazistych, przekonywających i zabawnych postaci, które posiadają jakieś wyjątkowe cechy, drobne przyzwyczajenia, charakterystyczne dla siebie powiedzonka. Mają swoje słabości, kompleksy i psychiczne zawirowania. Wiele w tej historii barwnych epizodów i mikroscenek.

Każdą z postaci darzę ogromną sympatią. Dlatego sprawia mi duża przyjemność, kiedy patrzę, jak wcielają się w nie tak wspaniali aktorzy jak Cezary Pazura, Bogdan Łazuka czy Leon Niemczyk. Dobrze wróży scenariuszowi również młoda obsada. Maciek Stuhr, Wojtek Klata i Ania Mucha mają dużo uroku i wrodzony talent do stwarzania sytuacji komicznych.

Jak zauważył jeden z moich przyjaciół, kiedy dałem mu scenariusz do przeczytania, w tej historii każdy z bohaterów przynajmniej raz wychodzi na totalnego idiotę. Sądzę, że jest to wyjątkowo trafne spostrzeżenie. Każdy z bohaterów ma taki moment, kiedy ulega jakiejś głęboko skrywanej - często nieświadomie - słabości. Okazuje się jednak, że to wcale nie jest złe. Konkluzja jest taka, że czasem trzeba wyjść na pajaca, żeby dowiedzieć się o sobie czegoś nowego , wyciągnąć z tego naukę i nabrać dystansu do samego siebie. Jedynie gangster Fred grany przez Czarka Pazurę nie ulega żadnym słabościom. Do końca pozostaje bardzo twardym facetem i być może dlatego kończy najgorzej ze wszystkich.

Bardzo istotny jest w tej historii motyw relacji ojciec0syn, choć bardziej pasuje do dramatu psychologicznego niż komedii. Przez moment wyświetlił mi się nawet w myślach tytuł "Ojcowie i synowie". O tym, że Kuba, Bolec, a także Laska są tacy, jacy są, decyduje właśnie ich więź z ojcem. Aby zyskać uznanie taty postępują tak, a nie inaczej, co jest przyczyną większości ich kłopotów.

Mikołaj Korzyński

Treść

Kuba Brenner (Maciej Stuhr) jest młodym, dobrze zapowiadającym się skrzypkiem, który w wyniku splotu wyjątkowo niekorzystnych okoliczności zostaje wplątany w gangsterskie porachunki. Wszystko zaczyna się, kiedy Kuba zgadza się pomóc swojemu nieśmiałemu i zakompleksionemu przyjacielowi, Oskarowi (Wojciech Klata) w skorzystaniu z usług agencji towarzyskiej. Po "upojnym wieczorze" z dwoma dziewczynami w mieszkaniu wujka Oskara, okazuje się, że chłopcy nie byli do niego przygotowani finansowo. "Opiekun artystyczny" dziewczyn zabiera w ramach rekompensaty drogocenną figurkę z kolekcji wujka. Chłopcy postanawiają ją odzyskać. Kuba zastawia skrzypce w lombardzie i udaje się do agencji, aby wykupić figurkę. Niestety trafia w sam środek mafijnej transakcji.

Bolec (Michał Milowicz) - właściciel agencji towarzyskiej i syn szefa mafii właśnie spotkał się z twardzielami z Wybrzeża (Fredem i Gruchą), aby ubić interes. Tak naprawdę Bolec to nieudacznik, który bardziej udaje gangstera niż nim jest. Idiotyczny przypadek sprawia, że w klubie dochodzi do strzelaniny, podczas której Grucha (Mirosław Zbrojewicz) i Bolec zostają ranni oraz ginie walizka z pieniędzmi. Wszystko wskazuje na to, że walizką zabrał Kuba, przypadkowy świadek całego zamieszania. Fred (Cezary Pazura), grucha i Bolec ruszają jego tropem. Podczas strzelaniny Grucha został postrzelony w głowę, co wywołało u niego amnezję i zmieniło ogląd świata. Wpływa to - jak się później okaże - w znaczący sposób na jego relacje z Fredem. Akcja nabiera jeszcze większego tempa, ale do samego końca nie wiemy, czy Kuba ujdzie z życiem i oczywiście kto buchnął walizkę.

Więcej informacji

Proszę czekać…