Pokój

7,5
8,3
Młoda dziewczyna już od dość dawna siedzi zamknięta ze swoim 5-letnim synem w ciasnym i brudnym pokoju. Chcąc lepszego życia dla swojego dziecka, obmyśla plan, dzięki któremu Jack będzie mógł spróbować żyć na wolności.

Bodowanie pokoju

Ten pressbook może zdradzać kluczowe elementy filmu

Od samego początku oczywistym było, że Pokój zapewni ekipie i producentom wiele wyzwań logistycznych. W filmie nie pojawiają się żadne kostiumy i scenografie z dawnych epok, ale zaprojektowanie i zbudowanie tytułowego pokoju tak, by widzowie uwierzyli w jego surrealistyczne właściwości jako więzienia i potrafili poczuć jego ograniczoną fizycznie przestrzeń będącą dla Jacka czymś magicznym, było zadaniem znacznie trudniejszym. Z drugiej strony finałowy akt filmu był równie wielkim wyzwaniem, ponieważ należało podkreślić chaotyczność i szybkość współczesnego świata, postrzeganego przez osoby, które dopiero co wyrwały się z wieloletniej izolacji. Obu zadań podjął się utalentowany kanadyjski scenograf Ethan Tobman, który poczuł się związany z projektem nie tylko z perspektywy kreatywnej, ale także emocjonalnej. „To było bardzo intensywne doświadczenie. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się płakać na planie. Odczuwałem dziesiątki sprzecznych emocji podczas pracy nad Pokojem – od absolutnej traumy po poczucie ogromnego tryumfu”, opowiada Tobman, dodając ze śmiechem, że przy tym projekcie wszystko odbywało się inaczej niż zazwyczaj: „Nigdy jeszcze nie pracowałem na tak małym i ograniczonym fizycznie planie, ale muszę jednocześnie przyznać, iż nigdy wcześniej nie spędziłem tak dużo czasu na budowaniu filmowej lokacji”.

Scenograf rozpoczął pracę od żmudnego zbierania informacji, czytając tysiące artykułów o różnego rodzaju więzieniach. „Zapoznałem się dogłębnie z ideą oraz wykonaniem obozów zagłady z czasów Holocaustu, obejrzałem wszystkie dostępne policyjne zdjęcia z przypadków prawdziwych porwań, wliczając w to sprawy Elizabeth Fritzl oraz Nataschy Kampush, kolejnej Austriaczki, która przeżyła piekło. Przyglądaliśmy się także malutkim mieszkaniom w Hong Kongu, w których ludzie spędzają swoje życia w biedzie i ubóstwie, czując się jednocześnie jak w klatkach dla zwierząt”, opowiada Tobman, dodając, iż wszystkie te rzeczy doprowadziły go do wyciągnięcia zaskakujących wniosków. „Uświadomiłem sobie, że każdy człowiek w jakiś sposób personalizuje przestrzeń, w której żyje. Sposobów jest tyle, ile ludzi. Zadałem sobie więc pytanie – jakby zrobił to trzymany w niewoli pięciolatek, który nie jest świadomy swego więzienia?”, kontynuuje scenograf Pokoju. „Emma cudownie opisała to w książce jako swego rodzaju grę – bo w tym wieku wszystko jest jedną wielką grą poznawczą, w ramach której korzysta się przede wszystkim z wyobraźni. Wiedziałem, że filmowy pokój musi być przestrzenią dojmująco rzeczywistą, ale jednocześnie zostać ukazany z perspektywy dziecięcego realizmu magicznego. Chłopak wykorzystuje każdą okazję do zrobienia nowej zabawki – nawet gniazdka elektryczne posiadają narysowane twarze. W ten sposób udało nam się stworzyć mały, ale bardzo bogaty świat”.

Tobman starał się również przyjąć perspektywę porywacza, tzw. Dużego Nicka. „Pokój musiał być starannie wyizolowany i wyciszony, żeby nie docierało do niego nic ze świata zewnętrznego. Zrozumiałem jednak dosyć szybko, że Stary Nick nie miał na to zbyt dużych środków finansowych, więc posługiwał się raczej chałupniczymi metodami. Stworzyliśmy dodatkowo ściany, które można było swobodnie przesuwać na potrzeby ustawiania kamery”, opowiada scenograf. A Abrahamson dodaje: „Musieliśmy się porządnie nagłówkować nad logistyką pracy w tak małym pomieszczeniu, ale ustaliliśmy, że kamera będzie zawsze znajdować się w pokoju – że nie będziemy kręcić na zbliżeniach osiąganych przez specjalne obiektywy z większego dystansu. Plan zbudowany przez Ethana dawał nam w tym aspekcie dużą dowolność i elastyczność pracy. Można było tymczasowo usuwać całe ściany, umieszczać kamerę na poziomie podłogi i znajdywać różne kąty kręcenia ujęć”, mówi reżyser. Tobman kontynuuje podjętą myśl: „Nasza opowieść ma w sobie coś z klasycznej baśni, dlatego chciałem, żeby pokój przypominał pod kątem geometrycznym dziecięcy rysunek. Na tej podstawie rozpocząłem proces znajdywania odpowiednich miejsc na drzwi, świetlik i wszystkie meble. Każda rzecz w pokoju stała się osobną postacią”, wyjaśnia scenograf.

Inspirując się scenariuszem Donoghue, Tobman stworzył w pokoju dziesiątki różnych mikro-światów. „Gdy już zbudowaliśmy pomieszczenie, czyli ustaliliśmy wszystko niejako w makro-perspektywie, zaczęliśmy skupiać się na zapełnianiu przestrzeni w skali mikro”, objaśnia scenograf. „Dla mnie ten pokój był niczym Układ Słoneczny – przykładowo, szafę traktowałem jak zupełnie osobną planetę, która była dodatkowo dla Jacka czymś w rodzaju portalu, za pomocą którego może obserwować bezpiecznie to, co dzieje się poza tym meblem. Nawet dywan traktowałem jak taką planetę i zorganizowaliśmy cały dywanowy casting, żeby znaleźć odpowiedniego kandydata. Zdecydowaliśmy się na podłużny kształt z kalejdoskopem kolorów, które symbolizują nieustannie pracującą na wysokich obrotach wyobraźnię Jacka”, dodaje Tobman. Sporym wyzwaniem okazało się również postarzanie każdego obiektu znajdującego się w pokoju, żeby wyglądał autentycznie. Tobman podszedł do tego z typowym dla siebie perfekcjonizmem, obliczając między innymi kąt padania promieni słonecznych przez świetlik w suficie i w ten sposób przewidując, które obiekty mogłyby bardziej wyblaknąć, a które zyskać nieco pleśni. „Chcieliśmy, by niektóre fragmenty ścian zostały naznaczone mocą słońca, wykonaliśmy dziesiątki testów z używaniem wybielaczy, farb i różnych rodzajów suszarek. Udało nam się wytworzyć odcienie brązu i ochry, które pozwoliły uzyskać wrażenie istniejącego przez siedem lat więzienia Jacka i jego mamy”, mówi scenograf.

Tobman wspomina, że gdy aktorzy weszli po raz pierwszy na plan, podszedł do Brie Larson i powiedział jej: „Oddaję go w twoje ręce”. Aktorka była pod ogromnym wrażeniem pokoju i twierdzi, że bardzo jej pomógł w budowaniu osobowości Mamy. „To było wspaniałe, że Ethanowi udało się wnieść do tego pomieszczenia tyle elementów ludzkiej psychologii oraz świadomości przeszłych lat. Czułam się tam tak, jakby rzeczywiście ktoś tam mieszkał przez siedem lat!” Donoghue również nie mogła wyjść z podziwu. „To ważne, że Jack nigdy nie zauważa brzydoty tego miejsca. Nie zna innego świata. A jednak Ethan i Lenny stworzyli pokój, który jest brzydki i fascynujący zarazem, przypominający kreację rodem z dziecięcej wyobraźni”. Tobman podkreśla jednak, że choć projektowanie pokoju było niesamowitym doświadczeniem, film staje się o wiele ciekawszy, gdy bohaterowie uciekają do świata zewnętrznego. „Podoba mi się to, że w porównaniu z ciepłym, przytulnym i spersonalizowanym pokojem wszystko inne wydaje się być chłodne, obojętne, jakoś emocjonalnie wypalone. Wolność nie jest tak kolorowa, jak wyobrażała sobie główna bohaterka”, wyjaśnia scenograf. Kluczową lokacją był w tym względzie szpital, do którego trafiają Jack i jego mama. Stał się niejako bramą pomiędzy dwoma różnymi światami.

Abrahamson wyjaśnia, dlaczego wybrał niemal całkowicie oszklone dziesiąte piętro budynku na lokalizację tego planu zdjęciowego. „Oglądaliśmy wiele różnych przestrzeni, ale zdecydowaliśmy się ostatecznie na maksymalnie białe pomieszczenie wysoko nad ziemią, przypominające nieco projekty z 2001: Odysei kosmicznej Kubricka, żeby podkreślić stan zawieszenia, w którym przez jakiś czas znajdują się Jack i jego mama”, mówi Abrahamson. „Miejsce to jednocześnie stało się znakomitym kontrastem do samego pokoju, choćby dlatego, że posiadało ogromną szybę w suficie, przez którą bohaterowie mogli obserwować bezkresne niebo”. Ostatnią z perspektywy filmowej podróży lokacją był dom babci Jacka, w którym uwolniona dziewczyna nie potrafi rozpoznać miejsca ze swoich młodzieńczych wspomnień. „Nancy zakończyła właśnie sprawę rozwodową, więc jej przestrzeń życiowa musi być trochę chłodna i pusta. Brązowe ściany pokoju zostały zamienione na szarawe odcienie. Jedynym miejscem, które wydaje się tętnić życiem i bardziej jaskrawymi kolorami, jest legowisko psa Leo. I właśnie tam nieustannie ciągnie małego Jacka”, opowiada Tobman. „Najbardziej w oczy rzuca się jednak dawna sypialnia dziewczyny, którą jej matka zachowała w dokładnie takim stanie, w jakim dziewczyna ją opuściła. Chciałem, żeby była to osobista przestrzeń dla Brie, więc zaprojektowaliśmy to miejsce wspólnie. Nigdy wcześniej nie pracowałem na planie tak blisko z aktorką. Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim – co ma leżeć pod łóżkiem, co nad, co jest schowane w szufladach itd.”

Abrahamson podsumowuje swoją pracę przy Pokoju jako wielką przygodę, która nauczyła go dużo nie tylko jako filmowca, ale także jako człowieka. „Od pracy z aktorami, Jacobem, Brie, Joan i Williamem, poprzez nadzorowanie budowania scenografii, tak wspaniale zaprojektowanej przez Ethana, po współpracę z autorem zdjęć Dannym Cohenem, montażystą Nathanem Nugentem oraz kompozytorem Stephenem Rennicksem – wszystko było szeregiem niezwykle intensywnych i satysfakcjonujących doświadczeń, które pomogły mi zrozumieć wiele rzeczy”, mówi reżyser Pokoju. „Jestem przekonany, że widzowie chętnie wyruszą z nami w tę podróż, bo mimo wielu mrocznych emocji i smutnych momentów jest to przede wszystkim inspirująca historia o ludziach takich jak my, zagubionych i poszukujących sposobów na egzystowanie w świecie, który nie zawsze wygląda miło i zachęcająco. Jeśli nasz film zapewni publiczności choć ułamek emocji, których doświadczyliśmy w trakcie realizacji, a które Emma Donoghue tak wspaniale wytworzyła w swojej powieści oraz scenariuszu, wszyscy będziemy w pełni zadowoleni”, kontynuuje Abrahamson. „Takie opowieści najbardziej mnie interesują i chciałbym w przyszłości kręcić jak najwięcej filmów przypominających Pokój”.

Młody Jack

Pokój mógł się udać tylko wtedy, gdy producenci znaleźliby idealnego młodego aktora do wypełnienia roli Jacka, jednej z najciekawszych i najbardziej skomplikowanych filmowych postaci dziecięcych ostatnich kilku lat. Twórcy poszukiwali osoby, która wyglądałaby niewinnie, a jednak potrafiła gestami i niewerbalnymi środkami przekazać bogactwo tego, co rozgrywa się w głowie małego bohatera powieści. Choć filmowcy miewali momenty zwątpienia przy poszukiwaniach odpowiedniego kandydata, ostatecznie udało im się znaleźć młodziutkiego, acz posiadającego już pewne doświadczenie w branży Jacoba Tremblaya. „Był małym bohaterem!”, zachwyca się Emma Donoghue. „Nie mogłem spać po nocach, bo dzieci w tym wieku przeważnie grywają na ekranie siebie, a ta rola wymagała prawdziwego aktorstwa i – paradoksalnie – pewnej dojrzałości”, dodaje Abrahamson. Sprawę dodatkowo utrudniał fakt, iż poszukiwania rozpoczęto zaledwie kilka miesięcy przed rozpoczęciem zdjęć, ażeby zatrudnione dziecko nie zdążyło wyrosnąć z roli przed wejściem na plan. „Mieliśmy wielkie szczęście, że udało nam się znaleźć Jacoba”, dodaje reżyser.

Emma Donoghue wspomina, że zakochała się w młodym Tremblayu. „To prawdziwie magiczny dzieciak”, opowiada pisarka. „Na przesłuchaniu widać w nim było pewność siebie i świadomość tego, w jaki sposób wykorzystywać swoje ciało oraz głos. Było także ewidentne, że jest spokojnym, ułożonym chłopcem, który potrafi przekazywać szczere emocje. Pomocne było także to, że miał prześliczną buzię, która wspaniale kontrastowała z ogólną brzydotą pokoju”, śmieje się Donoghue. „Jedną z największych zalet Jacoba była niesamowita zdolność do koncentracji, co wydawało się niemożliwe w kontekście jego wieku”, dodaje producent Guiney. „Jego rodzice zrobili wszystko, by pomóc nam przygotować go do roli. Każdego dnia pojawiał się na planie w pełnej gotowości, znając swoje kwestie i wiedząc, czego się od niego oczekuje”, kontynuuje Guiney. „Na dodatek Lenny świetnie sobie radzi z dziećmi i nie miał problemów z komunikowaniem Jacobowi tego, co chciałby w danej scenie czy ujęciu osiągnąć. Stworzyli bardzo profesjonalną relację”.

Jacob wyjaśnia, że nie miał problemów ze zrozumieniem sytuacji, w której znajduje się Jack. „Nie widział nigdy niczego poza pokojem, ale mama powiedziała mu, że musi być dzielny i jej zaufał”, opowiada Tremblay. A Abrahamson dorzuca, że był zachwycony podejściem swojej młodej gwiazdy. „Odbyliśmy z Jacobem mnóstwo poważnych rozmów o jego bohaterze oraz całej sytuacji, ale oczywiście w taki sposób, żeby był w stanie wszystko przyswoić”, mówi Abrahamson. „Jacob ma w sobie piękną dziecięcą czystość i niewinność, ale wyznaje jednocześnie w pełni profesjonalny etos pracy, dzięki czemu przebywanie z nim na planie było prawdziwą przyjemnością. Bywał na początku zdenerwowany i było to po nim widać, ale pod koniec okresu zdjęciowego tak bardzo się wyluzował, że biegał po planie w samej bieliźnie i robił psikusy wszystkim członkom ekipy”, wspomina ze śmiechem reżyser Pokoju. Bardzo pomocna w kontekście gry Tremblaya była także Brie Larson, wcielająca się w mamę Jacka.

„Na planie spędzali ze sobą większość czasu i nawiązała się między nimi autentyczna więź. Dzięki temu Brie mogła sobie pozwolić na popychanie go do coraz większych wyzwań aktorskich”, wyjaśnia Abrahamson. „Ten film to świadectwo ogromnego talentu Brie, która potrafiła stworzyć wspaniałą i skomplikowaną rolę, a przy okazji być wsparciem dla Jacoba”. A młody aktor dodaje: „Jest wspaniałą osobą, dużo się bawiliśmy, budowaliśmy różne rzeczy z klocków i staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. Przeżywaliśmy razem wszystkie emocje naszych postaci – smutek, wściekłość, przerażenie oraz czystą radość”. Jednym z największych wyzwań postawionych przed Jacobem była scena, w której jego bohater chowa się w dywanie, żeby pomóc uciec swojej mamie z pokoju. „Było tam bardzo ciemno i trudno mi było oddychać, ale kiedy wyszedłem wreszcie z dywanu na słońce, Brie już na mnie czekała i mocno mnie przytuliła”, wspomina Tremblay.

O filmie

Pokój opowiada poruszającą do żywego, i jednocześnie autentycznie inspirującą historię, która rozpoczyna się w odciętym od świata zewnętrznego pomieszczeniu stanowiącym więzienie dla dwójki osób. Scenariusz filmu został oparty na bestsellerowej powieści autorstwa Emmy Donoghue i opowiada o chłopcu imieniem Jack oraz jego nieugiętej mamie, którym udaje się przejść przez prawdziwe piekło dzięki wzajemnej miłości oraz poświęceniu. Ta historia zawładnęła po raz pierwszy wyobraźnią czytelników i krytyków literackich w 2010 roku, gdy powieść Donoghue wtargnęła bezkompromisowo na najważniejsze listy bestsellerów świata, stając się w krótkim czasie klasykiem swego gatunku. Po części baśń, a po części dreszczowiec, książka podejmowała trudne zagadnienia: życia w niewoli, poszukiwania wolności oraz odkupienia, a także potrzeby kontaktu z drugim człowiekiem. Opowiadała także o pięknie natury ludzkiej oraz celebrowała rodzicielką miłość, która pomaga dzieciom nauczyć się wytyczać własne drogi w chaotycznym i nierzadko agresywnym świecie. Najważniejszym motywem literackiego „Pokoju” było jednak uświadomienie czytelnikom, że każdy człowiek inaczej postrzega otaczający go świat, tworząc sobie w głowie własną jego wersję, która często przesłania mu wszystko inne.

Niewiele powieści opisuje w tak ciekawy i wiarygodny psychologicznie sposób dziecięcą perspektywę. Przyjmując punkt widzenia pięcioletniego Jacka, który nigdy nie widział niczego poza pomieszczeniem, w którym przyszedł na świat, Donoghue pozwoliła wszystkim czytelnikom jeszcze bardziej wczuć się emocjonalnie w opowiadaną historię. Jack nie czuł nigdy na twarzy ani wiatru, ani deszczu, nie poznał także nikogo poza swoją mamą. Nie jest w stanie zrozumieć, iż została ona porwana w wieku siedemnastu lat i uwięziona w miejscu, które oboje nazywają pokojem. Kobieta nie użala się jednak nad sobą i robi absolutnie wszystko, by uchronić swego synka przed różnymi zagrożeniami, ucząc jednocześnie Jacka ciekawości, empatii oraz coraz większej samoświadomości. Dla chłopca pokój jest prawdziwie magiczną krainą, zdolną pomieścić różne kreacje jego ogromnej wyobraźni. Będzie musiał jednak uciec z niego wraz z mamą – do świata wielkich niewiadomych, w którym nic nie jest takie proste i łatwe do wyjaśnienia jak w małym pomieszczeniu ukrytym przed zakusami innych ludzi. Między tymi dwoma światami wywiązuje się niemalże namacalne napięcie, które pozwoliło czytelnikom powieści przeżyć emocje Jacka i jego mamy. Teraz będą mogli tego doświadczyć również widzowie kinowi.

O książkę Emmy Donoghue szybko zaczęli walczyć producenci filmowi, tym bardziej, że „Pokój” z każdym kolejnym miesiącem zbierał kolejne prestiżowe nagrody i wyróżnienia, znalazł się m.in. na krótkiej liście do Man Booker Prize. We wszystkich dyskusjach o potencjalnym projekcie pojawiała się jedna obawa – w jaki sposób obrócić znaną z książki pierwszoosobową perspektywę dziecka w pełnometrażowy film kinowy, który rządzi się innymi prawami niż literacka wersja? Jak ukazać to, co dzieje się w głowie małego Jacka, oglądającego po raz pierwszy świat, który większość z nas uznaje za naturalny, nawet za nieciekawy? Rozwiązaniem wszystkich tych problemów zajęła się sama Emma Donoghue, która podjęła się napisania scenariusza, podczas gdy do roli reżysera wybrano Lenny'ego Abrahamsona, jednego z najbardziej kreatywnych twórców w branży filmowej.

Reżyserowanie „Pokoju”

Emma Donoghue wiedziała, że filmowa adaptacja „Pokoju” wymaga zatrudnienia wizjonera, który nie będzie trzymał się niewolniczo słowa pisanego, lecz nada całości zupełnie innego kształtu, oddając jednocześnie sedno powieści. Nie spodziewała się, że otrzyma od pewnego Irlandczyka długi na dziesięć stron list wyjaśniający, dlaczego to właśnie on powinien dostać posadę reżysera Pokoju. Napisał go Lenny Abrahamson, znany przede wszystkim z dramatu psychologicznego What Richard Did oraz rockandrollowej komedii Frank. „List był pełen konkretów, Lenny cytował nawet Platona. Widziałam, iż rozumie to, czym chciałam, żeby moja powieść była. Czułam także, że podszedł do tego wszystkiego nie tylko jako filmowiec, ale również jako ojciec, człowiek rozumiejący smutki i radości rodzicielstwa”, wspomina Donoghue. „Gdy zaczęliśmy wspólnie pracować nad ostateczną wersją scenariusza, oboje chcieliśmy wpisywać weń rzeczy, które przytrafiły się naszym własnym dzieciom”, dodaje ze śmiechem pisarka. „Ale dzięki temu udało nam się nawiązać bardzo mocną więź – i dzięki długim rozmowom o tym, czym jest dla nas rodzicielstwo oraz odpowiedzialność za wychowywanie naszych dzieci”.

Abrahamson napisał w swoim liście między innymi takie zdanie: „Pokój jest dla Jacka całym światem, ale dla jego mamy więzieniem, co sprawia, że to proste pomieszczenie nabiera bogactwa znaczeń i staje się przestrzenią niemalże rytualną”. Donoghue tak to komentuje: „Lenny zrozumiał, że nie trzeba wywoływać u widza klaustrofobii, ponieważ pokój to mikro-świat, który może stać się dla kamery miejscem wartym eksploracji, jakby przyjmując perspektywę małego dziecka. Rozumiał także, w których aspektach to przyjemne dla chłopca miejsce staje się w umyśle jego mamy wylęgarnią zagrożeń”. Abrahamson przyznaje, że był tak bardzo zachwycony powieścią Donoghue, że chciał spróbować wszystkiego, by przekonać do siebie pisarkę. Reżyser był pod wielkim wrażeniem „Pokoju” nie dlatego, że stał się sensacją w świecie literackim, ale z tego prostego powodu, że w ciekawy sposób opowiadał o ludziach i ich słodko-gorzkiej egzystencji na tym świecie. „Ta opowieść trafiła do mnie jako do filmowca, rodzica i kiedyś też dziecka”, mówi Abrahamson. „Do tego stopnia, że zacząłem sobie wyobrażać w głowie moje rozmowy z Emmą! Dosłownie o wszystkim, łącznie z ogólną wizją filmowego Pokoju. Nie dostałem wtedy nawet propozycji reżyserowania Pokoju, ale już główkowałem, w jaki sposób film nakręcić!”

„Właśnie dlatego wpadłem na pomysł wysłania listu, w którym mógłbym w kontrolowany sposób wyrazić wszystkie swoje myśli”, kontynuuje Abrahamson. „Gdy zacząłem go pisać, rozrósł się do niewyobrażalnych rozmiarów – w gruncie rzeczy zanalizowałem w nim całą książkę, a przy okazji zaznaczyłem najtrudniejsze, moim zdaniem, obszary do adaptacji na warunki projektu kinowego. Uważam się za filmowca z darem do analizy i byłem gotów wyjaśnić Emmie całą swoją wizję, co uznałem za jedną z największych zalet w walce o pozycję reżysera Pokoju”. Donoghue właśnie tak na list zareagowała, ale postanowiła jeszcze poczekać z decyzją. „Wiedziałem, że Emma odrzuca kolejnych producentów i reżyserów, więc liczyłem, że mam szansę. Pomógł także fakt, iż stawałem się coraz bardziej znany dzięki swoim kolejnym filmom”, śmieje się reżyser. „Rozumieliśmy wahanie Emmy”, dopowiada Ed Guiney, wieloletni partner producencki Abrahamsona z Element Pictures. „Napisała prawdopodobnie najważniejszą powieść w swojej karierze i miała ją oddać dwóm facetom z Dublina, jej rodzinnego miasta? Wydaje mi się, że przekonał ją właśnie fakt, iż byliśmy niezależną europejską firmą, a nie wielkim studiem, co oznaczało, że będzie miała o wiele większy kreatywny wpływ na filmową adaptację”, dodaje z uśmiechem Guiney.

Do projektu dołączyły jeszcze brytyjska firma Film4 (odpowiedzialna między innymi za powstanie Zniewolonego. 12 Years a Slave Steve'a McQueena oraz Slumdoga. Milionera z ulicy Danny'ego Boyle'a) oraz Irish Film Board, z kolei międzynarodową dystrybucją miało zająć się renomowane FilmNation Entertainment. Do drużyny dołączyła także kanadyjska firma produkcyjna No Trace Camping. Dzięki temu wszystkiemu Abrahamson otrzymał ogromną kreatywną wolność w tworzeniu filmowego Pokoju.

„Nakręciliśmy nasz film w otoczeniu ludzi rozumiejących cały proces i wspierających nas od pierwszej do ostatniej sekundy na planie i poza nim. Bez nich nie udałoby nam się nakręcić Pokoju w takiej wersji”, dodaje Abrahamson, który pokazał tym projektem pełnię swoich możliwości. „Lenny jest jednym z najbardziej utalentowanych współczesnych filmowców, ale do tej pory pozostawał znany jedynie grupce fanów jego wcześniejszych produkcji”, dodaje Guiney. „Wiedział, że ten projekt nałoży na niego ogromną odpowiedzialność, ale uczynił z tego swój atut i zaczął się jeszcze bardziej starać. Uważam, że jego największą zaletą jako reżysera jest szczerość – opowiada swoje historie w taki sposób, iż widz rozumie je na poziomie emocjonalnym, fabularnym i psychologicznym, ale jednocześnie nie czuje się tak, jakby oglądał ustawiony film, lecz prawdziwych ludzi w prawdziwych sytuacjach. Dzięki Lenny'emu widzowie będą w stanie wczuć się w historię tej rodziny”.

Rodzice mamy

Ten pressbook może zdradzać kluczowe elementy filmu

Po udanej ucieczce z pokoju Jack i jego mama zamieszkują w jej dawnym domu, w którym podczas jej nieobecności wiele się jednak zmieniło. W rodziców wcielili się Joan Allen oraz William H. Macy. Oboje przeżyli utratę córki na swój sposób, są rozwiedzeni, teraz matka dziewczyny, a babcia Jacka ma nowego partnera. To kolejny szok w nowym życiu młodej ledwo uwolnionej kobiety, który prowadzi do jeszcze większego zagubienia w świecie. Choć jednak rodzina nie jest już opoką, dziewczyna może ciągle liczyć na pomoc swoich bliskich. „Mama??? nie potrafi przyzwyczaić się do widoku rozwiedzionych rodziców, którzy często nie wiedzą jak reagować na nią i Jacka”, wyjaśnia Brie Larson. „Uważam, że jest to absolutnie wiarygodne. Tak zachowywaliby się prawdziwi ludzie, którzy starają się znaleźć lekarstwo na dolegliwości swojej rodziny i czasami wychodzi im to lepiej, a czasami gorzej”. Ojciec Mamy nie jest w stanie spojrzeć na małego Jacka, który przypomina mu o wszystkich okropieństwach zaznanych przez córkę, natomiast jej matka, Nancy, stara się nawiązać z nią i niespodziewanym wnukiem nową więź. „Joan wspaniale pokazała rozdzierający serce dylemat tej kobiety, która kocha swoją córkę i jest wdzięczna losowi, że udało się ją przywrócić do życia, ale nie potrafi czuć się przy niej komfortowo. Ukazała po mistrzowsku wszystkie emocje targające duszą i sumieniem Nancy”, wyjaśnia Abrahamson.

Allen znała już książkę gdy otrzymała propozycję roli. „Uważam, że to przepięknie napisana i pomyślana historia o prawdach, smutkach i trudach rodzicielstwa”, opowiada aktorka, rozumiejąca emocje, które przechodzi w trakcie filmu jej bohaterka, odzyskująca utracone dziecko, by uświadomić sobie, że to dopiero początek długiej drogi do pojednania. „Myślę, że wszyscy widzowie będą w stanie utożsamić się z tym, co mama Jacka przeżywa, mimo że nie doświadczyli takich strasznych rzeczy. O wiele trudniej zrozumieć traumę tkwiącą w samym sercu jej rodziny, bo nie jest to coś, o czym mówi się na głos. Pewne powiedzenie głosi, że rodzina jest tak zdrowa jak jej najbardziej chory członek, i uważam, że to dobrze podsumowuje wydarzenia rozgrywające się na ekranie”, kontynuuje aktorka. Po powrocie do domu mama zauważa, że nie tylko ona miała problemy z wytrzymaniem presji, a druga część Pokoju obraca się wokół rodziny odnajdującej spokój oraz wewnętrzną równowagę. Rodzice dzieci, które zostały porwane, rzadko kiedy decydują się na mówienie o swoich doświadczeniach, ale Allen zdołała znaleźć dziesiątki wywiadów i dokumentów z takimi emocjonalnymi wyznaniami. W większości z nich matki potrafiły ponownie nawiązać trwałe relacje ze swoimi dziećmi, co przekonało aktorkę do kierunku obranego na potrzeby granej przez nią postaci. „Takie rzeczy zajmują dużo czasu i film doskonale to pokazuje”, opowiada Allen. „Wszyscy bohaterowie próbują zwalczyć tę traumę, ale proces nie jest łatwy”.

Aktorka wspomina, że współpraca z Williamem H. Macym była dla niej prawdziwą przyjemnością, mimo że ich bohaterowie nie potrafią się ze sobą dogadać, ponieważ mężczyzna zaczyna coraz bardziej odrzucać córkę i wnuka. „Ojciec nie jest w stanie spojrzeć na całą sprawę z dystansu, dostrzec, że najważniejszy jest powrót córki całej i zdrowej”, mówi Allen, która uważa, że diametralnie inna reakcja jej postaci wynika ze złożoności matczynej miłości. „Nie wiem, w jaki inny sposób mogłabym to wyjaśnić. Jest to dla niej bardzo bolesne, ale kocha swoją córkę, więc zapomina o własnych problemach i robi wszystko, żeby i ona, i Jack poczuli się jak w domu”. Abrahamson był zachwycony kontrastem, który wyniknął między postaciami Allen i Macy'ego. „Bill potrafi być czarujący, ale jednocześnie odgrywać mroczne emocje swego bohatera. Pokazał, że dobry człowiek może stać się w pewnym sensie złoczyńcą, jeśli pozwoli się opanować falom gniewu. Joan z kolei wprowadziła na ekran spokój i miłość, ukazując jednocześnie, że jej postać przeżywa wewnątrz prawdziwe katusze i nikt w gruncie rzeczy nie jest w stanie jej pomóc”.

Stawanie się mamą Jacka

Rola mamy Jacka była wymagająca, ponieważ młoda aktorka, która miała się w nią wcielić, musiała ukazać zarówno rodzicielskie instynkty swojej bohaterki, jak i matczyne porażki związane z dorastaniem syna i kształtowaniem się jego indywidualności. Brie Larson poradziła sobie z tym wszystkim celująco, tworząc postać silną i kruchą jednocześnie, ale nie posługując się tanimi sztuczkami czy szantażem emocjonalnym. Dla aktorki był to zupełnie nowy świat, nie mierzyła się jeszcze z takim wyzwaniem aktorskim. Larson zmieniła na potrzeby roli swój wygląd, przeczytała wiele książek o zachowaniach osób więzionych przez dłuższy czas. Starała się także zrozumieć tok myślowy tej młodej, acz niesamowicie doświadczonej przez los kobiety, dla której synek jest największym skarbem na świecie. Aktorka doskonale ukazała również sprzeczności targające mamą Jacka, która w pewien sposób sama jest jeszcze ciągle dzieckiem, porwanie nie pozwoliło jej w pełni przejść okresu dojrzewania. Dziewczynka i kobieta zarazem, z emocjonalnym pancerzem chroniącym ją przed znanymi niebezpieczeństwami, mama Jacka jest kobietą odważną i kochającą, ale jednocześnie najbardziej zagubioną z wszystkich.

Larson wspomina, że podziwiała swoją bohaterkę za to, w jaki sposób poświęca samą siebie na ołtarzu miłości do Jacka. „Sądzę, że ona nie spodziewała się tego, że kiedykolwiek uda jej się uciec z pokoju”, opowiada aktorka. „Wiedziała, że nadzieja może być bardzo zdradzieckim uczuciem i nie chciała dawać jej sobą zawładnąć, ale w pewien sposób nie przestawała wierzyć, iż kiedyś będzie w stanie odzyskać wolność. Gdy jednak wymyśliła dobry plan ucieczki, zrobiła to nie dla siebie, lecz dla Jacka. Był to czyn zupełnie bezinteresowny”, kontynuuje Larson. „Wierzyła, że Jackowi uda się uciec i być może ułoży sobie jakoś życie, nawet jeśli bez niej u jego boku. W zamian otrzymała kolejną szansę na życie oraz możliwość stania się zupełnie inną matką”. Aktorka przygotowywała się do roli przy pomocy specjalnego trenera, który wyznaczył jej odpowiednią dietę oraz zaplanował szereg ćwiczeń, między innymi z podnoszeniem sztangi, ażeby wypracować nową masę mięśniową przy jednoczesnym ograniczonym wzroście poziomu tłuszczu. „Dzięki całej tej fizyczności potrafiłam lepiej wczuć się w jej sposób myślenia. Stałam się bardziej agresywna, waleczna, ale także wycieńczona i głodna. Mama Jacka musiała właśnie tak się czuć każdego dnia w niewoli, gdy ledwo starczało jej żywności na przeżycie do następnego ranka”.

Larson zaczęła także prowadzić nieco samotniczy żywot, ograniczając międzyludzkie relacje do minimum, ażeby lepiej zagrać poczucie odosobnienia, które jest integralną częścią osobowości mamy – zarówno w pokoju, jak i po ucieczce z niego w wielki świat. Gdy aktorka wychodziła na zewnątrz, smarowała się mocnym kremem z filtrem, ażeby jej skóra nie wyglądała na opaloną. „Chciałam całą sobą zrozumieć, co dla niej znaczyło przebywanie w tym pokoju przez kilka lat. Wyobrażałam sobie wszystkie napady paniki, które musiała przechodzić, a które zmieniały się w chwile spokoju i akceptacji swojego położenia. Myślę także, że przez większość czasu była absolutnie znużona monotonią takiego życia, co również odcisnęło na niej swoje piętno”. Odseparowanie od znajomych pomogło aktorce pojąć szaloną odwagę, z jaką mama Jacka wymyśla plan ucieczki i próbuje dać synowi nową przyszłość. Larson spędziła sporo czasu z dr. Johnem Briere'em, profesorem prestiżowej uczelni USC oraz ekspertem od traumatycznych stanów u młodych osób. „Wyjaśnił mi, że mózg wyłącza niektóre obszary świadomości, żeby pozwolić człowiekowi przeżyć trudne sytuacje. Tak po części robi mama w pokoju, to kolejna rzecz, którą robi dla Jacka. Ale gdy wychodzi na zewnątrz, te wyłączone obszary zaczynają znowu dawać o sobie znać, co doprowadza ją powoli do szaleństwa. Jak na ironię, w momencie gdy osiągnęła bezpieczeństwo fizyczne, jej umysł zaczyna reagować w zupełnie nieprzewidywalny sposób, nie pozwalając dziewczynie cieszyć się z odzyskanej wolności”.

Aktorka zanurzyła się także w pełni w tworzeniu osobowości mamy. Gdy scenograf Ethan Tobman wręczył jej dzienniki z pustymi kartkami, które miały leżeć w nieruszonej od siedmiu lat sypialni dziewczyny, do której mama wraca po okresie niewoli, Larson zapełniła każdą stronę wyznaniami rodem z umysłu 17-latki. Na dodatek nie podejrzewającej nawet, że już niedługo zostanie zamknięta w pomieszczeniu bez wyjścia oraz urodzi tam dziecko. „Pisanie tych pamiętników było dla mnie niesamowitym doświadczeniem – czułam się tak, jakbym poznawała mamę sprzed wydarzeń w pokoju”, opowiada młoda aktorka. Abrahamson przyznaje, że zaczął się w pewnym momencie obawiać o swoją aktorkę. „Była w stanie przekroczyć wszystkie granice, żeby jak najlepiej i najszczerzej zagrać swoją postać. Nie byłem z początku pewien, czy to dobry kierunek, ale nauczyłem się jej ufać, a ona odpłaciła mi wspaniałą rolą, która, co niesamowite, nie wywarła na niej większego emocjonalnego piętna!”, wyjaśnia z podziwem reżyser. Abrahamsonowi wtóruje Donoghue: „Byłam pod wielkim wrażeniem Brie i tego, co zrobiła z tą postacią – pozostała wierna mojej wyobraźni i jednocześnie ukształtowała bohaterkę po swojemu, czyniąc z niej piękną i skomplikowaną postać, której wszyscy będą kibicować”, opowiada autorka.

Larson wspomina, że rozumiała mamę, ponieważ sama przeżyła w życiu trudne chwile. Wychowywała się w relatywnej biedzie, podczas gdy jej matka próbowała otrząsnąć się z bolesnego rozwodu. Aktorka wyjaśnia, że zamieszkiwały malutkie, podniszczone mieszkano, nie aż tak odmienne od miejsca, które Jack nazywał przez większość życia swoim domem. „Gdy przeprowadziłyśmy się do Los Angeles, mieszkałam z mamą oraz siostrą w maluteńkiej kawalerce. Nie stać nas było nawet na wypad do McDonald's. Każda z nas miała może ze trzy ubrania, w których chodziła na zmianę”, opisuje swoją przeszłość Larson. „W tamtym okresie było jednak coś prostego i zarazem magicznego – mimo wielu trudnych emocji ciągle wspominamy go jako coś wyjątkowego i jednak pozytywnego. Wiem, że moja mama przeżywała prawdziwe katusze, próbując stanąć na nogi i wychować dwójkę dzieci, ale pamiętam, że dzięki niej oraz tamtemu okresowi w moim życiu nauczyłam się używać swojej wyobraźni, poznałam jej siłę i prawdziwą wartość. Nie miałyśmy wiele, ale moja mama wymyślała coraz to nowe gry, korzystając przy tym z wszystkiego, co miała pod ręką, nawet z torebek z cukrem!”, śmieje się aktorka. „Co oczywiste, moje doświadczenia nie były tak traumatyczne jak Jacka i jego mamy, ale gdy przeczytałam powieść Emmy, wszystkie te wspomnienia do mnie powróciły”.

Larson nawiązała także wspaniałą relację z Jacobem Tremblayem, dając mu siłę do grania trudnych scen i samej czerpiąc inspirację z jego dziecięcej energii. „Zanim jeszcze się spotkaliśmy obawiałam się tego, że nie uda mi się z nim dogadać, że nie będziemy się dobrze czuć ze sobą”, wspomina aktorka. „Moje obawy szybko się rozwiały, ponieważ z miejsca zaczęliśmy rozmawiać o ulubionych filmach i dziesiątkach innych rzeczy. Od tamtej pory spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, grając na planie, bawiąc się poza nim lub zajadając się pizzą”, dodaje ze śmiechem Larson. Taka relacja bardzo pomogła w stworzeniu wiarygodnej ekranowej więzi. „Gdy departament scenograficzny poprosił nas, byśmy zrobili kilka rzeczy, które mogłyby ukazywać życie Jacka i mamy w pokoju, zżyliśmy się jeszcze bardziej i puściliśmy wodze wyobraźni. Mogę z ręką na sercu przyznać, iż nigdy jeszcze nie związałam się tak emocjonalnie z żadnym innym aktorem. Jacob jest niesamowity i nie udałoby nam się nakręcić tego filmu z innym dzieckiem. Jestem teraz tego pewna”, kontynuuje aktorka, dodając, iż oboje czuli się bezpiecznie dzięki opiece, jaką roztaczał nad nimi Abrahamson. „Współpraca z nim to jedna z najbardziej satysfakcjonujących relacji w moim życiu, nie tylko zawodowym. Jest wspaniałym, szczodrym i zabawnym człowiekiem, który potrafi rozbroić napiętą sytuację jakąś ciętą ripostą. W pełni mu zaufałam”.

Synopsis

Poruszający dramat o intensywności najlepszego thrillera z oscarowymi kreacjami aktorskimi Brie Larson, Joan Allen i debiutującego Jacoba Tremblaya.

Jack ma pięć lat, gdy dowiaduje się od mamy, że pokój w którym mieszka z nią od urodzenia, nie jest całym światem. Wychował się tu, myśląc, że po drugiej stronie ścian jest pustka. Teraz matka decyduje się powiedzieć mu prawdę i z jego pomocą podjąć walkę o wolność. Od prawie 6 lat są tu więzieni przez człowieka, który każe nazywać się Dużym Nickiem. Izoluje ich od świata, grożąc, że próba ucieczki zostanie ukarana śmiercią. Mama obmyśla niezwykle ryzykowny plan, którego głównym bohaterem ma być właśnie Jack.

Wkrótce okaże się, że nie samo odzyskanie wolności jest największym wyzwaniem, ale konieczność odnalezienia się w niej i nauka życia na nowo.

Niezwykła opowieść o wielkiej miłości matki i dziecka, która daje moc stwarzania własnego świata.

Tworzenie nowego „Pokoju”

Ten pressbook może zdradzać kluczowe elementy filmu

To faktycznie rzadkie, by literaci adaptowali własne dzieła na scenariusze filmowe, ale Emma Donoghue była od początku najlepszą kandydatką do przeniesienia książki w ramy scenariusza i nadania mu o wiele bardziej wizualnego wyrazu. Pisarka podeszła do postawionego przed sobą wyzwania niezwykle kreatywnie, bowiem zamiast wymyślać różne sposoby na przenoszenie tego, co już stworzyła, postanowiła w pewien sposób napisać całość od nowa – dając tym samym głos matce Jacka, która w powieści była po części kreacją jego wyobraźni.

„Zawsze wiedziałam, że Pokój może stać się filmem, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że adaptacja będzie wymagała utalentowanego reżysera, który skupi się na emocjach, a nie odtwarzaniu powieści 1:1”, wyjaśnia Emma Donoghue. „Prawda jest taka, że zaczęłam pisać scenariusz jeszcze zanim powieść została wydana. Pomyślałam, że to idealny moment, żeby to zrobić, bo nikt na mnie nie naciskał i nie chciał wpływać na mój proces myślowy”, wyznaje ze śmiechem urodzona w Irlandii, a od wielu lat mieszkająca w Kanadzie pisarka. Nie miałam żadnego doświadczenia w pisaniu scenariuszy, ale postanowiłam przekuć to w swoją największą zaletę. Pisarze często nie potrafią podjąć wiążących decyzji, ale ja od samego początku wiedziałam, co chcę powiedzieć”.

Donoghue po publikacji „Pokoju” została dosłownie zasypana propozycjami ekranizacji. Była w pełni przygotowana i rzuciła się w ten nowy dla niej świat z iście dziecięcą ekscytacją. „Dzięki temu Jack miał stać się fizyczną osobą, prawdziwym człowiekiem, nie tylko tworem mojej wyobraźni”, zachwyca się pisarka, która wpadła na pomysł opowieści o chłopcu i jego matce uwięzionych w tajemniczym pomieszczeniu całkowicie przypadkiem. Emma Donoghue miała już na swoim koncie kilka uznanych powieści, zbiorów opowiadań oraz innych form literackich, ale nie mogła pochwalić się masową popularnością. Pewnego dnia złapała się na myśleniu o tym, co przydarzyło się Elizabeth Fritzl, austriackiej dziewczynie, która była więziona w piwnicy przez swojego brutalnego ojca przez 24 lata. W tym czasie urodziła kilkoro dzieci, a niektóre z nich wychowały się wraz z nią w tej okrutnej niewoli. Donoghue nie interesowały ani kryminalne aspekty tej przerażającej historii, ani wnikanie w to, w jaki sposób Fritzl była traktowana. Zaczęła zastanawiać się raczej nad bardziej uniwersalnymi kwestiami dotyczącymi ludzkiej natury oraz odporności, a także różnych form macierzyństwa, które potrafi być największą motywacją do przetrwania w najbardziej ekstremalnych warunkach.

Jak wyglądałoby rodzicielstwo w takim pomieszczeniu? W jaki sposób można wychować dziecko w separacji od społeczeństwa oraz świata zewnętrznego? Co by się stało, gdyby z takiej ograniczonej rzeczywistości przenieść się nagle i niespodziewanie do ogromnego świata pełnego nieznajomych ludzi? Te i wiele innych pytań zajmowały myśli Donoghue, która wykoncypowała już w tym czasie podstawy historii, którą opowiedziała później w „Pokoju”. Jak sama wspomina: „Stworzyłam najbardziej ekstremalną relację na linii rodzic-dziecko, by poprzez nią zgłębić różnego rodzaju sytuacje, które stają się udziałem większości rodziców i dzieci – by zgłębić pełen zakres emocji, które rządzą naszymi egzystencjami, raz czyniąc je komediami, a innym razem dramatami”. To prawda, że książka zawiera w sobie wiele mrocznych elementów, ale przegrywają one z przepięknym przesłaniem o potędze miłości – siły potrafiącej doprowadzać do negatywnych emocji, ale w ostatecznym rachunku zawsze naznaczającej ludzkie życie pozytywnie. „Jednym z wątków Pokoju jest koncepcja, że dzieci posiadają naturalną odporność na różne problemy, z którymi dorośli często nie potrafią sobie radzić. Jeśli tylko dzieci są wychowywane w miłości, są w stanie wprowadzić światło do najmroczniejszych nawet zakamarków życia swoich rodziców”.

Pisząc scenariusz, Donoghue była jednak świadoma tego, że film potrzebuje większej dynamiki niż forma literacka. „Dla czytelników jednym z największym smaczków było składanie w jedną całość wszystkich tropów pozwalających zrozumieć, co tak naprawdę dzieje się w świecie Jacka. Z perspektywy widza kinowego mogłoby to być zbyt nużące”, opowiada autorka. „Nie chciałam używać narracji pozakadrowej, bo wydawała mi się ona zbyt banalnym rozwiązaniem. Pragnęłam otworzyć tę historię, pozwolić Jackowi i jego mamie żyć w inny sposób niż w powieści. Ostatecznie dodaliśmy trochę narracji pozakadrowej, ale nie w celu szantażu emocjonalnego, lecz jako kontrapunkt do tego, co dzieje się przed oczyma Jacka, który swoją wyobraźnią postrzega cały świat zupełnie inaczej”. Donoghue uczyniła także sam pokój o wiele bardziej fizyczną przestrzenią, zamieniając go w szereg stref, w których Jack wymyśla różne formy zabawy, a także kilka miejsc, które jego mamie kojarzą się z konkretnymi emocjami – zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi. „W scenariuszu opisywałam je wszystkie – „Pod łóżkiem”, „W szafie”, „W łazience”, próbując nadać każdej przestrzeni własny wyraz, jakoś ją wyróżnić, naznaczyć”, opowiada Donoghue. „Chciałam jednocześnie uciec od nadawania im sentymentalnych konotacji, bo przecież pokój to pułapka, ale czytałam wielokrotnie o skazańcach, którzy oswajali swoje więzienia, rysując we własnych głowach zupełnie inne ich obrazy niż w rzeczywistości. Dla widza ten pokój jest więzieniem, ale dla Jacka jest on prawdziwym domem – innego chłopiec nie zna”.

Jednym z największych wyzwań w kontekście adaptacji filmowej było znalezienie sposobu na uwypuklenie kontrastu życia w zamkniętym, jednorodnym pokoju z przepełnionym różnymi bodźcami światem zewnętrznym z drugiej połowy opowieści. Choć może wydawać się, że niedola Jacka i jego mamy skończyła się wraz z ucieczką z pokoju, okazuje się dosyć szybko, że wolność ma również swoją cenę. Większą niż mogli się kiedykolwiek spodziewać. Udało im się wydostać z zamkniętego w obrębie jednego pokoju świata do tego pełnego ludzi, emocji i odcieni, muszą nauczyć się dostosowywać do reguł nim rządzących. A to nie jest takie łatwe. „W pokoju byli ograniczeni miejscem i liczbą dostępnych opcji, ale było w tym coś oswojonego i magicznego – szczególnie dla matki budującej codziennie dla swojego dziecka nowy i interesujący świat”, kontynuuje Donoghue. „Druga połowa filmu jest zupełnie inna, ale nadaje opowieści uniwersalności. Większość z nas nie zaznała takiej niewoli jak Jack i jego mama, ale każdy przeżył okres dorastania i coraz większego odsuwania się od rodziców, którzy w pewnym momencie zaczynają zawsze podążać zupełnie innymi drogami. Jack zaczyna na wolności zauważać inne oblicze mamy. W pokoju kobieta była skupiona wyłącznie na nim, a teraz musi się nią dzielić z innymi ludźmi, przyglądać się, w jaki sposób się z nimi dogaduje”.

Mama Jacka musi poradzić sobie na wolności nie tylko ze świadomością bezpowrotnej utraty młodości, ale także z burzą medialną, która wywiązuje się wokół jej sprawy. Dziennikarze chcą z niej zrobić uniwersalną i heroiczną kobietę oraz symbol macierzyństwa, ale ona pragnie jedynie spokoju, żeby pozbierać myśli oraz zrozumieć, kim się stała przez te siedem lat niewoli. I czy ma szansę powrócić do bycia dawną sobą. „Wiedziałam, że aspekt medialny musi zostać dosadnie podkreślony w filmowej adaptacji, choćby z tego względu, że widzowie oglądający perypetie Jacka i mamy w kinach staną się w pewnym sensie voyeurami. Jako czytelnicy książki nie byli podglądaczami, wyobrażali sobie wszystkie wymyślone przeze mnie wydarzenia we własnych głowach”, mówi Donoghue. „Mama Jacka nie jest w stanie przejść do porządku dziennego nad faktem, że stała się ikoną macierzyństwa, podczas gdy na wolności jej relacje z synem nie są tak mocne i wyraźne jak w pokoju”, dodaje pisarka. Obserwując pracę na planie filmowym, Donoghue była zachwycona nie tylko nadawaniem jej opowieści fizycznych wymiarów, ale także poczuciem stawania się częścią ogromnej rodziny – ekipy filmowej. „Pisanie powieści to praca indywidualna, trochę samotna, natomiast kręcenie filmu to praca zespołowa. Ostateczny efekt jest nie tyle wynikiem setek pięknych słów i opisów w scenariuszu, ile efektem stworzenia na planie dobrej atmosfery oraz przestrzeni dla aktorów, którzy dają z siebie wszystko”.

Więcej informacji

Proszę czekać…