Wbrew niedorzecznemu tytułowi nie jest to głupawa jazda bez trzymanki pokazująca jak bohater na własną rękę powstrzymuje dwie bestie. To melancholijna podróż zmęczonego, honorowego wojownika wspominającego co musiał zostawić, aby przysłużyć się ojczyźnie. I jest to w tym przypadku tak nietrafiony wybór tonu, że to aż boli. Zamiast zwykłej kampowej zgrywy powstał nostalgiczny dramat ze szczyptą absurdalnego humoru (nazistowski zegarek), który kompletnie nie działa na emocje.
Jakby wyciąć godzinę materiału dałoby się go odratować.
Ogólne
Czy wiesz, że?
Pozostałe
Proszę czekać…
Człowiek, który zabił Hitlera, a potem Wielką stopę ? Taki film jaki tytuł ! Reżyser miał chyba wizję ? Jedna wielka bzdura i nuda ;)