To nie film, a teatr telewizji. Co prawda zrobiony z rozmachem, ale będący dla mnie, jako fana Coena, zmarnowaniem czasu na jakiś ciekawszy projekt. 5
W ostatnich latach mamy wysyp filmów będących realizacją marzeń uznanych filmowców. David Fincher, Alfonso Cuarón, Martin Scorsese, Paolo Sorrentino czy wreszcie Joel Coen, który tym razem bez brata, w pojedynkę, zdecydował się na nakręcenie filmu opartego na jednej z najbardziej znanych i cenionych sztuk Williama Szekspira - Tragedia Makbeta. Czy mu się to udało?
Tragedia Makbeta była wielokrotnie brana na celownik filmowców na przestrzeni wielu dekad. Na początku lat 70. swoich sił w starciu z szekspirowską sztuką spróbował Roman Polański, natomiast w 2015 roku Justin Kurzel zaprezentował nam swoją wizję Makbeta z Michaelem Fassbenderem w roli tytułowej. To tylko dwa z bardziej znanych przykładów wspomnianej adaptacji. Jeśli chodzi o Joela Coena, on w głównej roli postanowił obsadzić Denzela Washingtona, który oczywiście pod względem aktorskiego rzemiosła jest mistrzem i nie ma problemów z poradzeniem sobie z tą trudną i niejednoznaczną kreacją.
Makbet, dobry człowiek i wierny wojak swojego króla Dunkana, z czasem staje się pozbawionym skrupułów zbrodniarzem, który nie ma problemów z knuciem i dokonywaniem ohydnych czynów. Dla Denzela Washingtona możliwość zagrania tak złożonej postaci była z pewnością czymś wyjątkowym - ktoś o tak wielkim kunszcie aktorskim może zaprezentować swoje ogromne możliwości aktorskie i to oczywiście robi. Makbet w jego wykonaniu ma wiele twarzy, Washington czuje się jak ryba w wodzie mogąc operować szeregiem emocji. zmieniać ton głosu. Z pewnością jest to jedna z najlepszych kreacji ubiegłego roku, która winna być wyróżniana nominacjami i nagrodami najważniejszych kółek krytyków oraz akademii.
Zresztą Tragedia Makbeta to film aktorstwem stojący. Joel Coen zebrał plejadę wybitnych aktorów, którzy odstawili... prawdziwy teatr. O wielkości Denzela Washingtona czy Frances McDormand nie ma sensu się więcej rozpisywać, dlatego sam postanowię wyróżnić aktorkę, która zapewne przy takich tytanach aktorstwa zostanie nieco w cieniu. Kathryn Hunter jako Wiedźma (odgrywa rolę wszystkich trzech Wiedź!) jest spektakularna - tajemnicza i przerażająca. Co prawda na ekranie mamy do czynienia z jej popisami przez kilka minut, ale dla mnie są to zdecydowanie sceny najgodniejsze, te które pozostają w pamięci najdłużej.
Tak naprawdę Tragedia Makbeta chociaż nazywana filmem, jest bardziej teatrem telewizji. Forma teatralna wylewa się z każdego kadru, co jest dla mnie zdecydowanie największą bolączką, przez którą seansu za udany uznać nie mogę. Nigdy fanem tej formy nie byłem i nie będę. Nawet jeśli mamy do czynienia z naprawdę pięknymi zdjęciami i (teatralnymi) scenografiami - a pod tym względem produkcje Coena można nazwać epicką.
Tragedia Makbeta to prawdziwy pokaz slajdów, gdzie każdy z kadrów mógłby robić za obraz w trakcie wystawy sztuki. Gra światłami oraz cieniami zachwyci niejednego widza, którzy uznają film Coena za wizualne arcydzieło. Oczywiście to szanuję i nie podważam technicznej wielkości dzieła reżysera. Niestety ja sam nie tego szukam w kinie i pod względem czysto subiektywnym Tragedię Makbeta uważam za zmarnowanie czasu. Zamiast tego filmowo-teatralnego eksperymentu wolałbym, aby Joel Coen zajął się czymś ciekawszym, aniżeli kolejną adaptacją Szekspira. Jednak wielkim twórcom się wybacza.