Kilka uwag o produkcji
Wybitny chiński reżyser Zhang Yimou zawsze marzył o realizacji filmu opartego na sztuce walki. To zainteresowanie Zhang wyniósł jeszcze z dzieciństwa, kiedy zaczytywał się powieściami wuxia (literatura poświęcona sztuce walki). Jednak jego ambicje nie ograniczyły się do prostej fabuły filmu kung-fu, zazwyczaj opartego na zemście. Chciałem przyznaje Zhang - nie tylko opowiedzieć jedną z legend o tym, co działo się w antycznych Chinach, ale i nadać gatunkowi filmowego kung-fu nowy kierunek, uciec od epatowania przemocą. Moi bohaterowie są motywowani pragnieniem zakończenia wojny. Dla autentycznych wojowników taki cel wydaje się ważniejszy niż sztuka fechtunku.
Hero stanowi szczególną okazję dla aktorów: to film kung-fu, w którym fabuła ma takie samo znaczenie jak sceny walki. Zawsze marzyłem o takim filmie - przyznaje Jet Li. W mojej ponad dwudziestoletniej karierze filmowej to pierwszy scenariusz, który wzruszył mnie do łez. Wspaniała historia i istotny problem: kogo możemy nazwać bohaterem. Zhang Ziyi także jest poruszona swoją rolą: Najczęściej proponowano mi filmy walki, a ja chciałabym spróbować grać sercem a nie pięścią. Hero jest takim filmem, że mogę spróbować i jednego, i drugiego.
Hero to debiut Zhanga w kinie akcji: Najtrudniejsze dla mnie było opisanie ruchu miecza: w książce można to uczynić na wiele sposobów, na ekranie ma się na to sekundę. To prawdziwe wyzwanie. Na szczęście, są tacy mistrzowie jak Tony Ching Siu Tung, który reżyserował sekwencje pojedynków. I tacy aktorzy jak Jet Li, Tony Leung, Maggie Cheung, Zhang Ziyi i Donnie Yen. Donnie Yen odwzajemnia komplementy reżysera: Jak na faceta, który nigdy wcześniej nie miał do czynienia z filmem kung-fu, Zhang świetnie wyczuwa niuanse gatunku. A poza tym, cechuje go dążenie do perfekcji.
Zrealizowany kosztem 30 mln dolarów film wyróżnia się nie tylko fabułą, ale i stroną wizualną. Hero to trzy wersje jednej opowieści, opowiedziane z różnych punktów widzenia, a każda z nich oznaczona została inną dominantą kolorystyczną - czerwienią, bielą i błękitem. Estetyka filmu wyrasta z fabuły - podkreśla Zhang. Pomysł użycia kolorów jako wyróżników narodził się dość wcześnie, stąd wygląd dekoracji i kostiumów wynikał wręcz ze scenariusza. Miałem to wszystko przed oczami zanim jeszcze przystąpiłem do rozmów z resztą ekipy.
W poszukiwaniu doskonałości Zhang przewędrował setki kilometrów w poszukiwaniu idealnego tła dla każdej sceny. Wraz z 300-osobową ekipą zjeździli niemal całe Chiny. Szczególnej uwagi wymagała scena pojedynku Luny ze Śnieżynką wśród dębów w Mongolii Wewnętrznej. Postawiliśmy wszystko na głowie wspomina Zhang Yimou. Najpierw wysłałem tam człowieka z kamerą video, by zarejestrował, jak zmienia się kolor liści - od zielonego na żółty, potem robiły się złote. My potrzebowaliśmy liście doskonale żółtych, toteż starannie je zebraliśmy i podzieliliśmy na kilka grup. Te najwyższej jakości mogły być rzucane prosto w twarze aktorów i wykorzystane przy zbliżeniach, nieco gorsze - na ich sylwetki, resztę rozsypaliśmy na ziemi. Po każdym ujęciu liście były zbierane i czyszczone, by można było użyć je do dubli.
Ta precyzja na granicy obsesji wymagała kostiumologa klasy Emi Wady, laureatki Oscara za kostiumy do filmu Ran. Na potrzeby Hero Wada opracowała około 30 odcieni barw, które zaaprobował reżyser. Wtedy okazało się, że nie wszystkie barwy da się stworzyć w Pekinie: Musieliśmy sprowadzać barwniki z Anglii i Japonii i używać określonej wody mineralnej do farbowania materiału, a przecież potrzebowaliśmy kilku tysięcy metrów materiału w różnych odcieniach. Wada wzorowała się na historycznych kostiumach z Chin, Korei i Japonii: Moje kostiumy mają antyczny wygląd - przyznaje Wada. Ale na potrzeby filmu akcji musiały być lekkie jak kostiumy współczesnych tancerzy baletowych.