Niszowa produkcja skierowana do fanów produkcji z potworami. 5
"Death Valley" to drugi film mało znanego reżysera Matthew Ninaber, którego bardziej można kojarzyć z wcielenia się w postać demonicznego Psycho Goremana, niż z drugą stroną kamery. Nie ma się co oszukiwać gdyż już od początku widać, że mamy do czynienia z produkcją klasy C, gdzie skalę budżetu widać gołym okiem.
Fabuła filmu jest dość prosta i skupia się na dwóch najemnikach, którzy po potyczce z bliżej nieokreślonymi zbirami, wchodzą do kompleksu bunkrów, by uratować naukowca. Wszystko komplikuje się, gdy okazuje się, że bunkier jest śmiertelną pułapką pełną przemienionych w potwory ludzi. Jest to więc schematyczny przykład filmu z potworami, gdzie reżyser próbuje wprowadzić szczyptę czegoś odmiennego, ale zamiast ciągnąć temat pochodzenia mutantów i zagłębienia się nieco w całą historię pozostawia się widza jedynie z pobieżnym zarysem całości.
Film można podzielić na kilka segmentów, z których najsłabiej wypada początek i walka pomiędzy dwoma grupami najemników. O niebo lepiej prezentuje się dalsza jego część, gdzie akcja spowalnia ale zamiast tego pojawia się klimat. Patrząc na obskurne i kiepsko oświetlone lokacje, gdzie za każdym rogiem może czaić się potwór pieniądze nie mają już takiego znaczenia, a sam film staje się ciekawy. Dodajmy do tego kreację Jeremy Ninaber, a wszystko zacznie przypominać sekwencję z kultowego "Resident Evil".
Warto zwrócić uwagę na wygląd potwora, który jest naprawdę przerażający i wypada całkiem realistycznie. Jest to zdecydowanie najlepszy element produkcji, pomijając nawet fakt, że bazuje on ewidentnie na "lizaczu" z wspomnianego już "Resident Evil". Z drugiej strony spory niedosyt pozostawiają sceny gore. Spodziewałem się nieco więcej szatkowanych ciał i rozlewanej wokoło krwi, czego niestety jest tu jak na lekarstwo.
"Death Valley" jest więc kolejnym niskobudżetowym filmem, który zapowiada się całkiem nieźle, ale ginie w szczegółach. Widać, że reżyserowi brak jeszcze doświadczenia, a dobrani aktorzy to po prostu wyrobnicy. Oczywiście w identycznym klimacie można wymienić znacznie lepsze obrazy, ale jak już trafimy na "Death Valley" nie będzie to całkowita strata czasu.