Dwa lata po wygranej w Super Bowl zawieszony trener NFL Sean Payton wraca do rodzinnego miasta i próbuje odbudować więź z synem, trenując jego szkolną drużynę futbolową Pop Warner.
Redaktor Naczelny FDB. Od czasu do czasu, lubię obejrzeć sobie jakiś film :)

Nie wypada okropnie, ale nie są to również żadne wyżyny gatunku. To kino oferujące niewiele, ale także niewiele wymagające. 5

Amerykanie kochają NFL, podobnież zresztą, jak filmy o futbolu amerykańskim. Najnowsza komedia sportowa platformy streamingowej Netflix z Kevinem Jamesem w roli głównej zatytułowana Gramy u siebie, to kolejny kamyszek do pokaźnego już ogródka z tytułami bazującymi właśnie o tę dyscyplinę sportową.

Gramy u siebie (2022) - Kevin James (III), Jackie Sandler (I), Tait Blum

Gramy u siebie to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia wybitnego trenera futbolu amerykańskiego Seana Paytona, który kilkanaście miesięcy po zdobycia pucharu Super Bowl z drużyną New Orleans Saints, zostaje zawieszony. Ten czas postanawia wykorzystać na poprawienie kontaktów z synem, dlatego też decyduje się zostać koordynatorem ofensywy szkolnej ekipy Wojowników, w której gra jego potomek.

Oczywiście na potrzeby filmu historia w filmie Gramy u siebie została nieco urozmaicona. Przede wszystkim twórcy zdecydowali się obrać konwencję komedii sportowej opartej na znanych i w sumie lubianych przez hollywoodzkich filmowców schematach. Wybitny zawodnik, lub jak w tym przypadku trener, przybywa do miejsca, gdzie zastaje drużynę - co tu dużo pisać - patałachów. Oczywiście za sprawą swojej niesamowitej charyzmy i wiedzy udaje mu się wycisnąć z nich co najlepsze. Pod tym względem Gramy u siebie nie odbiega od innych przedstawicieli gatunku. Zresztą od pierwszej minuty czuć, że mamy do czynienia raczej z prostą historyjką, która nie ma nikogo zadziwić czy zszokować. Idealny feel-good movie na piątkowy wieczór z platformą Netflix.

Gramy u siebie (2022) - Taylor Lautner, Kevin James (III), Christopher Farrar (II)

Komedia powinna mieć to do siebie, że rozśmiesza widza. Czy Gramy u siebie spełnia to zadanie? I tak, i nie. Z jednej strony seans mija naprawdę szybko i bez większych zgrzytów. Co jakiś czas na Waszych twarzach powinien pojawić się delikatny uśmiech, jednak nie obyło się bez momentów nieco żenujących, gdzie twórcy zdecydowanie przeszarżowali. Tutaj na czoło peletonu wysuwa się mecz, w którym ekipa Wojowników wymiotuje na swoich rywali. Humor iście kloaczny, który w w latach 20. XXI wieku raczej nikogo bawić nie będzie, a co najwyżej wywoła uczucie żenady.

Finalnie Gramy u siebie nie wypada okropnie, ale nie są to również żadne wyżyny gatunku. To kino oferujące niewiele, ale także niewiele wymagające. Historię Seana Paytona w wydaniu Netflixa powinniście odbierać, jako czystą rozrywkę z uniwersalnym przesłaniem. Nie tylko dla młodych sportowców.

0 z 1 osoba uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 0
Skomentuj jako pierwszy.
Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…