"Wolf Like Me" można potraktować w dwojaki sposób - sprawdzi się, jako rozrywka do popcornu, ale także, jako coś nieco bardziej ambitnego. 6
Jakiś czas temu miałem ochotę na lekki serial, który wprawi mnie w dobry nastrój, ale z drugiej strony nie zmusi do spędzenia przed ekranem wielu godzin. Wybór padł na jedną z nowości ostatnich tygodni, 6-odcinkowy sezon komedii romantycznej zatytułowanej Wolf Like Me, którą możecie znaleźć na platformie streamingowej Amazona - Prime Video. Jak wypada produkcja? Tego dowiecie się właśnie z tego tekstu!
Głównym bohaterem opowieści jest wdowiec Gary, który samotnie wychowuje 11-letnią Emmy. Oboje muszą borykać się z traumą związaną ze śmiercią żony i matki. Ich życie zmienia się diametralnie w momencie, gdy na ich drodze - dosłownie i w przenośni - pojawia się Mary - tajemnicza kobieta skrywająca mroczny sekret. Mary szybko łapie dobry kontakt z dziewczynką, a także przypada sobie do gustu z Garym. Niestety sekret, o którym mowa sprawi, że nawet wyjście na kolację okaże się sporym problemem.
W zasadzie sekret, o którym mowa zawarty jest już w tytule produkcji. Mary jest wilkołakiem, w którego zmienia się w trakcie pełni księżyca. Oczywiście jest to problem do zawarcia głębszej relacji z Garym oraz zaufania drugiemu człowiekowi. Tak naprawdę twórcy wykorzystują nadprzyrodzony motyw w sposób bardzo umowny - przynajmniej w pierwszym sezonie jest on potraktowany bardziej, jako coś mające za zadanie zbudować złożone relacje pomiędzy dwójką, a w zasadzie trójką głównych bohaterów. I chociaż Wolf Like Me łączy w sobie sporo różnych gatunków - komedia romantyczna, dramat rodzinny czy wreszcie elementy fantasy oraz horroru - to jest to przede wszystkim serial nakierowany na budowanie emocji i opowiedzenia bardzo życiowej historii.
Jasne, że Wolf Like Me można traktować, jako prostą rozrywkę z elementami "wilczego" kina, ale to produkcja pragnąca opowiedzieć coś więcej. Są tu wątki związane z radzeniem sobie po stracie bliskiej osoby i traumami, jakie niesie ze sobą śmierć. Czy finalnie twórcom udaje się wyjść z tego ambitnego planu połączenia kina rozrywkowego z czymś więcej? I tak, i nie. Przede wszystkim Wolf Like Me wywraca się na tym, że wydarzenia na ekranie podane są zbyt szybko - jest nawet montaż dłuższego okresu z życia bohaterów, których związek kwitnie. W pewnym momencie jednak nie mamy możliwości zagłębienia się w ich relacje - mamy po prostu wierzyć w to i już.
Z pewnością wartością dodaną Wolf Like Me jest Isla Fisher, która zostawia daleko w tyłach swoich kolegów i koleżanki z obsady. To ona jest gwiazdą tego serialu i to ona kradnie każdą scenę. Potrafi nawet wynieść na wyżyny Josha Gada, który bez niej jest strasznie irytujący - nie mam pojęcia czy to wina samego aktora, jego barwy głosu, czy może po prostu postaci, którą gra, ale w zestawieniu ze swoją koleżanką po fachu wypada blado. Ma szczęście, że charyzma oraz urok Isly Fisher sprawia, że potrafiłaby stworzyć wiarygodne relacje i ekranową chemię nawet z kartonowym pudełkiem.
Wolf Like Me można potraktować w dwojaki sposób - sprawdzi się, jako rozrywka do popcornu, ale także, jako coś nieco bardziej ambitnego. Niestety żadnych rewelacji spodziewać się nie powinniście, ponieważ nie jest to znowu coś odkrywczego i żadnej rewolucji ten gatunkowy miszmasz w świecie seriali nie zrobi.