Sympatyczna ciekawostka od Jamesa Gunna, która jest dla fana "Strażników Galaktyki" pozycją obowiązkową dającą kilka znaczących elementów dotyczących przyszłości bohaterów. 6
Marvel Studios po raz kolejny pokazał, że czuje się bardzo dobrze w tworzeniu produkcji specjalnych. Strażnicy Galaktyki: Coraz bliżej święta są drugim po Wilkołaku nocą tego typu projektem, który pokazuje, że ten format sprawdza się dużo lepiej, aniżeli daremne seriale tworzone w hurtowych ilościach.

Star-Lord i jego ekipa Strażników Galaktyki urządza się na stacji kosmicznej Knowhere, gdzie powstaje coś na zasadzie międzygalaktycznej kasty. Z racji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia, Mantis oraz Drax Niszczyciel zamierzają zrobić niezapomniany prezent Peterowi Quillowi. Ich pomysłem na wymarzony podarunek dla przyjaciela jest podarowanie mu... Kevina Bacona. W tym celu nasza dwójka bohaterów wyrusza na Ziemię, z której mają zamiar porwać hollywoodzkiego gwiazdora.
W oczekiwaniu na trzecią odsłonę cyklu o Strażnikach Galaktyki, James Gunn zaserwował swoim fanom nie lada gratkę w postaci projektu specjalnego z okazji tegorocznych świąt Bożego Narodzenia. Tym razem w centrum osadził postacie Mantis oraz Draxa, które włóczą się po udekorowanym w bożonarodzeniowe motywy Los Angeles w poszukiwaniu Kevina Bacona. Ich świąteczne przygody, niepozbawione oczywiście charakterystycznego "gunnowskiego" poczucia humoru, różnią się zdecydowanie od tych, do których Gunn już nas przyzwyczaił. Co prawda dochodzi w trakcie historii do małej potyczki z policją, jednak nie ma mowy o scenach, w których doszłoby do eskalacji przemocy.

Cały film zbudowany jest na relacji Mantis i Draxa, która jest ok, ale wydaje się, że reżyser i scenarzysta w jednym, czyli James Gunn mógł pójść w nieco inną stronę i do Ziemię sprowadzić np. Mantis i Nebulę. Tak odmienne charaktery mogłyby uatrakcyjnić jeszcze bardziej ową produkcję. A tak dostaliśmy coś czego mogliśmy się spodziewać od początku. Jedne żarty są lepsze, drugie nieco gorsze, ale generalnie Drax i Mantis niczym nie zaskakują. W tle oczywiście mamy okazję zobaczyć wielu znajomków. Od wspomnianego Petera Quilla, po Rocketa, Groota (swoją drogą kapitalnie wygląda wersja zaprezentowana w tej krótkometrażówce), Kraglina, kosmicznego psa Cosmo, aż po samego... Yondu!
Na pierwszy rzut Strażnicy Galaktyki: Coraz bliżej święta to sympatyczne ciekawostka dla fanów, ale jeśli przyjrzymy się nieco dokładniej tej historyjce, to okaże się, że można go potraktować jako niezłe wprowadzenie do kinowego widowiska, które zwieńczy nam trylogię o tej grupie superbohaterów. Przede wszystkim mamy okazję zobaczyć dizajn nowego statku Strażników, który będzie nazywał się Bowie - bardzo ładny, futurystyczny model, który wpasowuje się perfekcyjnie w naszą grupę galaktycznych herosów. Po drugie Peter Quill tworzący społeczeństwo na wykupionej stacji kosmicznej Knowhere - wygląda na to, że cała kolekcja nomen omen Kolekcjonera wpadnie w ręce owej kasty. Po trzecie i zdecydowanie najważniejsza - tajemnica Mantis zdradzona Star-Lordowi dotycząca jej pochodzenia. Nie tylko jest to bardzo emocjonalny moment całego filmu, ale także zapowiedź czegoś co może być znaczące w widowisku Strażnicy Galaktyki vol. 3.

Filmowa ciekawostka od Jamesa Gunna, która jest dla fana "Strażników Galaktyki" pozycją obowiązkową dającą kilka znaczących elementów dotyczących przyszłości bohaterów. Fajnie było zobaczyć bohaterów, którzy są jednym z ostatnich elementów, jeśli chodzi o "stare MCU". Wyczekiwanie na finał trylogii trwa i wygląda na to, że niejednemu fanowi zaczną się w trakcie seansu kinowego seansu pocić oczy. Czekamy!
Wyjątkowo udany special strażników, uśmiałem się przez te 40min więcej jak na gównianym Thorze, Gunn umie robić humor zabawny a nie z bohaterów debili robi, jak ma to w zwyczaju Waititi.