Tytuł zdradza wszystko, widz chcę wierzyć, że film będzie spełniał jego oczekiwania, ale niestety tak nie jest. 5
"Z archiwum X" to jeden z najbardziej popularnych seriali telewizyjnych, który kiedykolwiek został nakręcony. Nigdy przedtem żadnej takiej produkcji nie udało się wzbudzić szacunek u widzów, którzy z zapartym tchem oglądali każdy kolejny odcinek. Przyznam, że też należałem do fanów serii, choć z czasem kiedy fabuła z niewyjaśnionych, a często paranormalnych zagadek zamieniła się w walkę z bliżej niesprecyzowaną organizacją, która rządziła Stanami. Już wtedy uważałem, że coś jest nie tak.
Dlatego wybrałem się na film "Z archiwum X: Chcę wierzyć" pełen nadziei, ale zarazem pełen obaw. Jak w filmie chciałem uwierzyć, że naprawdę zapowiadany przez Chrisa Cartera powrót do korzeni uda się zrealizować. Czekałem na zagadkową historię, którą agent Fox Mulder i Dana Scully będą mogli rozwiązać. Niestety obejrzany przeze mnie film nie spełnił moich oczekiwań. Co więcej zepsuł pamiętne wrażenie jakie pozostało po serialu. Dlatego też nie dziwi mnie tak niski wynik finansowy w Stanach. Choć mam nadzieje, że zarobi na tyle, aby powstała kolejna ekranizacja, może bez Cartera, który najwyraźniej nie miał zupełnie pomysłu na film.
Każdy mniej więcej wie, o czym jest nowe "Archiwum X". Tym razem chodzi o zaginioną dziewczynę i wizję księdza, który rzekomo wie gdzie zaginiona się znajduje. Aby jeszcze bardziej zagmatwać fabułę dodano do tego oskarżenie "wizjonerskiego" księdza o pedofilie. Fabuła mogłaby zapowiadać się świetnie, choć jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. To, co jest według mnie najgorsze to rozbicie jej na dwa wątki. Pierwszy wątek dotyczy śledztwa, które prowadzi Mulder przy drobnym wsparciu Scully. Wątek ten o tyle jest problematyczny, że brakło mi w nim tak znanych scen z serialu. Najbardziej raził brak mroczności, owszem jest kilka scenek, które mogą spodobać się (szczególnie te gdzie akcja dzieje się w nocy), ale jak na czas spędzony w kinie to o wiele za mało. Brakło zacięcia Muldera, który fascynował swoją wiarą w UFO, spiski. Tutaj tak jakby to wszystko było od niechcenia.
Drugi wątek jest dużo bardziej melodramatyczny. Chodzi o walkę, jaką toczy Scully ze złym księdzem - dyrektorem kliniki, który nie chce leczyć młodego chłopaka. Na ekranie z pewnym zdziwieniem obserwujemy jak ta niezwykle silna kobieta stara się poradzić z tym problemem. I właśnie wtedy przychodzi na myśl zdanie: "czy to jest archiwum x?". Bo według mnie nijak nie da się dobrze wkręcić to w rodzaj takiego serialu, jakim on był.
Na pewno na plus mogę dać filmowi te kilka scenek, które tak bardzo przypomniały kultowe dzieło Cartera. A to przewinie nam się przez ekran skubający słonecznik Mulder, a to zobaczymy poblakły plakat ze słynnymi słowami "I Want To Believe", a to zobaczymy pamiętne dla każdego "mulderyzmy", które sprawiały, że na każdy odcinek czekało się z zapartym tchem. Na dodatek dopisała muzyka, nieco mroczna, ale pasująca klimatem do tego, co dzieje się na ekranie. To dzięki tym kilku rzeczom film nie wypada tak tragicznie.
I teraz zasadnicze pytanie, na które powinienem odpowiedzieć: czy polecić film? Polecam wszystkim, którzy byli fanami serialu. Obejrzeć parę agentów po latach jest bardzo miło. Ja przy okazji wspomniałem lata swojej młodości. Polecam obejrzeć tym, którzy w ten sposób chcieliby się odwdzięczyć Chrisowi Carterowi, który tak wiele poświęcił, aby ten projekt ogóle mógł powstać. Bo za 30 mln $ (a tyle wynosił budżet) naprawdę nie da się dziś w Hollywood zrobić bardzo dobrego filmu. Sami aktorzy zagrali za niskie gaże tylko, dlatego, że wiedzieli, że inaczej projekt nie uda się zrealizować. Ja osobiście mam nadzieje, że za parę lat może ktoś stworzy kolejną część "Z Archiwum X". Może niezależnym okiem ktoś spojrzy na całą fabułę i wydobędzie z niego to, co jest w nim najpiękniejsze - tajemnicę. Tego sobie i wszystkim życzę.
4/10 – Bardzo słabo. Ja podobnie jak porzednik, uważam iż fabuła nadawała by sie może na odcinek serialu. I to taki kiepski. A na film pełnomatrażowny to totalnie nie trafione. A dziwi to ponieważ sam Chris Carter pracował nad nim. Rozczarowanie. Z klimatu X-Files nie ma tu absolutnie nic prócz tytułu. Ot, średni kryminał.