Bohaterem tego fascynującego dokumentu jest człowiek, który potrafił stworzyć wszechświat w rogu pokoju i jak nikt umiał uchwycić i uwiecznić ulotne, intymne chwile - Johannes Vermeer, jeden z największych malarzy w historii. Zgodnie z obietnicą w tytule „Blisko mistrza" zdejmuje słynne dzieła ze ścian, wyjmuje z ram i zabiera do laboratorium, by ukazać nam w zbliżeniu oszałamiające detale – na przykład „Dziewczyny z perłą" - i odsłonić ukryte pod farbą warstwy. Twórcy pozwalają nam tez zajrzeć za kulisy najgłośniejszej wystawy tego roku, na której amsterdamskie Rijksmuseum zgromadziło większość z istniejących 35 obrazów genialnego Holendra.

„Vermeer. Blisko mistrza” powinien być obowiązkowym wstępem do każdej muzealnej peregrynacji po wystawach sztuki 8

„Dlaczego namalował obraz, za który niewiele zarobił?” – stawia kontrowersyjne pytanie jeden z analityków twórczości Johannesa Vermeera. Sławny malarz stworzył swoje dzieła w siedemnastym wieku. Jemu podobni, którzy przeszli do współczesnej świadomości znawców, malowali choćby na zamówienia królewskie. Vermeer portretował „zwykłych ludzi”. Niezbyt dużo obrazów jego autorstwa zachowało się w naszych czasach, ledwie 37. Te, które przetrwały, rozproszone są po galeriach całego świata, kilka utknęło w zbiorach prywatnych. Amsterdamskie Rijksmuseum niniejszym otwiera wystawę skupiającą większość prac mistrza. Spośród zebranych dzieł niektóre mają wątpliwą konotację. Marszandzi, kolekcjonerzy, znawcy twórczości, biegli, rozstrzygają, czy potencjalni widzowie zobaczą coś, co ma wartość pochodzącą spod pędzla artysty z Delft.

„Zaletą bogatych jest to, że w końcu umierają” – oznajmia któryś z badaczy twórczości Vermeera. Jakiś krezus wiedziony snobizmem kupił dzieło malarza i powiesił je w swoim kasynie. Znawcy sztuki musieli włożyć niemało trudu w odzyskanie obrazu. Bogacz nawet nie wiedział, co traci. Kiedy umarł, jego spadkobiercy mogli tylko kalkulować, ile licytować za kasynową fanaberię wątpliwej konduity mecenasa sztuki. Dla nabywców każda cena była zbyt wysoka. Ich zapalczywość nie szła w parze z pieniędzmi, jakimi i tak nie dysponowali osobiście. O prywatną własność upominać musiał się więc per procura państwowy inwestor. „To są obrazy pielgrzymkowe” – usłyszą w Waszyngtonie holenderscy znawcy organizujący amsterdamską wystawę. Skupienie w jednym miejscu wszystkich możliwych dzieł Vermeera to kwestia drobiazgowego targu oraz profesjonalnego kunsztu. Bogaci wprawdzie umierają, ale sztuka także domaga się poświęceń.

Vermeer. Blisko mistrza powinien być obowiązkowym wstępem do każdej muzealnej peregrynacji po wystawach sztuki. Film w reżyserii Suzanne Raes to dokument, w którym fanatycy twórczości mistrza konfrontują swoje racje ze specjalistami malarstwa. Argumenty marszandów, kolekcjonerów, badaczy i wyznawców są tu traktowane w sposób zrównoważony. Niewidoczny na pierwszy rzut oka dla nuworyszy fenomen Vermeera staje się zrozumiały i czytelny dzięki dyskursowi środowisk zanurzonych w analizę działalności „Sfinksa z Delft.” Kto malował ten obraz? Córka, asystent. A może Vermeer miał gorszy dzień? Tak spierają się wszyscy pochyleni nad twórczością enigmatycznego malarza lub kogoś popełniającego apokryf. Poddany krytyce obraz zachowany w zbiorach ekskluzywnego muzeum został dołączony do reszty amsterdamskiej kolekcji. Dokumentalna relacja Suzanne Raes nie przesądza racji żadnej ze stron. Stanowi zaś cenny przyczynek do debaty nad sensem dociekania prawdy.

„Taka kolekcja, a nie ma odwiedzających?” – dziwi się jeden z ekspertów organizujących wystawę w Rijkmuseum. Specjalista przyjechał na inną, w Brunszwiku czy Hadze, gdzie znalazł jakieś z dzieł Vermeera, które chciałby dokooptować do wystawy amsterdamskiej. Ekspert sam jest zanurzony po uszy w rozważaniach nad istotą fenomenu swojego idola. Zdziwienie będzie zasadne. Nie każdy jednak podzieli fascynację eksperta. Dla wielu przybyłych na podobne wystawy Vermeer będzie symbolem odwzorowanym na kubku czy długopisie. Gadżety takie można kupić w przedsionku muzeum za kilka euro. A przecież dzieła Vermeera są uznane za bezcenne. Nie pierwszy to paradoks, którego film Suzanne Raes będzie propedeutyczną przepustką do galerii z wielkimi eksponatami.

Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 0
Skomentuj jako pierwszy.
Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…