Zaskakująco nietelenowata telenowela. 7
Wycięte sceny z telenoweli Maria Enamorada. W tle słychać głos narratora, który opowiada historię powstania legendarnego tasiemca. W ów głosie wyczuwamy podniecenie, gdy oznajmia, że telenowela doczeka się wersji pełnometrażowej, do której organizowany jest casting na tytułową bohaterkę.
I tak rozpływamy się wygodnie w domowych pieleszach, wyłączając jednocześnie wszelkie funkcje mózgu, nastawieni na lekką, niewyszukaną rozrywkę dla mas.
Następne kadry filmu przybliżają nam 4 główne postaci, które z różnych powodów zamierzają wziąć udział w castingu. Francisca - mieszkająca w małej wiosce w pobliżu Oaxaca, miasta w południowym Meksyku, w górach Sierra Madre. Ximena - córka bogatego bankiera z Guadalajary w zachodnim Meksyku. Yesenia - 23-letnia fryzjerka ze stolicy Meksyku. Catalina - pracownica fabryki w mieście Juárez, w północnym Meksyku.
I od tego momentu nasz niecny plan odmóżdżenia bierze w łeb. Sprawnymi posunięciami reżyserskimi, jak i scenopisarskimi, wprowadza nas Issa López w świat w/w bohaterek. I wbrew temu, co mogłoby się wydawać nie jest to świat pełen cukierkowatości i patosu, ale wręcz pruderyjna wizja brutalnego życia. Zostaje postawieni pomiędzy dwoma światami – sielankowym, prostym, wyidealizowanym światem jaki przedstawiają nam media, a surowością realiów.
Ta ukazana dwulicowość nie jest tylko zasługą świetnie zbudowanego scenariusza i nakreśleniu bardzo dobrych profili psychologicznych bohaterów. To też zasługa bardzo dobrej gry aktorskiej. W szczególności w wykonaniu młodej Diany Garcii – oj, rośnie nam na oczach utalentowana aktorka! Na uznanie zasługuje też dobór ścieżki dźwiękowej, która bardzo dobrze współgra z obrazem. Wtedy kiedy trzeba rozluźnia atmosferę, potęguje uczucie beztroski i pozwala relaksować się przy filmie. Jednak w momentach refleksyjnych nie przeszkadza, a wręcz zmusza do zastanowienia się.
Jednak właśnie ta dwulicowość filmu może być dla niektórych jego wielkim mankamentem. Spodziewając się czystej komedii, przerysowanej jak brazylijska telenowela, dostajemy również obraz, który zmusza do myślenia. I na domiar złego nie robi tego w żaden delikatny, ledwo odczuwalny przez wrażliwców sposób. Rozstrzał między tym, co słodkie i piękne, a tym, co ma nas dogłębnie poruszyć jest wielki niczym kamień milowy.
I takim kamieniem milowym zdaje się być również ten film, mimo że nie wnosi nic nowego do kinematografii, bo wszystko już było, to jednak zaskakuje. I jak dla mnie, było to bardzo miłe zaskoczenie.