Sequel lepszy od oryginału? Tak. Dobry film? Niestety nie. 4
Pierwsza część "Agenta XXL" to był koszmar. Wszystko, począwszy od scenariusza, przez humor, a na nieprzyzwoicie nieśmiesznym Martinie Lawrence’ie (wyglądającym jak chodzące, monstrualne ciastko czekoladowe) kończąc, było w tym filmie złe. Dlatego po drugiej części, szczególnie po obejrzeniu kiepskiego trailera, spodziewałem się tego samego.
I zostałem zaskoczony, bo "Agent XXL 2" jest znacznie lepszy niż poprzednik. Tyle że stwierdzenie "lepszy" nie znaczy w tym przypadku "dobry", bo dobrym tego filmu nazwać w żadnym razie nie można.
Fabuła jest totalnie pretekstowa, pełna znanych (zbyt znanych!) schematów i fabularnych mielizn. Nie obyło się też bez morałów i obowiązkowej pochwały rodzinnych wartości. Ileż można? Przypomina to nieco "Pacyfikatora" - tutaj też bohater musi zająć się dziećmi, rozwiązać ich problemy i jednocześnie złapać złych ludzi. Tyle że "Agent XXL" nie jest tak żenująco fatalny jak wspomniany gniot z Vinem Dieslem. Martin Lawrence ponownie udowadnia, że taki z niego komik, jak z Jennifer Lopez aktorka, ale (na szczęście) zmienia się to, kiedy przebiera się za Mamuśkę. I co ciekawe, kilka razy udało mu się mnie rozśmieszyć. Sukces? Prawie, bo jak na ponad półtoragodzinny film który ma być komedią to jednak stanowczo za mało.
Nie można zaliczyć "Agenta XXL 2" to grona udanych produkcji. Niby można się uśmiechnąć, niby ogląda się bez bólu a chwilami jest nawet zabawnie, ale nie zmienia to faktu, że "Agent XXL 2" to film płaski i ledwie taki sobie. W dodatku w zakończeniu pojawia się jasny sygnał, że należy się spodziewać trzeciej części. Chyba jednak podziękuję.
super komedia dużo zwariowanego humoru polecam 8/10