Kino sci-fi najwyższych lotów z domieszką kryminału 8
Kino sci-fi ma swoich klasyków i reformatorów. Ale nikt nie zrobił dla niego tak wiele i w tak krótkim czasie, co Ridley Scott. Kultową powieść Philipa K. Dicka reżyser zrealizował trzy lata po Obcy – 8 pasażer Nostromo. Podarował nam sen o przyszłości, w którym trwamy już od wielu lat.
Otwierające film ujęcie przenosi nas do Los Angeles roku 2019. Rick Deckard (Harrison Ford) to bohater żywcem zaczerpnięty z filmów noir. Jest pełnym sprzeczności cynikiem, profesjonalistą i samotnikiem. Podobnie rzecz ma się ze światem, który pod kostiumem sci-fi skrywa serce czarnego kryminału.
Zadymione wilgotne ulice, moralny relatywizm jako jedyna słuszna wiara oraz obowiązkowy upadły anioł – replikantka zatrudniona w korporacji Tyllera. To, co stanowi jednak o wyjątkowości filmu, zawarte jest w dojrzałej, antropologicznej refleksji Scotta – czy replikanci mogą być bardziej ludzcy od człowieka i czy mogą ocalić ludzkość, skoro ludzie sami do tego nie zmierzają. Reżyser wyjaśnia tę kwestię, podporządkowując to obrazom.
Scott co prawda pozbył się oryginalnego tytułu książki oraz swobodnie przemodelował jego fabułę, ale drugiej takiej ekranizacji prozy giganta science-fiction nigdy potem nie uświadczymy. Wizja miasta przyszłości do dziś zachwyca i wyznacza kinowe standardy, a deszczową atmosferę można kroić nożem.
Część nieodpartego urokiem filmu polega też na tym, jak wiele pozostaje w nim w tle i w niedopowiedzeniach. Scott świadom, że ekranowy detal – choćby niepozorny rekwizyt jak figurki origami – może mieć olbrzymią siłę rażenia. Czasem lepiej wzbudzić w nas – widzach – wątpliwość niż zdradzić zbyt wiele.
Film stał się też wyjątkowy za sprawą roli nieodżałowanego Rutgera Hauera, który scenariopisarską precyzję zamienił w coś znacznie większego niż kino. Jego słynny przedśmiertny monolog to nie tylko przepisany oryginalny tekst, ale także nadanie wspaniałej elegijnej aury i rewelacyjnie zaimprowizowana puenta jako tożsamości maszyny, pamięci istoty człowieczeństwa i przeznaczenia tworu społecznego.
Niewiele futurystycznych i cyberpunkowych obrazów robi równie wielkie wrażenie i jest to fundament kinowej akcji. Łowca androidów stanowi popis efektów w służbie scenografii i budowania świata i wszystko to w czasach sprzed efektów CGI. Większość efektów filmu powstało w kamerze i niewiele tu postprodukcyjnej magii. Spece od efektów pracowali głównie z makietami i malowanymi tłami. Niektóre z panoram zrealizowano przy pomocy zaprogramowanych ruchów kamery, które umożliwiły precyzyjne powtarzanie ujęć i nakładanie na siebie kolejnych warstw obrazów, i to stąd bierze się wrażenie realizmu. Miasto tętni miliardem szczegółów i hipnotyzuje kolejnymi poziomami iluzji.
W dniu premiery ekranizacja Dicka została chłodno przyjęta przez krytykę i widzów. Dziś jednak to status dzieła kultowego i jeden z najważniejszych filmów w historii gatunku. To futurystyczny czarny kryminał o wizualnie wysmakowanej, przygnębiającej wizji świata przyszłości, jak i stymulująca intelekt, frapująca opowieść relacji między twórcą a stworzeniem, a także o istocie człowieczeństwa.
Klimat, klimat i jeszcze raz klimat. To jest główny aspekt, który przykuwa do ekranu z niezwykłą mocą.