Fabuła jak zawsze porusza tematykę relacji uczuciowych, które dla Allena są niewyczerpanym źródłem inspiracji. Boris (Larry David), mężczyzna w sile wieku, radykalnie zmienia styl życia pod wpływem uczucia do zaledwie 20-letniej Melodie (Evan Rachel Wood), co nie pozostaje bez wpływu na jego najbliższe otoczenie i staje się powodem wielu zabawnych perypetii.

Allen powraca na stare śmieci 8

Woody Allen lubi stać po obu stronach kamery. Nie od dzisiaj wiadomo, że bohaterów dla samego siebie opiera głównie na... sobie samym. Ile to razy obsadzał siebie w roli cyników i dziwaków, którzy są komicznymi pesymistami? Tym razem jednak Allen poszedł w inną stronę i stworzył postać nie dla siebie, a dla Larry'ego Davida. Mimo to, nadal czujemy obecność reżysera przez cały seans.

Co nas kręci, co nas podnieca (2009) - Conleth Hill, Larry David (I), Patricia Clarkson, Evan Rachel Wood

Boris Yellnikoff to podstarzały mężczyzna, który ma własne ekscentryczne poglądy na życie. Ludzie raczej za nim nie przepadają, głównie przez jego pesymistyczne i sarkastyczne zachowania. Po kolejnym ciężkim jak kłoda dniu, Boris wracając do domu napotyka młodą dziewczynę Melody. Od razu widać, że nie są to ludzie, którzy wytrzymaliby w tym samym pomieszczeniu, gdzie wszystkie nożyczki i zszywacze są pochowane. Jednak jak głosi przysłowie – "kto się czubi, ten się lubi" (eh te truizmy – rzeczywiście czasem tylko one najbardziej oddają sytuację). Obecność obojga głównych bohaterów pokazuje nam jak zwariowane jest życie, które potrafi połączyć ze sobą takie jednostki jak oni. Postacie drugoplanowe również pojawiają się jakby z innej bajki, a mimo to wszyscy tworzą piękną całość.

Evan Rachel Wood w roli głupiej i naiwnej dziewczyny, która ucieka z domu w poszukiwaniu lepszego życia na miarę Amerykańskiego Snu, sprawdza się znakomicie. Postać Patricii Clarkson, dewotki z przekonaniami, która przechodzi wielką przemianę i zaczyna smakować życia, również wypada znakomicie. Z pozostałej śmietanki aktorskiej ubito komiczną piankę. Mamy do czynienia z wieloma zaskakującymi zwrotami, co pokazuje nam, że życie nie musi być monotonne. Po prostu bądźmy szczęśliwy i nie bójmy się odkrywać siebie na nowo, warstwa po warstwie. Cały obrazek dopełnia postać sardonicznego Borisa. W końcu on jako jedyny widzi go w całości.

Co nas kręci, co nas podnieca (2009) - Larry David (I), John Gallagher Jr., Evan Rachel Wood

Allen osadzając swoje pełne ironii i kontrowersyjnych idei historie w Nowym Jorku czuje się jak ryba w wodzie. W czasie długich wakacji spędzonych w Europie, pozwolił Wielkiemu Jabłku dojrzeć i stworzył nową soczystą komedię w starym dobrym stylu. Allen powrócił! Nie wiem jak inni, ale mi tęskno było do brudnych i gwarnych ulic Nowego Jorku. Dziękuje. Prosimy o więcej.

1 z 3 osoby uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 9
pajki_filmaniak 8

dobry filmik uśmiałem się

juskowiak 6

Neurotyk powraca – w przyzwoitym stylu. Nie jest to wielkie kino, nie jest nawet bardzo dobre. Bohater to musi byc alter ego Allena. Nawet fizycznie mi go przypomina. tematy te same co zawsze u Aleena. Oczywiscie specyficzny humor. no i megalomania allena. denerwujaca jest ta … sodomia w koncowce. kazdy z kazdym. niesmaczne. film OK, ale to zasdna rewelacja.

6/10

MagEllan juskowiak 8

W mojej ocenie bez wahania jest to film bardzo dobry 8/10.

Borys jako alter ego Allena – Larry David zagral naprawde wysmienicie.
Bardzo dobre dialogi, ten specyficzny humor ktory na dlugo zapada w pamiec.

Do filmów Allena lubie wracac a ten z miłą checia obejrze jeszcze raz :-)

Polecam glownie fanom tworczosci Woodiego.

caryca84 juskowiak 6

Lubię filmy Allena, ale ten nie przypadł mi do gustu. Bardzo dużo dłużyzn. 6/10

Redox 7

Tak! Tak! Tak! – Woody Allen powrócił! I to nie z byle czym. Po nieudanym projekcie jakim był "Sen Kasandry" i wyprawie do Europy ("Vicky Cristina Barcelona") reżyser powraca do klimatów, w których czuje się najlepiej (już same napisy rozpoczynające uświadamiają nam, że będziemy mieli do czynienia z atmosferą dawnych obrazów). Główny bohater filmu, niejaki Borys to alter ego Nowojorczyka, a raczej bohaterów, w których wcielał się Woody (ale to i tak samo). Do tego dochodzi grono nowojorskich intelektualistów z szeregiem wspaniałych, spontanicznych postaci. Woody kazał długo na siebie czekać. Ale opłaciło się. Monologi, wszelkie dialogi tchnięte są autoironią, sarkazmem do poglądów religijnych, stylu życia czy zwykłych drobiazgów. A całość wypełnia świetna jazzowa muzyka. Miód po prostu!

Wyszła z tego bardzo błyskotliwa komedia, bawiąca niemalże do łez, a przy tym niezmiernie inteligentna i sympatyczna. Czekam na więcej panie Allen!

Boris: Byłem na litość boską nominowany do nagrody Nobla!
Melodie: Właśnie! Za co właściwie? Za Najlepszy Film?

7+/10

Trophy Redox 8

Ale ten nowy tytuł jest… "Jakby nie było" był znacznie lepszy, a tu takie coś w zamian…

i_darek1x 7

Dobry ! –
"Jakby nie było" przypomina klimatem dawne filmy Allena (sposób kręcenia, kolorystyka i napisy w czołówce odwołują do filmów z lat 70.) i choć już od pewnego czasu krytycy pisali, że reżyser staje się epigonem samego siebie, to tym razem udało mu się stworzyć całkiem zgrabną historię.

Borys Yellnikoff – alter ego bohaterów granych przez Allena, ekscentryk w podeszłym wieku, z wszelkiego rodzaju objawami fobii i depresji, niedoszły noblista, rozwodnik, nie lubiący seksu i ludzi wokół – pewnego razu spotyka na schodach swojej kamienicy Melodie St. Ann Celestine, prostą dziewczynę z Missisipi, która uciekła z domu. Pozwala jej u siebie zamieszkać i nieoczekiwanie pobiera się z kilkadziesiąt lat młodszą od siebie dziewczyną.

Sprawy się jednak komplikują, gdy do miasta artystów, intelektualistów, ekscentryków i snobów, przyjeżdżają niezwykle religijni rodzice Melodie. Dodajmy – w separacji. Okazuje się, że w Nowym Jorku najlepiej sprawdza się tytułowe motto głównego bohatera – "Whatever Works". Cokolwiek działa, jakakolwiek miłosna konfiguracja się sprawdza – to dobrze.

Larry David znany komik, ostatnio dzięki telewizyjnej produkcji "Curb Your Enthusiasm", odrobinę przypomina Allena. Zresztą jako Borys stara się naśladować sposób gry reżysera "Jakby nie było" z dawnych czasów. Patricia Clarkson jako matka Melodie spotkała się już z Allenem przy okazji "Vicky Cristina Barcelona". Drażnić może jedynie blondwłosa Evan Rachel Wood (Melodie) w roli naiwnej i przerysowanej w swej głupocie dziewczyny z prowincji.

W pierwszym od lat nowojorskim filmie Allena wraca jego słynna ironia i sarkazm wobec siebie, nowojorczyków i samych Amerykanów.

W osobie Borysa Allen wyśmiewa własne fobie i ekscentryzm oraz związek ze sporą różnicą wieku (żona reżysera – Soon-Yi jest młodsza od niego o 35 lat). Pojawia się wieczorne granie jazzu w towarzystwie przyjaciół. Wygrane zostają też kulturowe i filmowe aluzje – pobrzmiewają echa "Pigmalionu" Shawa, w tle słychać muzykę z filmów z Fredem Astairem, nie oszczędzone zostanie nawet "Przeminęło z wiatrem".

W końcu autoironia pobrzmiewać będzie w samej narracji, w której Borys mówi wprost do "widzów zajadających się popcornem, z których większość znudzona wychodzi przed końcem" (Nadmiar skromności panie Allen!).

Akcja "Jakby nie było" podobnie jak w "Annie Hall" czy "Manhattanie", opiera się na dowcipnych monologach i dialogach, w trakcie których dochodzi do różnych konfiguracji i rekonfiguracji między bohaterami. Widać Allen w deszczowej Wielkiej Brytanii nie stracił poczucia humoru i dystansu do własnej osoby. I choć "Whatever Works" było zapewne historyjką, którą Allen (twórca "jakby nie było" płodny) nakręcił zapewne od niechcenia, między jedną a drugą produkcją, to mimo że nie jest to jego najlepszy film, ta intelektualna szermierka wciąga, rozbawia i relaksuje. A wszak "Whatever Works" – jeśli coś działa, to nad czym się tu zastanawiać.

(Martyna Olszowska, interia.pl)

Ja tylko polecam !

Redox i_darek1x 7

A myślałem @ i_­darek1x, że mnie zaskoczysz i napisałeś to wszystko sam…

luziczek i_darek1x 10

Stary dobry Allen, kapitalny obraz! Gorąco polecam!

Więcej informacji

Proszę czekać…