Opowieść o grupie przyjaciół decydujących się na skok życia - opróżnienie sejfu kasyna, które zajmuje się praniem pieniędzy pochodzących z nielegalnej działalności skorumpowanego świata polityki i władzy. Żeby ominąć zabezpieczenia projektowane przez największych włamywaczy i w efekcie okraść złodzieja większego od siebie, trzeba stworzyć nadzwyczajny zespół, a przede wszystkim mieć precyzyjny plan.

O filmie

Nie ma takiego numeru opowiada o grupie przyjaciół, która decyduje się na zorganizowanie skoku życia – opróżnienie sejfu kasyna, które zajmuje się praniem pieniędzy pochodzących z nielegalnej działalności świata polityki i władzy.

Żeby ominąć zabezpieczenia projektowane przez najlepszych specjalistów i w efekcie okraść złodzieja znacznie większego od siebie, trzeba stworzyć nadzwyczajny zespół, a przede wszystkim opracować precyzyjny plan, który nie może zawieść. Oczywiście po drodze wydarzyć się muszą wszystkie możliwe komplikacje, które przywołają rumieńce na twarz największych nawet hazardzistów i najbardziej spokojnym pokerzystom podniosą ciśnienie.

W skład tego nietypowego zespołu wchodzą: Melchior, kasiarz i mózg akcji (Marcin Wiercichowski), Peter, informator-amant o czarującym uśmiechu (Piotr Plewa), Szpula, specjalistka od kradzieży kieszonkowych (Agnieszka Ćwik), Dubeltowy Hrabia, dżentelmen-hazardzista z przetrąconym kręgosłupem (Bogusław Semotiuk) oraz Gruby, siłacz i judoka (Tomasz Wywioł). Po drugiej stronie barykady znajduje się demoniczny szef kasyna, najlepszy pokerzysta półświatka – Koniakowski (Bartosz Brzeskot), wspierany przez swego zausznika – Hiszpana (Dariusz Starczewski). Metody włamania to kompilacja nowoczesnych technologii (lasery, teflonowe wiertła, wysięgniki z ultra-lekkich super metali) z klasycznymi oszustwami w grze w pokera i ruletkę.

Na ekranie, obok uznanych Jana Machulskiego i Jana Nowickiego, zobaczymy również młode i niespotykane dotąd w filmie twarze m.in. Mariusza Pudzianowskiego.

Prasa o filmie

Błyskotliwy atak kina niezależnego!

Intrygujący tytuł, nieszablonowi twórcy, niebanalna - choć mocno trzymająca się konwencji - rozrywka. (...) Błyskotliwa konfrontacja kina niezależnego z oficjalną rodzimą produkcją. Brzeskot nie ukrywa, że jego fascynacje kinem dotyczą wczesnych filmów Juliusza Machulskiego jak Seksmisja czy Vabank. Te źródła widać na ekranie, a szczególny ukłon wobec twórczości Machulskiego juniora, reżyser-debiutant składa zapraszając do jednego z dwóch nadspodziewanych epizodów samego Machulskiego seniora, mianowicie Jana w roli... No cóż to już pastisz, o którym najlepiej samemu się przekonać.

Film Nie ma takiego numeru ma odważne ambicje zaistnieć w Polskich kinach i chwała mu za to. Powiew świeżej krwi? Może środowisko się obrazi, ale z pewnością jest to duch pasji i pozytywnego myślenia, a ponadto chęć podarowania zgłodniałemu tożsamej rozrywki widzowi, propozycji strawnej i bezkompromisowej. (...)

O czym jest film? Temat, który kino na całym świecie przemieliło na wiele możliwych sposobów i wciąż ma z tego niezły użytek. Mało jest historii tak samonośnych, jak opowiastki o sprytnych kasiarzach, ekstrawaganckich szulerach, sympatycznych i eleganckich włamywaczach. Cała ta parada oszustów tworzy główną partię obsadową Nie ma takiego numeru, do której należą: mózg zmyślnej operacji wyprowadzenia z kasyna kilkudziesięciu milionów złotych, Melchior (oglądany ostatnio w Seksie w mniejszym mieście Marcel Wiercichowski) i jego pomagierzy: Hrabia (Bogusław Semotiuk - Dyrektor Nowego Teatru w Słupsku), Peter (Piotr Plewa - aktor krakowskiego teatru STU, również „Grupa Rafała Kmity"), Szpula (Agnieszka Ćwik- aktorka teatralna BTD w Koszalinie, Nowy Teatr w Słupsku) i Gruby (Tomasz Wywioł, naturszczyk, który "..zachowuje się jak prawdziwy aktor" wg słów samego Jana Nowickiego - również epizod w "Nie ma …"). Plan intrygi jest przewrotny, jak to w tym specjalnym gatunku zazwyczaj bywa, ale inaczej przecież być nie może. W jednym z hoteli jest kasyno, które pierze brudne rządowe pieniądze. Właściciel hotelu to niejaki Koniakowski (sam Bartek Brzeskot), gbur i pyszałek w mocnym uścisku megalomanii i samouwielbienia. Ten to pan kontroluje nie tylko hotel, ale przede wszystkim kasyno i jego dochodową działalność. Jak takiego faceta nie okraść. No właśnie, jak? Tu już rozpoczyna się zabawa, która ma służyć widzowi, więc z przyczyn oczywistych, co już nie raz stwierdzałem, kontynuował wątku nie będę.

Przejdźmy do obrazu jako całości. To po prostu dowód, że można robić kino, które może być odtrutką na zgnuśniałe rozrywkowe propozycje polskiej kinematografii. Przy czym nie bawmy się tu w politykę, niech zwycięży po prostu kino. I ono zaiste zwycięża. Wspominałem o bezkompromisowości, ale przede wszystkim zwraca uwagę bezpretensjonalność tego dzieła. Uwagę na to zwrócił również Juliusz Machulski, który mam nadzieję będzie dobrą wróżbą dla filmu Brzeskota. Stworzyć film z klisz tak znanych i w kółko powtarzanych i nie popaść w tanią kalkomanię, to sztuka najwyższych lotów. Obraz kosztował 2,5 mln zł przy trwającej blisko dwa lata produkcji. Tajemnica sukcesu? Talent? O, niewątpliwie, ale też pasja i zaangażowanie.

Kiedy zapytałem Brzeskota, skąd pomysł na film, przekornie odpowiedział mi: „z głowy". Po czym już trochę bardziej serio stwierdził, że trzeba było zrobić coś samemu. W myśl zasady, chcesz zrobić coś dobrze, zrób to sam. Tak oto zostały odświeżone schematy, które nie drażnią i przede wszystkim nie nudzą. Jeśli akcja zwalnia, to następuje sprytny i zaskakujący jej zwrot zwany często wątkiem pobocznym. Efekt to zabawny i świadczący o dużym dystansie do siebie samego ze strony twórcy obrazu. Klisze przecież można, a czasami nawet trzeba wykorzystywać, ale za tym musi iść historia i zręczna narracja. W tym filmie to wszystko jest. Jest również czytelny i zabawny dialog, choć nie brak w nim też przekleństw. Te z kolei są zmyślnym wytknięciem pewnych dialogowych nadużyć w polskim kinie.

Parodia „macho" w wykonaniu Brzeskota jest tego najdobitniejszym przykładem. Jeśli natomiast podsumować inne składowe języka filmowego, a pamiętać należy, że rękodzieło to jest z pogranicza produkcji amatorskich, to mamy dodatkowo do czynienia z wysmakowaną i nader profesjonalną fotografią, choć film nie został "skręcony" na taśmie. Kolejna ważna uwaga, elektronika wyglądająca jak celuloid. Przemyślany każdy kadr, przyspieszone ruchy kamery, coś z teledysku, coś z reklamy, ale z umiarem i wyczuciem. Duże uznanie. A na deser zostawiłem sobie poezję dla uszu. Muzyka!

To już prawdziwie szampański akcent w wykonaniu członka zespołu „Tomasz Stańko Quartet", Sławomira Kurkiewicza. Czego chcieć więcej? Nostalgiczny klimat takich projektów jak Vabank, Żądło - Georga Roya Hilla czy Ocean's Eleven - Stevena Soderbergha musi być oprawiony subtelną, poruszającą jazzową nutą. Prawdziwy smakołyk!

Artur Cichmiński (Stopklatka.pl)

Reżyser

BARTOSZ BRZESKOT

Urodzony 16 sierpnia 1968 w Koszalinie. Laureat wielu konkursów literackich, w wieku 18 lat wygrał półroczne stypendium literackie w Paryżu.

Po powrocie reżyser i scenarzysta kabaretowej piwnicy "Nocy Kata”, która na początku lat 90-tych gościła na seansach wielu miast w Polsce. Założyciel kabaretu "Bez oparcia”.

Od 1992 roku przez sześć lat lider formacji kabaretowej "Quasi Kabaret Rafała Kmity”. W formacji tej wygrał ponad trzydzieści nagród na najważniejszych festiwalach satyrycznych w kraju, w tym trzykrotnie zdobył GRAND PRIX na najbardziej prestiżowym festiwalu satyrycznym w Polsce, jakim jest PAKA – nikomu w historii nie udało się powtórzyć tego wyczynu.

Od 1998 roku pisze scenariusze do wielu programów telewizyjnych. Nie ma takiego numeru to jego debiut filmowy, ale niezwykle pieczołowicie przygotowany. Przy samym scenariuszu pracowało siedem osób przez dwa lata.

Weterani

JAN NOWICKI

Aktor teatralny i filmowy, urodzony 5 listopada 1939 w miasteczku Kowal na Pojezierzu Gostyńskim. Jedna z najbardziej wyrazistych osobowości aktorskich na polskiej scenie – „(...) kobieciarz, karciarz (Szu), Książę (Konstanty), Józef K. u Kafki, kluczowy kina kreator, kapryśny kapitalista, mody kreator, korny katolik z Kowala... To tylko część jego znaków firmowych" - mówi o aktorze Jerzy Jarocki.

Maturę zdał w 1958, po czym rozpoczął studia aktorskie w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej i Filmowej w Łodzi, których nie ukończył. Krótko pracował w kopalni i po raz kolejny zdał do szkoły aktorskiej, tym razem w Krakowie. Był uczniem Eugeniusza Fuldego i Jerzego Jarockiego. Dyplom uzyskał w 1964. Jeszcze w tym samym roku zadebiutował na scenie Starego Teatru, z którym jest nieprzerwanie związany do dziś, rolą Piotra w WARIATCE Z CHAILLOT Jeana Giraudoux w reżyserii Zygmunta Hübnera. Równocześnie rozpoczął pracę w filmie. Zagrał w PIERWSZYM DNIU WOLNOŚCI Aleksandra Forda (1964), następnie wcielił się w postać kapitana Wyganowskiego w POPIOŁACH w reżyserii Andrzeja Wajdy (1965).

W latach 1965-1971 Nowicki zagrał kilkanaście ról na deskach Starego Teatru.

Nowicki o aparycji intrygującego amanta grał w tym okresie różne postacie. Był m.in.: Arturem w TANGU Sławomira Mrożka w reżyserii Jerzego Jarockiego (1965), Brindsleyem w CZARNEJ KOMEDII Petera Shaffera w reżyserii Zygmunta Hübnera (1968), Lucencjuszem w POSKROMIENIU ZŁOŚNICY Szekspira w reżyserii Hübnera (1969), Jackiem we WSZYSTKO W OGRODZIE Edwarda Albee'ego w reżyserii Jerzego Jarockiego (1970) oraz Faustem w TRAGICZNYCH DZIEJACH DOKTORA FAUSTUSA Christophera Marlowe'a w reżyserii Bohdana Korzeniewskiego (1971). W tych rolach Nowicki dowiódł swojej warsztatowej biegłości, z powodzeniem dając sobie radę zarówno w repertuarze klasycznym, jak i współczesnym.

Aktor, którego zawsze wyróżniała "swoboda scenicznego sposobu bycia" i "naturalność", wiele występował także w filmie. W 1966 zagrał w BARIERZE Jerzego Skolimowskiego rolę Staszka - uosobienie powojennego, młodego pokolenia. W 1968 był Kettlingiem w PANU WOŁODYJOWSKIM Jerzego Hoffmana. U Krzysztofa Zanussiego wcielił się w postać Marka w ŻYCIU RODZINNYM (1970). Zagrał także w DZIURZE W ZIEMI Andrzeja Kondratiuka (1970) i Józefa w SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ według Brunona Schulza w reżyserii Jerzego Wojciecha Hasa (1973).

Lata 70. przyniosły aktorowi szeroką popularność i uznanie dzięki rolom w głośnych filmach. W tym czasie współpracował przede wszystkim z reżyserką Martą Meszaros, zagrał u niej m.in. Janosa w filmie ONE DWIE (1977), Andrasa Novaka w JAK TO W DOMU (1978) i Marka w PO DRODZE (1979). Wcielił się w postać Tomasza Piątka w SPIRALI Krzysztofa Zanussiego (1978), wystąpił również jako tytułowy bohater w WIELKIM SZU Sylwestra Chęcińskiego (1983). To "kultowa" rola, w której Nowicki pokazał "sarkastyczne skrzywienie ust" i "diaboliczny uśmiech", sprawiające, że postać czterdziestokilkuletniego szulera stała się jednym z najbardziej wyrazistych portretów filmowych ostatnich dwóch dziesięcioleci.

Ale ta dekada to przede wszystkim wybitne kreacje Nowickiego w Starym Teatrze: Mikołaja Stawrogina w BIESACH Fiodora Dostojewskiego w reżyserii Andrzeja Wajdy (1971), Józefa K. w PROCESIE według Franza Kafki w reżyserii Jerzego Jarockiego (1973) oraz kolejne doskonałe kreacje aktorskie w spektaklach reżyserowanych przez Wajdę - Wielkiego Księcia w NOCY LISTOPADOWEJ Stanisława Wyspiańskiego (1974) i Rogożyna w NASTAZJI FILIPOWNEJ według IDIOTY Dostojewskiego (1977). Te role uczyniły z Nowickiego jednego z najwybitniejszych aktorów polskich swoich czasów i na stałe weszły do historii polskiego teatru.

Zwieńczeniem pracy z Wajdą była rola Rogożyna w NASTAZJI FILIPOWNEJ, niezwykły aktorski duet z Jerzym Radziwiłowiczem - Myszkinem. Reżyser zostawił wykonawcom wiele swobody, pozwolił na improwizację. Zorganizowano otwarte dla publiczności pokazy prób. Nowicki mówił:

"Trzeba myśleć Dostojewskim, jest tak wspaniały, że wcale nie trzeba grać, wystarczy zagrać swoje własne "przeklęte problemy'." (Zofia Szczygielska, „Nowicki", WAiF, Warszawa 1984)

NASTAZJA FILIPOWNA była ekspresją duchowego wnętrza, znakomitym popisem dwójki aktorów.

Rola Wielkiego Księcia została przeniesiona do telewizyjnego spektaklu Wajdy w 1978. W Teatrze Telewizji Nowicki pracował już wcześniej. Debiutował w 1970 rolą w GRACZU Fiodora Dostojewskiego w reżyserii Bogdana Hussakowskiego. Do dziś zagrał tam kilkadziesiąt ról, m.in.: Görana Persona w ERYKU XIV Augusta Strindberga w reżyserii Jerzego Gruzy (1979), Hansa Christiana Andersena w Z ŻYCIA GLIST Per Olova Enquista w reżyserii Krzysztofa Babickiego (1988), Wengierowicza - ojca w PŁATONOWIE Antoniego Czechowa w reżyserii Andrzeja Domalika (1992) oraz Swidrygajłowa w DUNI według ZBRODNI I KARY Dostojewskiego w reżyserii Leszka Wosiewicza (1993).

W latach 80. w Starym Teatrze nie pojawiały się przedstawienia na skalę talentu Nowickiego. Tę sytuację aktor rekompensował ciekawymi rolami w Teatrze Telewizji oraz w kinie, gdzie stworzył m.in.: pamiętną rolę Księcia Hansa Friedricha von Teuss w MAGNACIE Filipa Bajona (1986) oraz Pana Belzebuba w LAWIE według III części DZIADÓW Mickiewicza w reżyserii Tadeusza Konwickiego (1989).

Nowicki, kiedyś pierwszy amant polskiego kina, a potem, wbrew swojemu emploi, twórca złożonych psychologicznie, wielowymiarowych ról, pozostaje wciąż w centrum uwagi. W Starym Teatrze występuje wprawdzie rzadziej - był m.in. Nieznajomym w DRODZE DO DAMASZKU Augusta Strindberga w reżyserii Krzysztofa Babickiego (1991), Tefuanem Saraskier-Bangą w TAK ZWANEJ LUDZKOŚCI W OBŁĘDZIE według Witkacego w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego (1992), Sieriebriakowem w WUJASZKU WANI Czechowa w reżyserii Rudolfa Zioło (1993), ale w kinie zagrał m.in. w kasowych MŁODYCH WILKACH Jarosława Żamojdy (1995), HISTORII KINA W POPIELAWACH Jana Jakuba Kolskiego (1998), PRZEDWIOŚNIU Filipa Bajona (2000), w serialu telewizyjnym PRZEPROWADZKI Leszka Wosiewicza (2000). W 2001 gościnnie, na deskach Teatru Bagatela w Krakowie, wykreował świetną rolę, wcielając się w postać Czebutykina z dramatu Antoniego Czechowa TRZY SIOSTRY wyreżyserowanego przez Andrzeja Domalika. Krystian Lupa powiedział kiedyś o Nowickim:

"Twarz ta przemienia się, starzeje, w zakątkach rysów osadza się zmęczenie i rozczarowanie... a przecież nadal hipnotyzuje ze szczyptą autorefleksyjnego dystansu. Uśmiech stał się bardziej sardoniczny, kiedy przestał (przynajmniej tak bezpośrednio) być erotycznym zewem... Choć przecież Nowicki nadal pozostaje amantem..."

NA PODSTAWIE: Monika Mokrzycka-Pokora (culture.pl)

JAN MACHULSKI

Aktor, reżyser teatralny, pedagog. Ojciec reżysera Juliusza Machulskiego. Urodził się 3 lipca 1928 roku w Łodzi. W czasie wojny, jako czternastolatek został zmuszony do pracy w zakładach samochodowych „Polski Fiat". Dopiero po 1945 podjął naukę w szkole średniej i zdał maturę, a w latach 1950-54 studiował w łódzkiej PWSA. Ukończył również w 1971 Wydział Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej (PWST) w Warszawie.

Jest społecznikiem i pedagogiem z powołania. W 1974 roku został wykładowcą na Wydziale Aktorskim łódzkiej Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera (PWSFTViT). Dwukrotnie był dziekanem tego wydziału - w latach 1982-84 i 1989-96. Obecnie jest prodziekanem.

Machulski tak mówi o swoim aktorstwie filmowym: "Grając w filmach poznawałem specyfikę aktorstwa filmowego. Zobaczyłem siebie, mogłem eliminować złe rzeczy. Nauczyłem się, że lepiej mniej niż dużo. (...) Wiedziałem, że zbliżenie musi być krótkie. Że montaż gra za mnie. Że gram w kinie w moll, a w teatrze w dur." (Jan Machulski CHŁOPAK Z HOLLYŁÓDŹ [wspomnienia], Warszawa 1999)

W filmie debiutował w 1953 roku epizodyczną rolą junaka SP u Konrada Nałęckiego w SPRAWIE KONIA (3) w TRZECH OPOWIEŚCIACH. Dopiero w 1958 roku wystąpił w znaczącej roli porucznika Stanisława Kamienia, pilota Dywizjonu 306 u Huberta Drapelli w HISTORII JEDNEGO MYŚLIWCA. W tym samym roku zagrał rolę porucznika Pileckiego w filmie ORZEŁ Leonarda Buczkowskiego i marynarza Janka, narzeczonego Irki w WOLNYM MIEŚCIE Stanisława Różewicza. Jednak prawdziwe uznanie i popularność przyniosła aktorowi rola w OSTATNIM DNIU LATA Tadeusza Konwickiego (1958). Sama Maria Dąbrowska w swych pamiętnikach nazwała film "wydarzeniem w skali światowej". Zaś o grze aktorskiej napisała:

"[Aktorzy], a zwłaszcza Machulski, grali tak, że nie czuło się w nich aktorstwa. Dla mnie taka gra jest najlepsza, tak, jak najlepszy jest w powieści styl, którego się nie zauważa" (cytat wg Kazimierza A. Lewkowskiego ZDOBYWANIE ŻYCIA [szkic biograficzny na 40-lecie pracy Jana Machulskiego] Warszawa 1994).

Film został nagrodzony Grand Prix na MIĘDZYNARODOWYM FESTIWALU FILMOWYM w Wenecji, Nagrodą Główną na EXPO w Brukseli i I nagrodą na MIĘDZYNARODOWYM FESTIWALU FILMOWYM w Londynie.

Inne role to m.in.: Wacław Jasiński u Wandy Jakubowskiej w HISTORII WSPÓŁCZESNEJ (1960), pierwszoplanowa rola Karola Borowskiego w filmie DRUGI CZŁOWIEK (1961) u Konrada Nałęckiego, Doktor u Jana Batorego w ODWIEDZINACH PREZYDENTA (1961), porucznik Adam Włodarczyk u Bohdana Poręby w DALEKA JEST DROGA (1963), Fred Van Houben, detektyw z Brukseli u Stanisława Lenartowicza w PAMIĘTNIKU PANI HANKI (1963). Machulski wspomina, że Krzysztof Teodor Toeplitz w tygodniku "Świat" przyznał mu "Oskara" za tę drugoplanową rolę. Była to jego pierwsza filmowa kreacja o charakterze komediowym i właśnie dzięki niej zauważył go Janusz Majewski. Reżyser zaproponował Machulskiemu kilka ról sensacyjno-komediowych w filmach telewizyjnych, m.in. w AWATAR, CZYLI ZAMIANA DUSZ (1964) z cyklu OPOWIEŚCI NIEZWYKŁE. Ich współpraca tak dobrze się układała, że Janusz Majewski napisał specjalnie dla Machulskiego scenariusz do filmu SUBLOKATOR (1966). Aktor zagrał w filmie jedyną męską rolę, tytułowego sublokatora.

"Postać Ludwika, cichego naukowca, który wpada w pułapkę zastawioną przez kilka samotnych kobiet, wymagała dyskretnego, zręcznego komizmu, jaki bardzo lubię" - mówił o tej roli aktor. („Film" 2003 nr 08)

Następną dużą rolę komediową - kapitana Stanisława Karskiego zagrał aktor w RZECZPOSPOLITEJ BABSKIEJ (1969). Reżyserem filmu był Hieronim Przybył. Niestety nie proponowano Machulskiemu wielu ról komediowych, choć chciał ich zagrać więcej i żałuje, że w naszym kinie brak było takich postaci, jakie grywał Jack Lemmon, którego aktorstwo jest mu bardzo bliskie. Inne jego role filmowe to m.in.: porucznik UB u Juliana Dziedziny w RACHUNKU SUMIENIA (1964), hrabia Pena Flor u Wojciecha Jerzego Hasa w RĘKOPISIE ZNALEZIONYM W SARAGOSSIE (1964), dyrygent chóru u Hieronima Przybyła w POZNAŃSKICH SŁOWIKACH (1965), Runiewski u Stanisława Lenartowicza w UPIORZE (1967), Joachim u Jerzego Kawalerowicza w GRZE (1968), Julian Ochocki u Wojciecha Jerzego Hasa w LALCE (1968), autor u Mieczysława Waśkowskiego w PRAWDZIWIE MAGICZNYM SKLEPIE (1969), major, komendant miasta u Aleksandra Ścibora Rylskiego w SĄSIADACH (1969), Piotr, ojciec Tomka u Jana Rybkowskiego w ALBUMIE POLSKIM (1970), reżyser Zygmunt Zawada u Jerzego Zarzyckiego w POGONI ZA ADAMEM (1970), adwokat Jan u Andrzeja J. Piotrowskiego w filmie Z TAMTEJ STRONY TĘCZY (1972), ojciec Andrzeja u Janusza Kijowskiego w INDEKSIE (1977).

W 1981 roku zagrał rolę, która przyniosła mu największą popularność - kasiarza Henryka Kwinto w VABANKU reżyserowanym przez swojego syna Juliusza Machulskiego. Aktor wspomina: "Kwinto stał się moją kultową rolą. Tak mnie witają starzy i młodzi, a nawet bardzo młodzi ludzie. Również za granicą, w ośrodkach polonijnych popularność tej roli jest ogromna. Zarówno w Europie, Ameryce, jak i w RPA." ("Film", 2003, nr 08)

W postać Kwinty aktor wcielił się również w VABANKU II CZYLI RIPOŚCIE (1984). U Juliusza Machulskiego zagrał jeszcze kilka ról: Kwintka w KINGSAJZIE, "Big Jima" Cimina, ojca chrzestnego mafii w Chicago w DEJA VU (1989), pułkownika Markowskiego w SZWADRONIE (1992), Jana Padlewskiego, ojca Doroty w serii I i II MATEK, ŻON I KOCHANEK (1995), nadinspektora w KILERZE (1997) i Zenona, generała policji w KILERÓW 2-ÓCH (1999) oraz Tadeusza Hagena w VINCI (2004). Zagrał Wolskiego, ochmistrza dworu w odcinkach 1-8 serialu KRÓLOWA BONA (1980) i w filmie EPITAFIUM DLA BARBARY RADZIWIŁŁÓWNY (1982) - serial i film w reż. Janusza Majewskiego.

Pozostałe role filmowe to m.in.: pułkownik u Waldemara Dzikiego w CUDOWNYM DZIECKU (1986), teść Miauczyńskiego u Marka Koterskiego w ŻYCIU WEWNĘTRZNYM (1986), generał Jastrzębski u Juliusza Janickiego w POMIĘDZY WILKI (1988), Józef Małecki u Janusza Kijowskiego w STAN STRACHU (1989), Walenda, major SB u Władysława Pasikowskiego w PSACH (1992) i PSACH 2: OSTATNIA KREW (1994), pułkownik u Waldemara Krzystka w POLSKIEJ ŚMIERCI (1994), dziadek u Mirosława Borka w CUDZYM SZCZĘŚCIU (prod. Polska, Niemcy) (1997), Franciszek Jaszczuk, dyrektor szkoły u Jana Hryniaka w PRZYSTANI (1997), Andrzej "Bos" u Konrada Niewolskiego w D.I.L. (2002).

W 2005 zagrał: komtura Zygfryda u Rafała Buksa i Pawła Czarzastego w 1409. AFERA NA ZAMKU BARTENSTEIN, fotografa u Michała Rosy w CO SŁONKO WIDZIAŁO, Kwintowskiego u Bartosza Brzeskota w NIE MA TAKIEGO NUMERU.

Aktor występował również w serialach, gdzie zagrał m.in.: inżyniera Urbana Budnego u Ryszarda Bera w odcinku KATASTROFA w NAJWAŻNIEJSZY DZIEŃ ŻYCIA (1974), lekarza u Zbigniewa Chmielewskiego w odcinku PEŁNIĄCY OBOWIĄZKI (5) w DYREKTORZY (1975), docenta Jacka Weredę u Krzysztofa Szmagiera w odcinku DZIWNY WYPADEK (3) w 07 ZGŁOŚ SIĘ (1976), ojca Ani w odcinku 4-7 u Zbigniewa Chmielewskiego w DALEKO OD SZOSY (1976), mecenasa Stefana Kozakiewicza u Janusza Morgensterna w odcinkach 8, 9, 11 w serialu POLSKIE DROGI (1976), Andrzeja u Janusza Kidawy w odcinku 6 w BIAŁYM TANGU (1981), Adama Skoczyńskiego u Pawła Karpińskiego w FITNESS CLUB (1994-95), prezesa "Geobanku" u Wojciecha Wójcika w odcinkach 7-9 i w EKSTRADYCJI 2 (1996) i w odcinku 1 w EKSTRADYCJI 3 (1998), Karola Kryńskiego u Macieja Dejczera w odcinku 85 w NA DOBRE I NA ZŁE (2001), pana Jerzego u Witolda Adamka w MISS MOKREGO PODKOSZULKA z cyklu ŚWIĘTA POLSKIE (2002), aktora Władysława u Macieja Wojtyszki w odcinkach 3-5 w ALE SIĘ KRĘCI! (2006) i ojca Izy u Sebastiana Chrondrokostasa w odcinkach 108 i 109 w PENSJONACIE POD RÓŻĄ (2006).

Jego role w filmach zagranicznych to m.in. pierwszoplanowa postać Milenberga, szefa gangu u Janusza Wazowa w IZKUSTVENATA PATICA (prod. Bułgaria, 1974), Reinbergera u Jarosława Balika w ZRCADLENI (prod. Czechosłowacja, 1977). Wystąpił u Ondrásza Kerna w ORLSZÁNSZÁJ (prod. Węgry, 1979). Zagrał pułkownika Krugera u Alexandra Ramati w AND THE VIOLINS STOPPED PLAYING (prod. Szwajcaria, USA, 1988) i majordomusa u Kate Dolidze w DINOZAVRIS (prod. Gruzja, 1993).

Występował w teatrach: w Olsztynie (1954-55), Ziemi Opolskiej w Opolu (1955-57), Teatrze im. Juliusz Osterwy w Lublinie (1957-62), Nowym w Łodzi (1963-66), Polskim w Warszawie (1966-72), Narodowym (1972-74). W 1963 roku debiutował jako reżyser teatralny. W 1974 roku założył razem z żoną Haliną Teatr Ochoty w Warszawie. Był jego dyrektorem do 1996 roku.

W Teatrze TV występował jako aktor i reżyserował sztuki.

Jest pomysłodawcą łódzkiej Alei Gwiazd na ulicy Piotrkowskiej. W 1998 roku odsłonięto gwiazdę Machulskiego.

W 1999 roku uzyskał tytuł „Łodzianina Roku 1998" w plebiscycie zorganizowanym przez Radio Łódź. W 2000 nadano mu tytuł Honorowego Obywatela Zamościa. W 2002, podczas 7. FESTIWALU GWIAZD odcisnął dłoń na Promenadzie Gwiazd w Międzyzdrojach.

NA PODSTAWIE: Halina Olczak-Moraczewska (culture.pl)

Wywiad z Piotrem Plewą

- Dlaczego zrezygnowali Państwo z formy kabaretowej na rzecz kina?

- To nie jest przejście z kabaretu do kina tylko droga, którą trzeba znowu odbyć, żeby się kształcić, żeby zdobywać coraz więcej umiejętności. Kabaret Rafała Kmity, wcześniej Quasi Kabaret nigdy nie był do końca kabaretowy. To jest taka parateatralna forma przekazu, trochę niekonwencjonalna, która ma w naszym kraju bardzo małą oglądalność. Ale my wiemy, co Rafał chce przekazać, dlatego w 1996 roku zaprezentowaliśmy program polsko - francuski "Na różach Montreux”. No ale tego się nie dało grać w amfiteatrach. Gramy w teatrze, w tej chwili jest to Teatr Krakowski, gdzie powstają dzieła, które trudno nazwać skeczami. One są śmieszne, bo tam jest wątek komediowy. A kino jest jakby pokazaniem właśnie i scenarzysty, i reżysera, i aktora, który albo lubi grać w filmie, albo nie. Gdyż teatr i film to są dwie zupełnie inne sztuki. Właśnie Bartek, który z Rafałem Kmitą rozszedł się 5 lat temu, udowodnił sobie coś, ale nadal trzyma się starych korzeni. Wziął sobie młodych ludzi i ci ludzie zagrali to, co mieli zagrać. Jemu to się udało. Tak mi się przynajmniej wydaje.

- Jak wyglądała praca nad filmem?

- To mój pierwszy film, więc nie miałem porównania. Podczas rozpoczynania zdjęć nie miałem pojęcia jak się pracuje na planie. Praca była bardzo mozolna, ponieważ graliśmy do jednej kamery HD, kadra była niewykwalifikowana, cała obróbka była amatorska. To byli ludzie, którzy pierwszy raz byli kierownikami planu, mieli do czynienia z rekwizytami, jakieś dwie panie makijażystki, które prawie za darmo siedziały dzień i noc. Po prostu przeszliśmy gehennę. Natomiast jak widzieliśmy ten proces, który postępuje, daje nam kolejne minuty filmowego tworu, to chciało nam się to robić, bo jednocześnie to, co widzieliśmy na podglądzie monitoringu dawało nam siłę do działania i chyba widać tutaj wielkie zaangażowanie. Niektórym się nie chce. Teraz jak widzę film polski, w którym polscy aktorzy wychodzą i grają w kółko to samo, nie chce mi się, wychodzę. Myślę, że w kinie już dawno była potrzebna zmiana pokoleń. Uważam, że to jest ten moment. Ja mam 41 lat i wreszcie dałem sobie szansę, chciałem spróbować. Tak samo Marcel Wiercichowski, Bartek Brzeskot, Bartek Starczewski, który uczy młodych jak się dostać do szkoły teatralnej, bo to jest aktor z Tearu Bagatela w Krakowie. To są ludzie, którzy koło tego się kręcą. Praca przy naszym filmie była strasznie mozolna, ale za to bardzo dowartościowująca.

- Czym się Państwo inspirowali podczas tworzenia dzieła? I jakie ma Pan dalsze plany związane z aktorstwem?

- Będę grał w filmie, który porusza wątek zabitego w 1976 r. chłopca. Reżyser łączy różne wątki m.in. czerpie z Ekstradycji. Wymaga to dużo pracy, ale też jest to wielka nauka, którą wyniósł z Hollywood, gdzie obserwował twórców przez kilka lat. Jego idolem, jeśli chodzi o film polski był Dług. Nam powiedział, że film, który robimy musi być tak realistycznym kinem, żeby po prostu widza wciągnęło i wessało w fotel. Wydaje mi się, że ja teraz taki film robię. Mam tam 8 dni zdjęciowych. Gram skorumpowanego glinę. Na razie gram czarne charaktery, o które podobno wszyscy się biją (śmiech). Ja zaczynam karierę aktorską na odwrót. Nie jestem aktorem z wykształcenia. Studiowałem zootechnikę na Akademii Rolniczo – Technicznej. Czerpię inspirację z zupełnie innych źródeł np. z twórczości Zenona Laskowika. To jest mój idol.

- Bez problemu można odkryć w Nie ma takiego numeru odniesienia do Wielkiego Szu Vabanque, Czterech pokoi, czy Casino. Czy nie baliście się posądzenia o wtórność?

- Nawiązania do innych filmów są bardzo czytelne. Tak, oczywiście, że się baliśmy. Bartek bał się do pierwszego pokazu, do końca nie wiadomo było, co z tego wyjdzie. Ale Nie ma takiego numeru obronił się, ponieważ pokazywany był w kinach już kilka razy, w różnych konfiguracjach frekwencyjnych mogliśmy sprawdzić, jaki jest jego odbiór w różnych środowiskach. Za każdym razem jest to jakby ewolucja tych reakcji. Teraz już się nie boimy, ale zawsze czai się pytanie czy to przejdzie. Taki sposób tworzenia filmu był ryzykowny. Reżyser po prostu połączył wątki z wielu filmów, ale moim zdaniem ładnie to ujął i widać, że powstała myśl zupełnie innego rodzaju.

Rozmawiały Agnieszka Kafara i Marlena Grabyszewska tekst: www.laf.net.pl

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…