Realizacja
Decyzja o realizacji drugiej części "Koszmaru minionego lata" zapadła w miesiąc po wejściu na ekrany pierwszego filmu. Producent Neal H. Moritz mówi: "Koszmar minionego lata" powstał na fali sukcesu filmu "Krzyk" i serialu telewizyjnego "Buffy - postrach wampirów". Badania testowe wykazały, że na taki właśnie film czeka młoda widownia, która decyduje dziś o obliczu rynku kinowego. Zdawaliśmy sobie sprawę, że mamy w zanadrzu duży przebój, nie spodziewaliśmy się jednak, że będzie to aż tak wielki sukces.
Producent Erik Feig dodaje: Choć zarówno "Krzyk" jak i "Koszmar minionego lata" wyszły spod pióra tego samego scenarzysty - a przyznać trzeba, że Kevin Williamson ma wspaniałe wyczucie błyskotliwego dialogu - są to w gruncie rzeczy dwa bardzo różne filmy. "Krzyk" opierał się na zabawie regułami gatunku, podczas gdy "Koszmar minionego lata" był klasycznym thrillerem psychologicznym. Zależało nam, by podkreślić różnice dzielące oba te filmy.
Producent Stokely Chaffin dodaje: Kiedy kręciliśmy "Koszmar minionego lata", zdaliśmy sobie sprawę, że losy naszych bohaterów to materiał na więcej niż jeden film. Kiedy film wszedł na ekrany, rozpisaliśmy ankietę wśród nastoletniej widowni, a nasi respondenci zgodnie orzekli, że chcą zobaczyć więcej. Zrozumieliśmy, że zależy im na tym, by poznać dalsze losy bohaterów.
Reżyserię drugiej części "Koszmaru minionego lata" powierzono Danny'emu Cannonowi. Erik Feig mówi: Danny przykłada wielką wagę do wizualnej strony filmu, świetnie pracuje z aktorami, a co najważniejsze doskonale rozumie współczesną kulturę młodzieżową. Łączy przy tym momenty dramatyczne z chwilami pełnymi grozy i humoru, a bez tego nie ma mowy o dobrym thrillerze.
Neal H. Moritz dodaje: Danny emanuje niezwykłą energią kinetyczną, która pozwoliła mu nadać nowemu filmowi niepowtarzalny ton. Dzięki temu udało mu się wydobyć ze scenariusza to, co w nim najlepsze.
Akcja toczy się tym razem na tropikalnej wyspie, która wydaje się rajem na Ziemi. Danny Cannon mówi: Sceneria wyspy stawiała przed nami nowe, wspaniałe możliwości.
Erik Feig mówi: Rajska sceneria budzi złudne poczucie bezpieczeństwa. W rzeczywistości nasi bohaterowie znaleźli się z dala od domu, a w obcym środowisku czują się kompletnie bezradni. Nie mają innego wyjścia, jak polegać na sobie.
Neal H. Moritz dodaje: Podobnie jak to miało miejsce w klasycznych horrorach, takich jak "Lśnienie" Kubricka czy thriller Hitchcocka "Zawrót głowy", nasi bohaterowie, aby przeżyć, muszą stawić czoła własnym lękom.
Kluczem do sukcesu było pozyskanie dwojga aktorów, którym udało się przetrwać "Koszmar minionego lata": Jennifer Love Hewitt i Freddie'ego Prinze'a, Jr.. Oboje z entuzjazmem przyjęli propozycję wystąpienia w drugiej części filmu, który przyniósł im popularność i uznanie.
Neal H. Moritz mówi: Widzowie ciekawi są Jennifer Love Hewitt. Jest ona dziewczyną bardzo piękną, a przy tym bezpośrednią i ujmującą. Nie jest typem chłodnej piękności, która onieśmiela otoczenie, wprost przeciwnie - bardzo łatwo nawiązać z nią kontakt.
Stokely Chaffin dodaje: Jennifer jest osobą niezwykle życzliwą. Nastolatki chcą być takie jak ona, marzą, by się z nią zaprzyjaźnić. Ma w sobie wewnętrzną szczerość, której u aktorów w jej wieku nie spotyka się często. Dylematy postaci, którą gra, wydają się tym samym dużo bardziej przejmujące, na czym wydatnie zyskuje jej kreacja aktorska.
Danny Cannon dodaje: Jest w niej coś, czego nie potrafię wyrazić słowami. Budzi we mnie instynkt opiekuńczy, podobnie zresztą jak u widzów. Czy tego chcesz, czy nie, cały czas trzymasz kciuki, by się jej udało.
Podczas gdy dzięki roli w "Koszmarze minionego lata" Jennifer Love Hewitt podbiła serca męskiej widowni, jej partner Freddie Prinze, Jr. stał się idolem jej kobiecej części. Producent William S. Beasley mówi: W pierwszym filmie grana przez Jennifer Love Hewitt Julie James nie zawsze postępowała jak należy. W końcu zamiast przyznać się do błędu wstąpiła wraz z Rayem, granym przez Freddie'ego Prinze'a, na drogę zbrodni. Widzowie identyfikowali się z Freddie'em, uwierzyli w jego wrażliwość i skłonność do wikłania się w sytuacje bez wyjścia.
Aktorom znanym z pierwszego filmu partneruje sensacja muzyki pop Brandy. Danny Cannon mówi: Brandy nietrudno jest być sobą na ekranie. Ma w sobie energię i witalność, dzięki którym bez trudu stała się gwiazdą estrady i małego ekranu. Ona i Jennifer świetnie się uzupełniają.
Neal H. Moritz dodaje: Jennifer i Brandy mogą uchodzić za typowe nastolatki. W życiu prywatnym lubią robić zakupy, słuchać muzyki, podrywać chłopaków i plotkować z przyjaciółkami przez telefon. Mogłyby być najlepszymi przyjaciółkami w życiu i na ekranie. Szkoły średnie pełne są dziewcząt takich, jak one.
Ekranowego chłopaka Brandy gra Mekhi Phifer, którego znamy z "Zagniewanych młodocianych". Neal H. Moritz mówi: Mekhi ma niezwykłą charyzmę. Już samym tylko spojrzeniem może budzić lęk, a jednocześnie sympatię. Aż chce się spędzić z nim kilka godzin, by lepiej go poznać.
Danny Cannon dodaje: Mekhi ma w sobie surowy talent, który czyni z niego niezawodnego aktora. Kamera kocha go niezależnie od tego, czy emanuje wrażliwością, czy też ma zamiar komuś przyładować.
W roli Willa oglądamy debiutanta Matthew Settle'a. Neal H. Moritz mówi: Niewielu aktorów ma zadatki na prawdziwe gwiazdy - to coś, co wyróżnia ich na tle innych. Robię wiele filmów z młodymi aktorami, znam więc dosłownie wszystkich i muszę przyznać, że trudno wśród nich o większe indywidualności. Z Matthew jest inaczej. Kiedy zjawił się na zdjęciach próbnych, podbił nas wszystkich. Był niczym młody Tom Cruise.
Stokely Chaffin dodaje: Matthew jest bardzo dynamiczny, a przy tym odrobinę tajemniczy. Ma prawdziwą charyzmę, emanuje czystą młodzieńczością i witalnością.
Po ukończeniu trwających miesiąc zdjęć w plenerach Los Angeles i studiu Sony w Culver City ekipa przeniosła się na wybrzeże południowego Meksyku.
Producent William S. Beasley mówi: Musieliśmy znaleźć tropikalne plenery, nad którymi nietrudno byłoby zapanować. Szukaliśmy położonego na uboczu kurortu, który mógłby uchodzić za wyspę i w którym moglibyśmy kręcić w nocy, nie mówiąc już o zainscenizowaniu własnego huraganu.
Do rozpoczęcia zdjęć pozostało zaledwie kilka tygodni, a ekipa zdawała się wyczerpać wszelkie możliwości, przemierzyła bowiem wzdłuż i wszerz Kalifornię, Florydę, Puerto Rico, Wyspy Karaibskie, a nawet Australię.
William S. Beasley mówi: Nie mogliśmy sobie pozwolić na pracę w kurorcie pełnym gości. Po nocnych zdjęciach wymówiono by nam gościnę.
W końcu znaleziono upragnione plenery na wybrzeżu Golden Coast w Meksyku, o dwie i pół godziny drogi od Puerto Vallarta. Nadmorski kurort El Tecuan opuszczono cztery lata wcześniej, po tym jak zrujnowało go trzęsienie ziemi. Zadanie odbudowania go dla potrzeb filmu powierzono ekipom budowlanym z Meksyku i Los Angeles. Przekształciły one El Tucan w fikcyjny kurort Tower Bay - położony na klifie, otoczony piaszczystą plażą i palmami - w którym toczy się zasadnicza część akcji "Koszmaru następnego lata".
Ekipa pracowała także na zapierających dech w piersiach plażach w słynnym El Tamarindo w Jalisco w Meksyku, gdzie kręcono sceny przybycia bohaterów na wyspy Bahama. Ponad 50 miejscowym statystom powierzono role windsurferów, motorowodniaków i "kąpiących się piękności". Członkowie ekipy dzielnie znosili tropikalne temperatury, w wolnych chwilach oddawali się sportom wodnym i odważnie stawiali czoła moskitom. Olejki do opalania i słomkowe kapelusze były na porządku dziennym.