Jeremy Podeswa znakomicie prowadził narrację, zachowując równowagę pomiędzy polityczną grą i wewnętrznymi rozterkami. 8
Za kamerą pojawił się Jeremy Podeswa, jeden z lepszych serialowych reżyserów i zgodnie z oczekiwaniami jakość opowiadania historii rodziny Borgiów znacznie się polepszyła. Apokalipsa nadciągnęła nad Italię - czy istnieje nadzieja dla Papieża?
Producenci serialu tym razem trochę zaskoczyli, pokazując widzom moc francuskiej armii i bezwzględność króla Karola VIII. Przeważnie w takich serialach unika się batalistycznego rozmachu, bo drastycznie zwiększa to koszty. Delikatne użycie komputera, aby pokazać wielkość armii i umiarkowana liczba statystów dały dobry efekt. Rzeź mieszkańców miasta Lucca była bardzo brutalna - stacja Showtime nie bała się pokazać krwawego zabijania mężczyzn, kobiet, a nawet dzieci. Podczas gdy ulice spływały krwią, oblicze kardynała Della Rovere było bezcenne. Sprawdzała się przepowiednia, którą usłyszał kilka odcinków wcześniej. Strach, niepewność, może nawet wyrzuty sumienia?
Michel Muller w roli króla Karola VIII zrobił pozytywne wrażenie. Jeden z najlepiej dobranych aktorów do postaci w tym serialu. Wizerunek tego człowieka, który nie wygląda na króla, dzięki aktorowi został idealnie stworzony - niepozorny, ale brutalny, wręcz barbarzyński. Nieźle ujarzmił kardynała Della Rovere, który wyraźnie traci swoją pewność siebie. Podeswa świetnie pokazał sceny rozgrywające się we Florencji. Najpierw przedstawienie warunków króla, a później dwuznaczny dialog Nicoli Machiavelliego z królem Francji. Scenarzyści potrafili uchwycić istotę przebiegłości Machiavelliego, a reżyser znakomicie ukazał niuanse tej rozmowy. Czuć było napięcie w powietrzu - jedno złe słowo, niefortunny ton głosu i wszystko może zakończyć się krwawo.
Na temat kreacji Jeremy'ego Ironsa można znów pisać długie referaty, ale po co? Każdy z nas widzi, że aktor pokazuje najwyższą klasę jako Rodrigo Borgia. Okoliczności nadciągającej francuskiej apokalipsy dają mu wiele okazji do wykazania się czymś więcej niż w poprzednich odcinkach. Papież w jego wykonaniu jest postacią dwuznaczną, pełną sprzeczności i niepewności. Z jednej strony bezwzględny, zepsuty i przesiąknięty złem, ale z drugiej przekonany, że wszystko, co robi, jest na chwałę Boga. Irons potrafił w niuansach zachować wszystkie te sprzeczności, dzięki czemu Rodrigo staje się ludzki. Reżyser wyraźnie udowodnił to podczas sceny ze spowiedzią papieża Aleksadra u dawnego przyjaciela, który nieumyślnie utwierdził go w jego przekonaniach. W tej kreacji brakuje jednego elementu - postać papieża jest za mało aktywna. Irons powinien mieć więcej różnorodności w graniu Rodrigo Borgii.
W końcu doczekałem się wychodzenia z ukrycia postaci kobiecych. Lukrecja zaczyna być coraz bardziej godna nazwiska Borgii z bezwzględnością doprawiając kontuzję męża. Chociaż Grainger nadal nie pasuje do tej roli, aktorka zaczyna dojrzewać wraz ze swoją postacią. Lukrecja nie jest już naiwną dziewczynką - przeobraża się w pewną swoich zalet kobietę, dla której najważniejsza jest jej rodzina i ojciec-papież. Julia Farnese (Lotte Verbeek) także zaczyna być bardziej aktywna. Papież po raz pierwszy wysyła ją z misją, aby dowiedzieć się, czy mąż jego córki wspomoże papiestwo swoją armią. Farnese wyrasta na zdolnego gracza w politycznej rozgrywce. Dobrze, że w końcu kobiety wychodzą z cienia i stają się bardziej wyraziste.
Kolejny odcinek Rodziny Borgiów okazał się jednym z lepszych sezonu. Jeremy Podeswa znakomicie prowadził narrację, zachowując równowagę pomiędzy polityczną grą i wewnętrznymi rozterkami. Emocje, napięcie i znakomity klimat - oby ostatnie dwa odcinki sezonu, także w reżyserii Podeswy, trzymały tak samo wysoki poziom.