Oldboy – bezimienne miasto
Na potrzeby amerykańskiej wersji „Oldboya” Spike Lee pragnął stworzyć zupełnie nowy świat przedstawiony – bezimienne amerykańskie miasto, w którym Joe Doucett zostaje porwany, następnie uwięziony w surrealistycznym więzieniu, po czym wypuszczony po dwudziestu latach na wolność. Reżysera wspierała wspaniała ekipa profesjonalistów, na czele z autorem zdjęć Seanem Bobbittem, montażystą Barrym Alexandrem Browne'em, scenografką Sharon Seymour oraz kostiumografką Ruth Carter. Lee chciał pracować z Bobbittem, ponieważ interesowała go autentyczność, surowość i bezpośredniość jego stylu, który wypracował na planach filmów Steve'a McQueena, wliczając w to tegorocznego „Zniewolonego. 12 years a slave”. „Po raz pierwszy ujrzałem pracę Seana przy okazji Głodu, potem we Wstydzie, który pokazywałem moim studentom na zajęciach na New York University”, wyjaśnia Lee. „Obaj chcieliśmy stworzyć w tym filmie coś zupełnie nowego. To fenomenalny autor zdjęć, rozumie, ze kamera musi służyć aktorom”, dodaje reżyser. „Spike jest jednym z niewielu prawdziwych autorów filmowych w amerykańskim kinie, naznacza wszystko, w czym bierze udział, swoim geniuszem”, odwdzięcza się Bobbitt, który uważa, że jego przeszłość operatora kamery w dokumentach i reportażach telewizyjnych, gdzie najważniejszy jest refleks, pomogła mu na planie „Oldboy. Zemsta jest cierpliwa”. „Spike żyje chwilą, jest dla niego najważniejsza. Właśnie dlatego jego filmy są zawsze tak dobre, tak niespodziewane, często tak szokujące”. Lee i Bobbitt zdecydowali się użyć kilku różnych formatów filmowych (m.in. kamer 35mm, Super 16mm oraz Super8), ażeby każda faza opowieści o Joe zyskała odpowiedni wyraz. „Spike bardzo chciał nakręcić Oldboya na taśmie celuloidowej, bo ekranowe ziarno nadaje postaciom dodatkowego wyrazu”, opowiada Bobbitt.
„Oldboy. Zemsta jest cierpliwa” został nakręcony całkowicie w Nowym Orleanie. Jednakże w przeciwieństwie do większości filmowców, którzy pracowali w tym mieście, Lee nie chciał, żeby było ono rozpoznawalne na ekranie. „W scenariuszu miasto było bezimienne – jakaś niezdefiniowana amerykańska metropolia. Nowy Orlean to miejsce wyjątkowe, trudno nam było czasami znaleźć lokacje odpowiadające naszym potrzebom”, kontynuuje Lee. Zadanie to spadło na scenografkę Sharon Seymour, która z kolei twierdzi, że poszukiwanie miejsc pasujących do wizji Spike'a Lee było świetną zabawą. „W tej historii przewija się element fantastyczny, który jest kontrastowany z relatywnie normalną miejską zabudową, co otworzyło przed nami mnóstwo ciekawych możliwości. Spike korzystał z wielu odnośników w trakcie przygotowań do filmu. Miał naprawdę wiele świetnych pomysłów na stronę wizualną – chciał pobawić się kolorami, poigrać ze światłocieniem, poeksperymentować z motywami klaustrofobii, otwartej przestrzeni, wolności oraz izolacji”. Najważniejszą lokacją był iście piekielny pokój hotelowy, w którym Joe budzi się skacowany pewnego poranka, po czym uświadamia sobie, że to jego więzienie. Seymour chciała, żeby pokój wyglądał normalnie, był wręcz trochę nudny, by doprowadzać Joe do szaleństwa, ale jednocześnie, żeby był na tyle wizualnie ciekawy, że widzowie chcieliby go oglądać. Musiała również pamiętać, że zaprojektowana przez nią przestrzeń musi być dostosowana do wymogów pracy Lee i Bobbitta, których zadaniem było wymyślić takie kąty ujęć kamery i tak zdynamizować akcję, by sceny w pokoju nie były mdłe. „To miejsce nie ulega zmianie przez dwadzieścia lat niewoli Joe – w tym pokoju nie można odczuwać pozytywnych emocji. Tak więc zarówno tapety, jak i wszystkie architektoniczne detale typu okna czy podłoga musiały wypaść interesująco na ekranie”, dodaje Seymour.
Fragmenty te zostały nakręcone w dawnej bazie amerykańskiej marynarki wojennej w sąsiedztwie Bywater w Nowym Orleanie. „Mieliśmy tam budynki rodem z I wojny światowej, specjalnie wzmacniane przed uderzeniem bomb, dzięki czemu udało nam się osiągnąć przed kamerą idealną kombinację praktyczności oraz makabry”, kontynuuje Seymour. „Ściany jednostki w Bywater stały się również świadkiem jednej z najbardziej skomplikowanych sekwencji filmu: nierównego starcia uzbrojonego w młotek Joe z liczącą trzydziestu pięciu najemników armią. Lee wiedział od samego początku, że na potrzeby tej sceny musi wymyślić coś niesamowitego. „Pierwszym pomysłem Spike'a było zorganizowanie walki na okrągłej klatce schodowej, żeby cała sekwencja nabrała dodatkowego rytmu”, wyjaśnia Bobbitt. Sharon Seymour zaproponowała, byśmy wykorzystali szereg ramp portowych, po czym zaprojektowała niesamowite czteropoziomowe schematy”, kontynuuje autor zdjęć. Lee i Bobbitt nakręcili tę scenę na pojedynczym, trzyipółminutowym ujęciu, wykorzystując do tego celu mobilny dźwig teleskopowy, którym sterowało dziesięciu ludzi. „Zawsze chciałem nakręcić to w jednym ujęciu”, opowiada Spike Lee. „Miałem szczęście, że moi koordynatorzy scen kaskaderskich JJ Perry i Mark Norby to prawdziwi wizjonerzy i nie straszne im były takie wyzwania”, dodaje reżyser. „Włożyliśmy w to wiele pracy. Spędziliśmy sześć tygodni na treningu z Joshem i kaskaderami”, wspomina Perry. „Josh okazał się prawdziwym skarbem. Nie ćwiczył wyłącznie choreografii i wytrzymałości, lecz skupiał się także na detalach, w efekcie jego ruchy stały się autentyczne. Czekałem dwadzieścia dwa lata, żeby nakręcić tak skomplikowaną scenę na jednym ujęciu. Kolejne pięć spędzę na próbowaniu przebicia jej czymś jeszcze lepszym”. Do departamentu kostiumów Lee zatrudnił dwukrotnie nominowaną do Oscara Ruth Carter, która tworzyła już wielokrotnie u jego boku. „Szkolne oszołomienie, mój drugi film, był jej pierwszym projektem”, wspomina Lee. „Ufam bezgranicznie jej wyczuciu. Ona rozumie sposób, w jaki kolory funkcjonują na ekranach kin”.
Zapytany, czy potrafi sobie wyobrazić opuszczanie zatęchłej klitki po dwudziestu latach więzienia, Lee odpowiedział: „Nie dałbym rady, nie wytrzymałbym. Nie lubię odpowiadać na tego typu hipotetyczne pytania, ale jestem pewien, że gdybym został zamknięty w takim pokoju, prędzej bym oszalał. Nawet jeśli miałbym dostęp do telewizji.