Recenzja filmu Jurassic World - kolejne zmagania z naturą 7
Jurassic World wkroczył w XXI w. i zamienił się w uroczy park rozrywki, pełen luksusu i przepychu z sklepowymi alejkami i ekskluzywnymi hotelami. Cudowna wyspa Isla Nublar przypomina dziecięcy sen rodem z Disneya, gdzie właściciel atrakcji zrobi wszystko, aby jego klienci byli zachwyceni: musi być głośniej, straszniej i coraz bardziej egzotycznie. Stary i szanowany T- Rex już nie wystarczy. Do akcji wkracza genetyczna hybryda Indominus Rex. Wiadomo, że to nie może skończyć się dobrze.

Czuć w filmie Colina Trevorrowa tęsknotę za Parkiem Jurajskim, w którym przede wszystkim chodziło o przygodę, a nie o kolejne sztuczki technologiczno – genetyczne. Jeden z pracowników parku z sentymentem zbiera pamiątki z dawnych lat, a wspomnienie filmów Stevena Spielberga potęguje wrażenie, że nic nowego nie można było wymyślić. Stąd dość przewidywalna i wypełniona lukami logicznymi opowieść, która może zachwycić tylko kilkoma sekwencjami i dobrze odrobioną reżyserską lekcją z budowania napięcia. Minie trochę czasu zanim zobaczymy głównego dino – bohatera.
Całym parkiem zarządza Claire (Bryce Dallas Howard), zapięta po szyję bizneswoman, dla której liczą się przede wszystkim statystyki i wpływy. Zdążyła zostać kobietą sukcesu przy ewidentnych brakach emocjonalno – uczuciowych, odkładając miłość i rodzinę na później. To właśnie jej siostrzeńcy: Gray (Ty Simpkins) i Zach (Nick Robinson) znajdą się w samym centrum katastrofalnych wydarzeń. Chłopcy irytują, rozbijają akcję, a przede wszystkim nużą oklepanymi schematami znudzonego i obojętnego nastolatka, który pożądliwie pożera wzrokiem wszystkie napotkane dziewczyny (ignorując przy tym niezwykłe okazy odrodzonej fauny) oraz słodkiego dzieciaka zakręconego na punkcie dinozaurów.

Podczas gdy niczego nieświadomi ludzie zwiedzają parki, w kuluarach odbywa się odwieczna walka nauki z moralnością oraz dobrego serca z militarnymi zapędami. W ten sposób najciekawsza postać Jurassic World Owen Grady (Chris Pratt) staje na drodze przedstawicielowi armii Vickowi (Vincent D’Onofrio). Zły charakter chce wykorzystać trenowane raptory w celach wojennych jako lepszą alternatywę czołgów czy dronów. Dzięki temu reżyser serwuje nam serię antagonizmów, wątpliwości i dylematów, zastanawiając się, gdzie znajduje się granica eksperymentowania, której nie można przekroczyć.
Jurassic World to porządny, rozrywkowy film, w którym dużą rolę odkrywa kobieca siła. Claire nie jest damą w opresjach, którą należy ratować, ale sama staje do walki, gotowa w szpilkach pokonać kilometry przez las i błoto. I choć Dallas Howard wypada wyśmienicie, to czasami działania jej postaci zakrawają o ironię i groteskę. Mimo wszystko rozszalałej bestii nie może pokonać w pojedynkę, dlatego angażuje nieustraszonego Owena. Trevorrow podkreśla, jak ważne są działania grupowe i wzajemne wsparcie w stawianiu czoła przeciwnościom. Rozsądek, planowanie i siła to opozycja lekkomyślnego igrania z naturą. Zabawa w Boga nigdy nie kończy się dobrze. Kolejna lekcja pokory zaliczona.
Dla mnie super 😉