Lepsze wrogiem dobrego? – Duński pierwowzór The Killing, o którym mało kto słyszał i mało kto widział, to serial wyjątkowy, porządnie skonstruowany zarówno fabularnie jak i klimatycznie. Szczególnie pierwszy sezon bardzo silnie oddziałuje emocjonalnie i zwyczajnie wbija widza w fotel. Mamy tu profesjonalną obsadę, wielowątkową fabułę (tak odmienną od amerykańskich prostych i nieskomplikowanych "zagadek") no i przede wszystkim stopniowo budowaną atmosferę, która jest powolna w sposób charakterystyczny dla europejskich kryminałów, lecz jednocześnie wystarczająco intrygująca, by nie sposób było się rozkojarzyć czy zacząć nudzić. A każdy sezon opowiada jedną historię przez kilkanaście odcinków. Jednak wspólnym i największym atutem wszystkich trzech sezonów jest przede wszystkim zbliżenie na psychikę każdego bohatera z osobna. W ten oto prosty sposób widz utożsamia z się z emocjami wszystkich postaci, a warto wspomnieć, że w tym scenariuszu "wszyscy są źli", a przynajmniej nie ma charakterów czarno-białych.
I tu rodzi się pytanie, po co w takim razie robić remake tak dobrej produkcji? Nie wystarczy obejrzeć oryginału skoro jest tak zwyczajnie DOBRY? Szczególnie, że wspomniany remake nie dorasta mu do pięt…
Przyznam, że serce mnie odrobinę ściska na myśl, że Fobrydelsen jest takim małym, niedocenianym przez szerszą publikę rodzynkiem. Rodzynkiem nawet na rynku skandynawskim, który przecież jest kopalnią arcydzieł.
Polecam, naprawdę polecam obejrzeć przynajmniej jeden sezon. Nie powinniście żałować.
Ta pierwsza 8/10 oddana na ten film jest moja i w sumie mogę się podpisać pod Twoją opinią. Co do pytania: po co robić remake – to mam nadzieję, że pytasz retorycznie – wszak wiadomo, że dla pieniążków, dobry scenariusz trudno spaprać, więc ryzyko małe, poza tym The Killing nie wyszło w sumie źle, znam co najmniej worek remaków znacznie gorszych ze znacznie nawet lepszych dzieł ;)
Myślę, że szkoda jednak, że remake nie pociągnął za sobą ani udoskonalenia, ani nawet jakiekolwiek zmiany w stosunku do pierwowzoru. Podobna sytuacja jak w Broadchurch, gdzie w amerykańskiej wersji główną rolę zagrał nawet ten sam aktor co w oryginale.
Oczywiście wiadomo, że dzisiaj w przemyśle filmowym centralny focus jest na kasowość, więc tam gdzie dobry scenariusz, ale mały zysk, bo film jest niszowy, tam musi powstać remake bardziej "przystępny", czyli zazwyczaj amerykański…
Takie myślenie kapitalistyczne powoli zabija mój idealizm filmowy.
No i właśnie dlatego, na szczęście, jest jeszcze kino europejskie i my, idealiści, mamy co oglądać od czasu do czasu ;)
A jeśli idzie o The Killing to jednak nie jest to aż tak bardzo wierna kopia duńskiej produkcji, kilka wątków jest poprowadzonych zupełnie inaczej, nawet rodzina zaginionej jest jednak inna, innych dokonuje wyborów i inne ma motywacje, jest wątek (całkiem mocno rozbudowany) indiański, którego w oryginale z oczywistych względów nie ma wcale. Dla mnie to są dwa nieźle zrobione filmy i absolutnie mi w tym wypadku nie przeszkadza, że jeden jest remakiem ;) No i partner w śledztwie głównej bohaterki z wersji amerykańskiej jest kozacki – polubiłem chłopa :)
Ta strona powstała dzięki ludziom takim jak Ty. Każdy zarejestrowany użytkownik ma możliwość uzupełniania informacji
o filmie.
Poniżej przedstawiamy listę autorów dla tego filmu:
Pozostałe
Proszę czekać…
Serial z prawdziwego zdarzenia – Wielki serial prosto z Danii. Amerykańska wersja to marna podróbka z debilnym zakończeniem. Tutaj jest natomiast mocna dawka rodzinnego dramatu, niesamowicie rozegrana kryminalna zagwozdka i świetna polityczna intryga. Amerykanie powinni się ze wstydu zakopać razem ze swoim tworem "killingopodobnym".