Spencer Olham kładzie się spać we wtorek jako znany naukowiec, a w środę budzi się jako największy wróg ludzkości. Agenci rządowi oskarżają go o to, że jest cyborgiem - szpiegiem obcej planety. Zostaje aresztowany i torturowany. Kiedy w końcu udaje mu się uciec, musi udowodnić swoją niewinność zanim zostanie powtórnie złapany i wyeliminowany przez tajne służby.

O produkcji

Jest rok 2079. Ziemianie od ponad dziesięciu lat toczą wojnę z wrogimi przybyszami z Kosmosu. Spencer Olham jest wybitnym naukowcem pracującym dla amerykańskiego rządu. Wszystko wskazuje na to, że jego dotychczasowe osiągnięcia i odkrycia mogą uratować planetę przed zagładą. Tymczasem niespodziewanie z dnia na dzień Olham sam staje się wrogiem publicznym numer jeden i przedmiotem pościgu. Zostaje oskarżony o szpiegostwo dla wrogiego pozaziemskiego wywiadu i o to, że nie człowiekiem, ale impostorem . Czy zdąży przekonać tajną policję, że tak nie jest i zapobiec zagładzie?

"Impostor" - to futurystyczny thriller psychologiczny, w którym główny bohater budzi się pewnego ranka w epicentrum nieprawdopodobnego koszmaru: jest nie tylko ścigany przez prawo jako wróg ludzkości, ale nawet jego najbliższa rodzina i przyjaciele wątpią w jego prawdziwą tożsamość. To surrealistyczny dramat w najlepszym stylu Philipa K. Dicka, kultowego pisarza science-fiction, którego niepokojąco prawdopodobne wizje przyszłości zainspirowały reżyserów takich filmów jak: "Łowca androidów" ("Blade Runner") czy "Pamięć absolutna" ("Total Recall"). "Impostor" jest adaptacją opowiadania Dicka z 1952 roku, które wydano pod tym samym tytułem, uważanego od lat za klasykę science-fiction.

Gary Fleder - reżyser filmu, który zadebiutował filmem "Rzeczy, które możesz robić w Denver będąc martwym" ("Things to Do in Denver When You're Dead"), autor tak znanych produkcji jak: "Nikomu ani słowa" oraz "Kolekcjoner" zaczął pracować nad przeniesieniem opowiadania Dicka na ekran w formie osadzonego w przyszłości psychologicznego dreszczowca. Zdaniem reżysera, historia Olhama - inteligentnego, prawego człowieka, którego dramat zaczyna się kiedy poddana zostaje w wątpliwość jego tożsamość - jest typowa dla tego gatunku.

To najbardziej przerażający koszmar z możliwych - być oskarżonym o to, że jest się kimś zupełnie innym, niż się jest. Jak udowodnić, że jest się sobą ? Jak udowodnić, że nie jest się tym, za kogo wszyscy cię uważają? Na ten temat nakręcono już mnóstwo klasycznych thrillerów. Ale my idziemy o jeden krok dalej. Dzięki zaawansowanej technologii przyszłości nasz bohater Spencer Olham może nawet nie być człowiekiem. On sam jako naukowiec doskonale sobie zdaje sprawę z tego, że w roku 2079 powołanie do życia istoty człekopodobnej jest całkiem prawdopodobne" - mówi reżyser.

Głównym zamierzeniem reżysera było wytworzenie atmosfery strachu, paranoi i zagubienia u widza, identycznej z koszmarem, jaki przeżywa Olham. "Chciałem, by widz przeżywał te same wątpliwości, które dręczą mojego bohatera" - wyjaśnia reżyser. "Raz każemy im wierzyć, to znów nie wierzyć. Ten film to gra; zabawa zmienną naturą zaufania , przeświadczenia i wiary".

Opowiadanie Philipa K.Dicka rozgrywa się w bliżej nieokreślonym czasie w przyszłości. "Impostor" - Feldera umieszcza akcję dokładnie w roku 2079 - wystarczająco daleko, by niezwykłe rozwiązania techniczne, jakie oglądamy w filmie, wciąż wydawały się nowatorskie lecz wystarczająco blisko, by wydawały się możliwe do zrealizowania. "Obecnie potrafimy klonować ludzi, manipulować pamięcią, wkraczamy w nową erę nauki. To wszystko rodzi nowe pytania. Jeśli sztucznie zmienimy jakieś podstawowe elementy rzeczywistości, to czym będzie wówczas rzeczywistość? I jak ją rozpoznamy? Philip K. Dick rozważał te problemy w swoich książkach już dziesiątki lat temu - dziś wydają się one bardziej aktualne i istotne niż kiedykolwiek."- dodaje reżyser.

Odmienne stany świadomości Philipa K. Dicka

Zanim powstał "Impostor", opowiadania Dicka zainspirowały realizację tak futurystycznych klasyków jak: "Łowca androidów", "Pamięć absolutna", czy wielkiego przeboju braci Wachowskich - "Matrix". Niedawno Steven Spielberg zakończył pracę nad filmem, opartym również na opowiadaniu Dicka, pod tytułem "Minority Report" z Tomem Cruise w roli futurystycznego policjanta. Wiadomo też, że Stanley Kubrick przed śmiercią zamierzał także zrobić film na podstawie jego literatury. W Hollywood wciąż krążą scenariusze zainspirowane niezwykłym światem stworzonym przez tego wielkiego pisarza. Co sprawia, że twórczość Philipa K. Dicka do dnia dzisiejszego tak elektryzująco działa na naszą wyobraźnię?

Philipa K. Dick - urodził się w 1928 roku w Chicago. Ale prawie całe życie spędził w Kalifornii, gdzie napisał 36 powieści i wydał pięć tomów opowiadań. Zadebiutował w latach 50 "tych powieścią "Słoneczna loteria" ("Solar Lottery"). W 1962 roku otrzymał najwyższą nagrodę przyznawaną pisarzom science-fiction za "Człowieka z wysokiego zamku" ("The Man in the High Castle"). W latach 60- tych i 70 'tych intensywnie pisał i publikował. Z tego okresu pochodzi dobrze znana powieść "Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?" ("Do Androids Dream of Electric Sheep?"), na podstawie której powstał pierwszy w tym gatunku film - Ridleya Scotta "Łowca androidów". Kolejna powieść "We Can Remember it For You Wholesale" została zrealizowana jako "Pamięć abolutna" ("Total Recall") z Arnoldem Schwarzenegerem w roli głównej. Chociaż Philip K. Dick zmarł w 1982 roku, wizja przyszłości, którą nam pozostawił wciąż jest tak samo niezmiennie prowokująca i ekscytująca jak kiedyś.

Philip Kindred Dick był jednym z pierwszych pisarzy, który rozwinął gatunk science-fiction, stając się prawdziwym ojcem chrzestnym tzw. nurtu cyberpunk. Poruszając dylematy moralne i humanistyczne, które musiały się nieuchronnie pojawić wraz z powstaniem sztucznej inteligencji i rzeczywistości cybernetycznej. Zgłębiał najbardziej skryte i mroczne zakątki ludzkiej świadomości, kwestionując samo pojęcie istnienia. Usiłował odpowiedzieć na pytania, na które i dziś ciągle odpowiedzi nie znamy: Czym jest rzeczywistość? Co czyni nas ludźmi? Jaki wpływ ma postęp techniczny na naszą tożsamość i nasze człowieczeństwo? Czym jest życie teraz i czym będzie w przyszłości? Dick po mistrzowsku łączył filozoficzne zagadnienia z niemal proroczą wizją przyszłości i niepowtarzalnym poczuciem humoru. Jego bohaterowie niemal zawsze odkrywali rzeczywistość poprzez narkotyki, obłęd, zdekonspirowanie lub dzięki niezwykłym wynalazkom technicznym oraz niespodziewanym zrządzeniom losu. Im mocniej pragnęli poznać prawdę, tym bardziej zapadali się w wielowarstwową otchłań niepewności i paranoi. Dick był nie tylko mistrzem w kreowaniu niemal paraliżującego napięcia, ale potrafił także sprawić, że nawet najbardziej sceptyczny czytelnik sam zaczynał kwestionować własne człowieczeństwo.

Jego twórczość oferowała niespotykaną obfitość pomysłów na "nasze jutro", inspirowała filmy, seriale telewizyjne, komiksy a także gry komputerowe. Wpływu tego wielkiego pisarza na rozwój gatunku science-fiction trudno dziś nie docenić.

Ścigani przez rzeczywistość

"Impostor" wprowadza widza w klaustrofobiczny klimat paranoi, dlatego reżyser filmu Gary Fleder - doskonale wiedział, że kluczową kwestią będzie pozyskanie odpowiednich aktorów. Ponieważ Spencer Olham z dnia na dzień z wybitnego naukowca, być może "zbawiciela ludzkości" staje się jej wrogiem, reżyser poszukiwał aktora o wyjątkowych zdolnościach a zarazem kogoś, kto pasowałby do wizerunku "everymana", przeciętnego człowieka, którego w odpowiednich okolicznościach stać będzie na nieprzeciętność. "Aktor Gary Sinise nie wygląda na supermena, raczej sprawia wrażenie kogoś, kto przetrwa i pokona wszystkie przeciwności losu wyłącznie siłą woli. Jego twarz budzi zaufanie i emanuje uczciwością. " - mówi reżyser. Z kolei sam Gary Sinise zainteresował się rolą, gdyż stwarzała mu możliwość zagrania prześladowanego bohatera w sensacyjnym dreszczowcu. "To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Bardzo wymagająca rola pod względem fizycznym a zarazem głęboka psychologicznie. Po raz pierwszy miałem zagrać bohatera, przeciwko któremu zwrócił się cały świat a całe jego życie rozpada się w kilka sekund. Podobała mi się w tej historii także stopniowa zmiana klimatu - ze słodkiego, romantycznego love story między Olhamem a jego żoną, w paranoidalny, pełen napięcia thriller. Ten film jest pełen niesamowitych zwrotów akcji." - mówi Sinise, odtwórca głównej roli Spencera Olhama.

Aby stworzyć wiarygodny portret genialnego naukowca-humanisty Sinise wzorował się na J. Robertcie Oppenheimerze - współtwórcy bomby atomowej. Tak jak Oppenheimer, również bohater, którego gram, posiada ogromną wiedzę i niezwykłą inteligencję, ale czuje się odpowiedzialny za skonstruowanie broni, która unicestwia życie. Ta wiedza obraca się jednak przeciwko niemu i Olham staje się ofiarą swoich własnych odkryć naukowych. Jego żona, Maya (Madeleine Stowe) nie może uwierzyć w oskarżenia męża. - wyjaśnia Sinise. "Gary był bardzo tajemniczy, jakby ukrywał przede mną swoją prawdziwą naturę. Tak jak Maya, musiałam go sama krok po kroku poznawać i rozszyfrowywać. To wspaniały aktor. I jest naprawdę dobry w tym, co robi."- opowiada Madeleine Stowe

Jednym z założeń reżysera Gary Fledera było pokazanie związku Mayi i Olhama w niezwykle ciepły, intymny sposób zanim ich życie zmieniło się na zawsze. Dzięki temu wszelkie późniejsze nieporozumienia między nimi, wątpliwości Mayi, nabrały jeszcze większej wiarygodności i dramatyzmu. "Maya jest jedyną ostoją i nadzieją Olhama, ale nawet ona nie pozostaje bez wątpliwości. Jeśli widz nie wierzy w ten związek i nie wierzy, że ich miłość jest naprawdę zagrożona, to nasza opowieść nie ma sensu. To ich związek jest w tym filmie najważniejszy. Jako żona i mąż są także dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. Ale czy Maya potrafi z całą pewnością stwierdzić, że Spencer jest tym, za kogo się podaje? To najważniejsze pytanie w filmie. Zadaniem Madeleine i Gary'ego było jak najbardziej wiarygodnie przedstawić dylemat tej pary". - mówi Fleder.

Madeleine Stowe - filmowa żona Spencera była bardzo zadowolona z granej przez siebie postaci. "W filmach science-fiction przeważnie nie ma miejsca na intymność, bo wyobrażamy sobie przyszłość jako zimne i odczłowieczone miejsce, które stanowi ucieleśnienie naszych najgorszych koszmarów. W przyszłości, jaką pokazuje "Impostor" ludzie wciąż się jeszcze na szczęście dotykają i to mi się bardzo podoba. Poza tym widz do końca nie może wiedzieć, co Maya tak naprawdę myśli. Pewnego ranka budzi się i nagle okazuje się, że jej mąż jest oskarżony o to, że jest impostorem. Oczywiście, wydaje jej się to z jednej strony niewyobrażalne, ale ponieważ wie, że z naukowego punktu widzenia jest to całkiem możliwie, więc absolutnie nie potrafi sobie z tym poradzić. Rodzi się w niej wewnętrzny konflikt, który może rozwiązać tylko ona sama. Wszystko, co znała do tej pory musi w tym momencie poddać w wątpliwość, nawet to, co dla niej najcenniejsze - prawdę o ich wzajemnej miłości" - dodaje Stowe.

D.H. Hathaway, główny przeciwnik Spencera - to postać kreowana przez Vincenta D'Onofrio. Hathaway - to science-fiction z ludzką twarzą, pełną prawdziwych emocji. Postaci tak złożonych psychologicznie prawie się w tym gatunku kina nie spotyka. W przeciwieństwie do Olhama czy Mayi, D.H. Hathaway nie przeżywa żadnych wewnętrznych konfliktów, nie dręczą go wątpliwości. Jest przekonany, że Spencer Olham to impostor, którego celem jest zniszczyć Ziemię. A Hathaway uczyni wszystko, by ocalić ludzkość. On nie jest złym człowiekiem. Po prostu chce schwytać przeciwnika. Spoczywa na nim ogromna odpowiedzialność i zrobi wszystko by się z niej wywiązać" - wyjaśnia D'Onofrio.

W roli Cale'a, odrzuconego przez futurystyczne społeczeństwo outsidera, który staje się sojusznikiem Spencera - zobaczymy czarnoskórego aktora Mekhi Phifera, którego producent Mary Katz określił mianem "gwiazdy przyszłości". "Między Cale'm a Olhamem nawiązuje się nietypowa zażyłość. Rodzi się silne poczucie solidarności wynikające z desperacji. Przez cały czas przewija się pytanie o to, kto tak naprawdę jest twoim przyjacielem i w jaki sposób można zdobyć pewność, że zna się ludzi, którymi człowiek się otacza. Chociaż Cale nie jest przyjacielem Olhama, w końcu stanie się jego wybawcą. Zaczyna go szanować za upór i charakter i dlatego uratuje mu życie. Poza tym w filmach akcji przeważnie roi się tylko od pełnych napięcia sytuacji, a brak im psychologicznej głębi. Ta historia ma i jedno i drugie". - mówi Phifer.

Wielki Brat podgląda przyszłość

Ponieważ akcja "Impostora" rozgrywa się w przyszłości, której być może dożyją dzisiejsze dzieci, Gary'emu Flederowi zależało na tym, by nadać jej prawdopodobny, ale jednak wyraźnie futurystyczny charakter. Dlatego rzeczywistość jaką nam proponuje w roku 2079 jest podobna do naszej - ale niepokojąco bardziej przypomina orwellowskiego Wielkiego Brata. Fleder chciał uniknąć dwóch stereotypów wizji przyszłości: idyllicznej Utopii i odczłowieczonej, zimnej Dystopii. Pragnął połączyć je razem w jedną spójną wizję, w rzeczywistość, która mogłaby się naprawdę wydarzyć.

"Absolutnie kluczową kwestią było dla mnie zachowanie pewnego stopnia prawdopodobieństwa. Chciałem pokazać końcowy efekt badań i doświadczeń, nad którymi pracuje się obecnie - poczynając od urządzeń uruchamianych brzmieniem głosu, poprzez całkowicie zautomatyzowane domy mieszkalne, po najnowsze osiągnięcia w medycynie, takie jak mikroskopijne roboty wszczepiane w ludzki organizm, które naprawiają wszystko, co w naszym ciele się psuje". - wyjaśnia Gary Fleder.

"Chcieliśmy, by widz potrafił odnaleźć się w tym świecie. Rozpoznać w nim to, co już zna a jednocześnie miał wrażenie, że poznaje rzeczy z przyszłości." - dodaje producent Marty Katz.

Producent i reżyser zaprosili do współpracy scenografa Nelsona Coatesa, który zajął się oprawą wizualną całego przedsięwzięcia. Jako kierownik artystyczny z pomocą futurologów w każdej dziedzinie życia, zaprojektował wizualną rzeczywistość "Impostora".

"Chcieliśmy zorientować się, nad jakimi ultranowoczesnymi produktami obecnie się pracuje, i jak mogłyby one wyglądać po niezbędnych udoskonaleniach, jakieś 75 lat później. Nie chcieliśmy aby pod jakimkolwiek względem przypominały gadżety z "Mad Maxa" czy "Obcego". To miała być nasza unikalna wizja przyszłości. Poza tym w filmie każdemu mieszkańcowi Ziemi, tuż po przyjściu na świat, wszczepia się w kręgosłup specjalny zakodowany zindywidualizowany mikroprocesor, zwany w języku "Impostora" - simcodem. Za każdym razem, gdy ktoś wchodzi do budynku, robi zakupy, telefonuje, albo dokonuje jakiejkolwiek transakcji, mikroprocesor jest skanowany, a każda czynność rejestrowana przez odpowiednie komputery. Ten pomysł to tylko oczywista kontynuacja czegoś, co sami dobrze znamy - od lat już wszczepia się psom w uszy czujniki, dzięki którym zwierzęta można zawsze zlokalizować, jeśli się zgubią."- mówi reżyser

"Wyobraziliśmy sobie, że te czujniki będą znajdować się pomiędzy łopatkami; wszczepia się je tuż po urodzeniu i przez całe życie stanowią rodzaj zarówno dowodu tożsamości, jak i swoistej karty kredytowej - gwarantując łatwy dostęp do wszelkich usług i towarów. Oczywiście, efektem ubocznym posiadania takiego czujnika jest to, że władze mogą śledzić każdy twój krok." - dodaje autor scenografii Nelson Coates.

Ekipie filmowej zależało by iście orwellowski system obserwacji i indoktrynacji był wszechobecny w "Impostorze". Od mikroprocesorów w kręgosłupach Ziemian, po kamery i monitory na zewnątrz i w każdym pomieszczeniu. Nawet tak zwyczajne czynności codzienne, jak kąpiel i golenie zostały futurystycznie przedstawione.

"Bohater wchodzi do pomieszczenia, które widz dobrze zna, powiedzmy do łazienki. Wszystko niby jest tak samo a jednak inaczej. Olham bierze prysznic, ale kabina działa na podobieństwo myjni samochodowej, tyle że dostosowanej do ludzkiego ciała. Olham się goli, ale polega to na tym, że po prostu nadstawia twarz automatycznej golarce. To gadżety, na które się patrzy i myśli - fajne, chciałbym mieć coś takiego w domu - i właściwie jest to całkiem prawdopodobne" - dodaje Coates.

Coates zmieniał scenografię w miarę jak klimat filmu stawał się coraz bardziej mroczny i paranoidalny. Wszystko zaczyna się w idealnie uporządkowanym, bezpiecznym świecie. Dlatego w początkowej fazie zastosowałem jasne, ciepłe, miłe dla oka barwy, które stopniowo przechodzą w ciemne, nieokreślone, złowieszcze kształty w miarę jak życie Spencera Olhama diametralnie zmienia się. Identyczny proces zachodzi w umyśle Olhama, kiedy wkracza w świat chaosu i próbuje walczyć o swoje człowieczeństwo oraz pokonać dręczącą go niepewność.

Coates najchętniej wspomina jedną z najbardziej spektakularnych scen w filmie - moment lądowania pojazdów, które osiadają na Ziemi po uprzednim przejściu przez wrota w kopule elektromagnetycznej otaczającej planetę. Ta scena została sfilmowana dzięki zastosowaniu matowych ścian trójwymiarowych uzyskanych komputerowo. Wszystkie efekty specjalne nadzorował producent Joe Grossberg, który był także odpowiedzialny za to, by używane przez bohaterów wideofony i superczułe skanery namierzające w filmie nieuchwytnego Olhama, naprawdę działały.

Jedynym projektem, które nie były autorstwa Nelsona Coates'a byli... najeźdźcy z kosmosu. "Uznaliśmy, że lepiej będzie pozostawić ich wygląd całkowicie wyobraźni widzów. Bez przerwy się o nich mówi, znajduje ślady ich obecności, ale to wszystko opiera się na bardzo subtelnej grze naszych zmysłów i lęków. Właściwie cały świat "Impostora" jest tak zmechanizowany, że trudno odróżnić to co ludzkie, od tego, co nim nie jest. Beton i stal - już dziś przeważające w naszej miejskiej architekturze - w przyszłości całkowicie ją zdominują. Rozmawialiśmy z ekspertami o przyszłych trendach w architekturze. Ich zdaniem, tak to właśnie będzie wyglądać. Zaprojektowaliśmy miasto, które naprawdę może kiedyś powstać" - wyjaśnia Coates.

Budynkiem, który istnieje naprawdę i który zagrał w filmie - siedzibę sztabu głównego Urzędu Bezpieczeństwa Ziemi ( Earth Security Agency) były biura znanego światowego producenta okularów, firmy Oakley. Colin Baden, założyciel i prezes firmy - wielbiciel literatury Philipa K. Dicka chciał, by jego biura wyglądały tak, jakby żywcem były wyjęte z jego książek . Po raz pierwszy Colin Baden zgodził się na sfilmowanie budynku oraz by zagrał on jako jeden z obiektów zdjęciowych w filmie. "Budynek Oakleya - to jedna z najnowocześniejszych, futurystycznych konstrukcji jakie widziałem w życiu" - mówi producent Marty Katz. W filmie wykorzystano także Kalifornijskie i Arizońskie Centrum Nauk Ścisłych oraz potężny zakład filtrowania wody w dolinie San Fernando w Kalifornii, gdzie nagrywano sceny ucieczki Olhama i Cale'a przed Hathawayem.

Twórcy filmu kreując swoją wizję przyszłości, szybko odkryli, że to, czego poszukiwali, już w gruncie rzeczy istnieje. Postęp techniczny i styl życia, jaki będzie obowiązywał, ich zdaniem w 2079 roku, można już odnaleźć. A naszemu niecierpliwemu oczekiwaniu przyszłości niezmiennie towarzyszy to samo pytanie, które ponownie zadaje "Impostor": Dokąd to wszystko prowadzi? I czy wciąż będziemy wiedzieć, kim jesteśmy, kiedy tam dotrzemy?

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…