Niedaleka przyszłość, w której społeczeństwo jest przyporządkowane do jednej z pięciu grup. W życiu każdego nastolatka nadchodzi czas, w którym musi zdecydować do której frakcji chce być zakwalifikowany. Wszystko jednak może się zmienić, gdyż młoda nastolatka Beatrice Prior wydaje się nie pasować do żadnej z nich...
Nastoletnia powieść naszych czasów? – Kolejna płytka ekranizacja niewiele ambitniejszego literackiego pierwowzoru. Kiedy główna bohaterka na samym wstępie opowiada o tych przydziałach, już wiadomo jak się ten film skończy. Wszystko jest tu tak sztampowe, że aż zniechęcające do dalszego oglądania.
Ta młodzieżowa literatura schodzi na psy. Kiedyś wszystkie powieści tego typu, za przykładem "Harry’ego Pottera", próbowały urozmaicać świat przedstawiony, dodając do rzeczywistości elementy fantastyczne. Dzisiaj kastruje się świat rzeczywisty po to, aby stworzyć jakieś uproszczone dystopie. Później Hollywood przy ekranizacjach dokonuje kolejnego etapu unicestwienia – opowiadając historię tak powierzchownie, jak to tylko możliwe.
Ja takich historii nie kupuję. Wytrwałem wyłącznie dzięki nieskrywanej sympatii do Shailene. No i z kolejnego gniotka JaiJaia można było się pośmiać :D
Raczej alegoria dojrzewania niż dystopia (wizja społeczeństwa – absurdalna!). Nie boli, ale potwornie nudne. A sceny akcji to takie obciachowe "pif paf".
Tak wygląda Limes Inferior i, powiedzmy dla przykładu, Nowy Wspaniały Świat, w wersji dla orwellowskich proli. Co ciekawe, film jest lepszy od książki.
Na upartego można obejrzeć, nie specjalnie pilnując ciągłości filmu. :) Przypomina mi Igrzyska śmierci i tak należy to traktować. Główna bohaterka fajna i przyciąga oko.
Nastoletnia powieść naszych czasów? – Kolejna płytka ekranizacja niewiele ambitniejszego literackiego pierwowzoru. Kiedy główna bohaterka na samym wstępie opowiada o tych przydziałach, już wiadomo jak się ten film skończy. Wszystko jest tu tak sztampowe, że aż zniechęcające do dalszego oglądania.
Ta młodzieżowa literatura schodzi na psy. Kiedyś wszystkie powieści tego typu, za przykładem "Harry’ego Pottera", próbowały urozmaicać świat przedstawiony, dodając do rzeczywistości elementy fantastyczne. Dzisiaj kastruje się świat rzeczywisty po to, aby stworzyć jakieś uproszczone dystopie. Później Hollywood przy ekranizacjach dokonuje kolejnego etapu unicestwienia – opowiadając historię tak powierzchownie, jak to tylko możliwe.
Ja takich historii nie kupuję. Wytrwałem wyłącznie dzięki nieskrywanej sympatii do Shailene. No i z kolejnego gniotka JaiJaia można było się pośmiać :D