Gdybym był psychopatycznym maniakiem... 3
Wszedłem do sklepu metalowego i grzecznie poprosiłem sprzedawcę aby mi podał najostrzejszą piłę. Zdziwił się, ale w końcu „klient nasz pan”. Zaopatrzony w to śmiercionośne narzędzie udałem się do pobliskiej wypożyczalni filmów, gdzie przy ogólnej panice, krzykach i piskach zmasakrowałem wszystkie dostępne egzemplarze czwartej części Piły.
Tak mogłyby się potoczyć wypadki gdybym był psychopatycznym, maniakalnym fanem ambitnego kina niezależnego Sierra Leone. Na szczęście nie jestem, nie zmienia to jednak faktu, że w trakcie i po obejrzeniu czwartej odsłony cyklu zgrzytałem z frustracji zębami.
Twórcy podeszli do tematu na zasadzie nie ważne co, nie ważne jak, byleby się sprzedało. Nie mylili się zbytnio gdyż film zarobił do tej pory ponad 100 milionów dolarów. Jigsaw nie żyje, a w jego ciele podczas sekcji zwłok patolog odkrywa tajemnicze zawiniątko. Ktoś kto widział choć jedną część wie, co ono mogło kryć. Od momentu puszczenia taśmy mam do czynienia z wielokrotnie powielanymi schematami. Powielanymi do tego stopnia, że nawet scenografia wygląda tak jak z poprzedniej odsłony, co zresztą nie dziwi, gdyż omawiany film jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń. Niby wszystko fajnie, ale różne formy zadawania bólu i śmierci nie straszą ani nie zaskakują jak wcześniej. Niby w filmie pojawiają się jakieś wyjaśnienia motywów działania Jigsaw’a oraz kim są bohaterowie pierwszej Piły jednak jest to grube nićmi szyte i mnie nie przekonało.
W filmie roi się od niekonsekwencji i błędów logicznych. Oficer SWAT zachowuje się jak nie opierzony policjant, który nie wie jak zachować się podczas wchodzenia do pomieszczenia, gdy chwil parę wcześniej robi to niemal wzorcowo podczas akcji. Bohater grany przez Donniego Wahlberga wygląda śmiesznie zważywszy, że jest przetrzymywany pół roku od swojego zniknięcia. Dają się w jego postaci zauważyć dwie zmiany: większy zarost i większa waga (gdyby nie tortury to nie mógłby na nic narzekać ;)). Wiele scen wydaje się być dodanych na siłę. Montażysta po prostu wkleił sceny z poprzednich części. Montaż momentami męczy. Jest bardzo chaotyczny i rwany co przynajmniej mnie nie przypadło do gustu i utrudniało odbiór.
Gra aktorska powiedzmy, że jest. Najlepiej wypada jak zwykle Tobin Bell. Mimo, iż jest martwy to jego postać przeraża. Pozostali są tłem.
To nie ostatnia część cyklu, ale to tej pory najsłabsza. Fani serii pewnie będą usatysfakcjonowani, lecz pozostali mogą być znudzeni lub zniesmaczeni, a może i zdarzą się przypadki opisane we wstępie :)
Zaczyna się największy spadek, podniesiona brutalność ale brak napięcia i klimatu, dobre gore i ciekawe pułapki ale poza tym – zawód.