"Holland" to film, który kilkanaście lat temu mógłby być intrygującym, świeżym thrillerem, ale w 2025 roku jest po prostu wtórny i pozbawiony emocji. 3
Mimi Cave to reżyserka, która zdobyła uznanie swoim pełnym świeżości debiutem Fresh - groteskowym thrillerem kanibalistycznym z nutką czarnego humoru. Tym bardziej bolesne jest oglądanie Holland, filmu, który zamiast eksplorować tajemnice małomiasteczkowego życia, utknął gdzieś między autoplagiatem a nudnym melodramatem.

Akcja filmu rozgrywa się w idyllicznym, niemal pocztówkowym miasteczku o nazwie Holland, gdzie Nicole Kidman wciela się w stereotypową żonę z przedmieścia, która zaczyna podejrzewać, że jej mąż (Matthew Macfadyen) skrywa mroczny sekret. Z pomocą kolegi z pracy (Gael García Bernal), w którym zaczyna widzieć coś więcej niż tylko przyjaciela, postanawia odkryć prawdę. Brzmi intrygująco? Niestety, tylko w teorii.
Film zdaje się czerpać inspirację z takich produkcji jak Blue Velvet, Żony ze Stepford (w któym zresztą Nicole Kidman również sie pojawia) czy Nie martw się, kochanie, ale robi to w sposób na tyle niezdarny, że zamiast angażującej opowieści otrzymujemy pastisz bez charakteru. Od pierwszych minut fabuła zmierza w przewidywalnym kierunku, a jej wielki zwrot akcji jest tak oczywisty, że trudno traktować go inaczej niż jako niedorobiony szkic scenariusza.

Wszystko toczy się zbyt wolno, a cała intryga nie wzbudza ani dreszczyku emocji, ani prawdziwego zainteresowania. Można by sądzić, że długi czas oczekiwania na premierę oznaczał dopracowanie produkcji, ale w rzeczywistości wydaje się, że film został wielokrotnie przerobiony i posklejany na nowo z mizernym skutkiem. Nicole Kidman robi, co może, by tchnąć życie w swoją postać, ale nawet jej charakterystyczne, hipnotyzujące spojrzenie nie jest w stanie ocalić filmu. Gael García Bernal stara się dodać historii nieco ciepła, ale jego rola jest zbyt schematyczna, aby naprawdę zaistnieć. Najlepiej z całej trójki wypada jednak gwiazdor Sukcesji, czyli Matthew Macfadyen, ale tak jak pisałem wcześniej. Nawet tak wyśmienita trójka nie wygra ze scenariuszową mielizną.
Największą wadą filmu jest jego brak tożsamości. Z jednej strony ma być to thriller z ironicznym zacięciem, z drugiej komedia o społecznych pozorach, a jeszcze gdzieś w tle próbuje być melancholijnym dramatem o samotności w związku. Żaden z tych wątków nie zostaje poprowadzony konsekwentnie, przez co całość przypomina przedłużony odcinek serialu o zdesperowanych gospodyniach domowych.

Holland to film, który kilkanaście lat temu mógłby być intrygującym, świeżym thrillerem, ale w 2025 roku jest po prostu wtórny i pozbawiony emocji. Fani talentu Nicole Kidman mogą znaleźć tu chwilowe ukojenie, ale dla reszty widzów to raczej ćwiczenie z cierpliwości.
może być ciekawy, skoro ma słabe opinie – ciężko mi to przechodzi przez gardło – krytyków :)
krytyk Wiktor Stochmal poznał nowe słowo "twist" i szasta nim niczym Janusz Kowalski "Tuskiem" – żal czytać :(
no, ale póki nie oglądnę, nie powinienem ich… krytykować :)))