Recenzja filmu Marcina Krzyształowicza 7
Nie wszyscy wyjdą zachwyceni z nowego filmy Marcina Krzyształowicza, który po brawurowej Obławie przeszedł na tony nieco mniej poważne i historyczne, zabierając nas do krainy dziecięcych wyobrażeń z czasów PRL-u odgrzebywanych na kozetce u psychoterapeuty.
Krzysztof (Łukasz Simlat) zgłasza się do psychologa ze szczególnym problemem przedwczesnego wytrysku i aby móc się z nim uporać odbywa podróż do najwcześniejszych wspomnień (raczej wyobrażeń) z dzieciństwa. Poznajemy go jako nieco autystycznego 3latka, który bacznie obserwuje otaczający go świat, szczególnie skupiając swoją uwagę na rodzinnym mikroświecie zamieszkałym przez mamę (cudowna Agata Kulesza), tatę (Adam Woronowicz), babcię (charyzmatyczna Krystyna Janda) i piękną panią z przedszkola (Karolina Gruszka). Całość dzieje się gdzieś między fantazją a rzeczywistością, tworząc sieć emocjonalnych powiązań i dziecięcych wrażeń. W końcu mały chłopiec odbiera wszelkie bodźce na poziomie uczuć i intuicji, niewiele rozumiejąc z zastanych wydarzeń. A jeszcze bardziej dziwi fakt, że przy większości insynuowanych historii Krzyś nie był obecny.
Pani z przedszkola to próba zabawy formą i konwencją, która niestety rozmazuje się już na poziomie scenariusza. Kiedy początek opowieści może intrygować i wciągać zawiłymi relacjami pomiędzy rodzicami czy pomiędzy mamą a panią z przedszkola, to końcówka wpada w sidła szybkiego domykania spraw, przez co Krzyształowicz wpada w pułapkę wyjaśniania.
Mimo kilku niedociągnięć, całość wypada całkiem dobrze, broniąc się dobrymi wyborami obsadowymi. Agata Kulesza od kilku lat jest marką samą w sobie, a Adam Woronowicz pokazuje, że może się wznieść na nieco wyższym poziom komediowy niż ten zaprezentowany w Baby są jakieś inne. Marcin Krzyształowicz prezentuje tragikomedię, w której śmiech jest sprawą umowną i nieoczywistą, opierając komizm o sytuację (choć najzabawniejsze momenty zobaczymy w zwiastunie). Dla mnie dużym atutem stała się umowność gestu czy spojrzenia, które stanowią największą siłę relacji między bohaterami.
Reżyser Obławy zabiera nas do swojego autorskiego świata, który może nie zachwyca, ale czasami zaskakuje i pozwala na chwilę oddechu, pozbywając się szarości z czasów PRLu. Pani z przedszkola to ciekawe postacie zanurzone w nudnym świecie.
Całkiem, całkiem – Całkiem niezły film, dość fajnie zrobiony z fajnymi wstawkami. Lepszy odbiór będą miały osoby, które mają małe dzieci, a także te, które lubią przenieść się w przeszłość lat 70-80