Jazz to improwizacja. Takie też było życie legendarnego Milesa Davisa. Nie miało przy tym nic wspólnego z aksamitnym brzmieniem trąbki, którym zaczarował publiczność na całym świecie. Do dziś uchodzi za niekwestionowaną supergwiazdę jazzu, jednego z najbardziej wpływowych muzyków w historii; to dzięki jego rewolucyjnemu, innowacyjnemu podejściu do instrumentów, rytmu i gry zespołowej powstały odrębne gatunki muzyczne. W życiu prywatnym mierzył się z uzależnieniem od twardych narkotyków, alkoholu, lekarstw, chorobami, bólem i niekończącymi się depresjami. Ale kiedy stawał na scenie, publiczność zamierała w zachwycie.