Podróż ku nieznanemu, do źródeł źródła życia. 10
Zapewne większość z nas chciałaby odbyć jakąkolwiek podróż. Nie byle dokąd, bo być może do samego wnętrza ziemi, albo na Księżyc, może jeszcze dalej. Nie zdajemy sobie nawet sprawy, że najważniejszą podróżą w naszym życiu jest… samo życie. Czasem jest ono nieuniknioną tułaczką ku prawdzie i przeznaczeniu. Film „Źródło” oferuje nam znacznie, znacznie więcej. Otwiera oczy na sprawy tak proste i błahe, które po seansie wydają się niemożliwym. Religia, czy może wiara mogą sobie przeczyć? Czy jedno może żyć bez drugiego? Czy człowiek może żyć bez drugiego człowieka? Dość tej filozoficznej wzmianki, czas rozpocząć podróż do nieznanego i niepojętego nam życia.
Mógłby ktoś powiedzieć, że film ten jest zarówno podobnym jak i różnym od znanego wszystkim dzieła literackiego pt. „Boska komedia” Dantego Alighieri. Sprzyja temu wędrówka głównego bohatera po świecie równoległym (którym jednak nie jest piekło, ani niebo, a coś pomiędzy), i na dodatek w poszukiwaniu ukochanej lub próbie wskrzeszenia/wyzdrowienia jej. Podczas oglądania „Źródła” wciąż miałem przed oczyma obrazy przedstawione przez Dantego. W filmie mamy także do czynienia z typowymi dla średniowiecza nurtem wielkiej inkwizycji, a także renesansowym spostrzeganiem Boga. W tej mieszance mamy także akcenty kultury Majów i ich myśli stworzenia świata, zupełnie odmiennej od chrześcijańskiej. Wszystko to sprawia, że obraz (tym razem przedstawiony na wielkim ekranie przez Darrena Aronofsky’ego) jest wchłaniamy wszystkimi dostępnymi nam zmysłami. Pragniemy poczuć się tak jak główny bohater, wcielić się w jego postać, a także przeżyć to, co on i jego żona czują. Obraz ten spowija pewna otoczka, czyli świat rzeczywisty i ten równoległy. Poznajemy kim jest i jaką rolę odgrywa Tomas (Hugh Jackman) oraz dokąd jest w stanie dotrzeć, by ocalić ukochaną żonę Izzi (Rachel Weisz). Co może począć nauka i wiedza na temat tak bliski człowiekowi? Czy wystarczy tylko gorliwie się modlić i liczyć się z wolą Bożą? Tego wszystkiego próbuje Tomas, aż w końcu dochodzi do bezpośredniej konfrontacji. Człowiek z kart powieści umierającej żony kontra wewnętrzna dusza pozbawiona wszelkich negatywnych emocji. Co jest tego nagrodą? Czy śmierć jest dopiero początkiem? Interpretacji tego filmu jest tyle, ile widzów. W tej recenzji przedstawiam własną interpretację, stąd mogą wynikać pewne nieścisłości z interpretacją odbiorcy.
Warto przyjrzeć się i docenić stronę wizualną filmu. Na ekranie byliśmy w stanie podziwiać niezwykły kontur oraz wnętrze ludzkiego umysłu. Wszystko to za pomocą zapierających dech w piersiach efektom specjalnym, muzyce (Clint Mansell) dopasowanej do nastroju i klimatu filmu. Powstaje dzięki temu tło, na którym jak zaczarowani poruszają się bohaterowie ze światów tak jednocześnie dalekich i sobie bliskich. W kinematografii wyróżnia się filmy, które potrafią się wyróżnić na tle innych, bo wysoko i nisko budżetowych. „Źródło” jest nietypowym, bo nie dla wszystkich obrazem. By ten film zrozumieć trzeba odpowiednio uważać, by się nie pogubić w czasie i przestrzeni, a także zrozumieć i próbować interpretować filmowe alegorie i symbole, co jednak nie znaczy, że jest on trudny w jego odbiorze.
Gatunek filmu. – Może to i mało istotne , ale moim zdaniem powinien być jeszcze zakwalifikowany jako fantasy , a nie Sci – fi.
A co do samego filmu to muszę przyznać , że oglądało mi się dość ciężko. Wyrafinowany , można by rzec , że taki jakiś filozoficzny skłaniający do refleksji nad życiem. W filmie mamy różnego rodzaju przenośnie , a także odniesienia do jakiś średniowiecznych wierzeń no i do samej biblii.
Zdaję mi się , że ten rodzaj filmu trzeba po prostu lubić. Obraz dosyć dobry , ale do mnie trafił raczej słabo.
6/10