Zabójczyni

5,3
4,3
Historia rozgrywa się w Chinach dynastii Tang. Dziesięcioletnia dziewczynka trafia do klasztoru, w którym zostaje wyszkolona na profesjonalną zabójczynię. Po latach powraca w rodzinne strony, by zrealizować tajną misję. Jej lojalność zostaje wystawiona na ciężką próbę – celem jest miły jej sercu książę.
Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Zabójczyni jest dla wielkich entuzjastów kina nurtu Wuxia i azjatyckiej przeformy - wszyscy inni będą się wiercić. 4

Kino azjatyckie jest nad wyraz charakterystyczne, czasami wręcz ekscentryczne. Od zawsze najkorzystniej czuje się we własnym sosie, rzadko pozwala sobie na fuzję smaków, czerpie z własnej, przepastnej tradycji. Czasami mocno separuje się od komunikacji z widzem europejskim (złożone pojęcie), a przynajmniej taką niechęć nawiązania dialogu wyczuwam podczas filmu Zabójczyni.

Zabójczyni (2015) - Shu Qi

Mocno genderowe to kino, jak bardzo chcielibyśmy dopisać znaczenia do oswojonej przez kino fabuły. Mamy szybką, zwinną i sprytną zabójczynię, wyszkoloną w klasztorze. Jej zadaniem jest wrócić do rodzinnych stron i zamordować swojego byłego narzeczonego. Problem z komunikacją w tym filmie jest niekończącą się historią (na szczęście film ma swój koniec, będąc złośliwym przesadnie). Ogląda się to jak klisza wszystkich produkcji nawiązujących do terminu Wuxia. To jest coś więcej, niż solidne, orientalne kino kopane, tutaj trzeba się zgodzić. Jednak brak temperatury, mocnego kręgosłupa fabularnego i naśladowanie azjatyckich klasyków jest nieznośne.

Film jest ceremonialny i pretensjonalny. Wiele sekwencji zamyka się w układach choreograficznych i scenografii, a cisza, która mogłaby wprowadzać w zadumę, mierzi i wzmaga dyskomfort widza w świecie zbyt wymyślonym, umownym. Nazwanie tego doświadczeniem wizualnym, nie produkcją z nagrodą za reżyserię, byłoby o wiele bliższe idei pięknie sportretowanych, ale mizernych narracyjnie, wydarzeń.

Zabójczyni (2015) - Shu Qi

To film bez ducha, powtarzający się, czerpiący garściami z poetyki kina jako transu metafizycznego – trochę jednak próbuje na to nabrać niż się serio za to zabrać. Ma urodziwą fizjonomię, gdzie jednak misterność scen nie bierze pod uwagę wprowadzenia im znaczenia. Zabójczyni jest wizytą na tarasie widokowym. Jest ciekawie, można odetchnąć i popatrzeć, ale w pewnym momencie zaczyna wyglądać to nazbyt znajomo.

Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 2
i_darek1x 3

Kiepski ! – Zabójczo nudny ! Oglądanie męczy ;)

Mrozikos667 8

To uczucie, gdy uznany mistrz zdecydowanie zbyt długo zwleka z nowym filmem, a jednak wychodzi z tego zacna rzecz. Stary dobry Hou, tylko sztafaż nowy.

Więcej informacji

Proszę czekać…