Ciekawy pomysł, który powinien się sprzedać a jednak przez kiepskie wykonanie pozostał zapomniany. 5
Na "Odmrożeńców" trafiłem przypadkiem, a i to dzięki niezłej okładce z zombie wychodzącym z komory kriogenicznej i dość znanym nazwiskom Linda Blair i Dan Haggerty. Skuszony ciekawym pomysłem oczekiwałem w miarę dobrego horroru oczywiście z pod znaku kina klasy B lat 80. Niestety okazało się, że pozycja nie jest tak dobra jak sam pomysł. Kiepski scenariusz powoduje, że przez niemal połowę filmu nic się nie dzieje, a akcja skupia się na poznaniu bohaterów i zupełnie niepotrzebnych wątkach. W końcu jednak dostajemy troszkę atmosfery z dreszczykiem i akcja nabiera kolorytu, a na ekranie pojawiają się tytułowi odmrożeńcy.
Ich wygląd od początku nasuwa skojarzenia z kultowym Powrotem żywych trupów. O dziwo sam wygląd zombi (poczerniałe, gumiaste ciała owinięte strzępami srebrnych ciuchów) jest naprawdę dobry i całkiem przerażający. Minusem jest fakt, że niekiedy są to powolne i tępe potwory by w kolejnych ujęciach biegać i skakać a nawet przebić kogoś mieczem.
Ograniczony budżet sprawił, że na ekranie poza hordą zombie zobaczymy może z dziesięć osób, które plączą się po terenie kompleksu. Co gorsza ograniczono również lokacje i po pewnym czasie każdy dostrzeże, że bohaterowie krążą w kółko, przechodząc wciąż przez kilka tych samych pomieszczeń. Nie wykorzystano również potencjału samych komór i pomieszczenia gdzie je ustawiono, a były to najlepiej zrobione dekoracje.
Film jest więc przeciętną namiastką wspomnianego wcześniej Powrotu żywych trupów, co obrazuje fakt iż stał się zupełnie zapomniany, nawet w latach 80. gdzie zombie i potwory królowały. Jako fan gatunku oceniam go nieco wyżej, za te kilka dobrych scen, nawet przy braku krwi, walających się flaków czy odrobiny komedii nie jest to całkowite dno.